Poszedłem na rekolekcje. Czas jak najpełniej dla siebie. Przede wszystkim dla ducha, ale także dla ciała, gdyż jak mówi przysłowie: „W zdrowym ciele zdrowy duch”. Nie może być inaczej, wszak człowiek jest jednością. Nawet, jeśli przy okazji takiego rekolekcyjnego zatrzymania się, pojawiają się jakieś bóle i dolegliwości, to Bogu dzięki, gdyż przynajmniej wiadomo za co się należy zabrać wracając do codzienności. Rekolekcje, na których jestem lub też w których biorę udział, odbywają się w domu rekolekcyjnym. Dla odróżnienia tych parafialnych, które mają charakter otwarty, te są zamknięte. W trakcie ich trwania uczestnicy nie rozmawiają ze sobą, ogólnie panuje cisza. Dodam też dla jasności, że nie jest to “rarytas” dla duchownych i zakonników, którzy nie mają rodzinnych obowiązków na głowie. Na całą grupę jestem jedynym duchownym i zakonnikiem, wszyscy pozostali to świeccy, mający swoje domy i prace. Jest także pośród nas małżeństwo. To tylko pokazuje, jak potrzebny jest to czas i jak warto go dla siebie znaleźć i zaplanować.
Moje tegoroczne rekolekcje zaplanowałem w miejscu, które na katolickiej mapie Polski jest niewątpliwie bardzo szczególne. Wybrałem się do Wadowic. Już tylko wychodząc z zatłoczonego busa, którym przyjechałem z Krakowa, miałem możliwość wejścia do bazyliki pod wezwaniem Ofiarowania Najświętszej Maryi Panny, w której został ochrzczony Karol Wojtyła. W sąsiedztwie bazyliki znajduje się dom rodzinny św. Jana Pawła II. Po chwili modlitwy z wadowickiego rynku udałem się na lewo, aby po 10 minutach dotrzeć do innego, bardzo szczególnego miejsca, jakim jest klasztor karmelitów bosych „Na Górce”. To o nim mówił papież z Wadowic: „W sposób szczególny pragnę pozdrowić ojców Karmelitów Bosych z wadowickiej Górki. Jak za lat młodzieńczych, chłopięcych wędruję w duchu do tego miejsca szczególnego kultu Matki Bożej Szkaplerznej, które wywierało wielki wpływ na duchowość Ziemi Wadowickiej. Sam wyniosłem z tego miejsca wiele łask, za które dziś Bogu dziękuję. A szkaplerz do dzisiaj noszę, tak jak go przyjąłem u Karmelitów na Górce, mając kilkanaście lat”.
W klasztorze, zbudowanym i prowadzonym przez wiele lat przez św. Ojca Rafała Kalinowskiego, w miejscu dawnego Niższego Seminarium Duchownego, jest dzisiaj karmelita ski dom rekolekcyjny. Wyjątkowość tego miejsca polega na tym, że jest ono dedykowane św Józefowi, opiekunowi Pana Jezusa, jest tu szerzony kult szkaplerza Najświętszej Maryi Panny, jak również naznaczony jest on życiem świętych i świątobliwych zakonników, takich jak wspomniani św. Rafał Kalinowski, św. Jana Paweł II, bł. ojciec Alfons Mazurek, męczennik II wojny światowej, czy też zmarły w 1999 roku sługa Boży ojciec Rudolf Warzecha. A ilu jeszcze bezimiennych świętych przewinęło się przez to miejsce? To już sam Pan Bóg tylko wie. Po powrocie do Polski odkrywam na nowo, że wiele, a nawet bardzo wiele jest miejsc, gdzie wchodząc czuć ducha modlitwy. To takie lokalne „centra duchowości”, naznaczone ciszą, modlitwą, nawracaniem się ludzi do Boga. Drzwi takich kościołów właściwie się nie zamykają. Przez cały dzień zaglądają do nich ludzie, różni ludzie, żeby na chwilę się zatrzymać, pomodlić, schować twarz w dłonie, może zapłakać, pomyśleć. Idąc do i z pracy, szkoły, zakupów. Widzę ich i buduje się ich zwyczajną i prostą postawą. A kolejki przy konfesjonale też o czymś świadczą. I jeszcze raz to podkreślę: przychodzą tu bardzo różni ludzie, niekoniecznie pobożni i starsi wiekiem.
Podobnie na rekolekcjach. Postawa tych świeckich osób, z których każda ma swoją historię życia, niedoskonałości i upadki, buduje bardzo jednym wspólnym pragnieniem: chcemy coś w sobie zmienić. Jednak ta zmiana idzie nie tyle przez narzucanie sobie twardych reguł i zasad, ile raczej przez otwarcie się na przyjaźń z Bogiem i Jego bezwarunkową miłość. Przez danie jasnej odpowiedzi na Jego zaproszenie. Choć nie rozmawiamy ze sobą, to czujemy, że coś nas łączy, jakaś niewidzialna nić braterstwa, to samo pragnienie. I w ciszy tworzy ono relacje przyjaźni. Niedawno spotkałem osobę, którą poznałem na takich rekolekcjach blisko 29 lat temu. nie mieliśmy ze sobą kontaktu. Spotykając się po latach, poczuliśmy, że ta duchowa przyjaźń jest wciąż żywa. I znów jest tak wiele wspólnych tematów do rozmów i dzielenia się! Bóg tworzy wspólnotę między nami a Nim i między sobą. To jeden z owoców rekolekcyjnej ciszy wypełnionej modlitwą i skupieniem.
Szkoła modlitwy według św. Teresy od Jezusa i św. Jana od Krzyża, jest dla mnie powrotem do duchowego elementarza. A wszystko po to, żeby odkryć na nowo po pierwsze to, że jestem kochany. Kocha mnie Bóg, którego życie mam w sobie od dnia chrztu św. (i wszyscy ochrzczeni je mamy). A w modlitwie, z którą często mamy tak wiele problemów, jak mówią święci Karmelu, „wystarczy tylko chcieć”, gdyż jest ona relacją przyjaźni, a w tej nie ma gotowych schematów, a nawet powtarzalności, gdyż każdy dzień jest inny i my sami codziennie bywa i różni. Słuchając na nowo słów: „Módl się jak potrafisz i nie próbuj modlić się tak, jak nie potrafisz” (J. Chapman), powiewa we mnie świeżość i nadzieja, że w każdej chwili mogę zacząć od nowa.
Rekolekcje są ponownym odkrywaniem. Siebie samego, Boga i innych obok. Są ponownym rozpoczynaniem tego, co być może się utraciło. Są wyciszeniem i nabraniem nowej duchowej energii, dzięki której wszystko idzie inaczej, lepiej. Miejsc, w których można odbyć swoje rekolekcje jest na mapach świata całe mnóstwo. Każdy może ostatecznie samemu takie miejsce sobie stworzyć. Dobrze jest mieć jednak duchowych przewodników i towarzyszy. Każdemu polecam!
ks. Łukasz Kleczka SDS

Salwatorianin, ksiądz od 1999 roku. Ukończył studia w Bagnie koło Wrocławia, Krakowie i Rzymie. Pracował jako kierownik duchowy i rekolekcjonista w Centrum Formacji Duchowej w Krakowie, duszpasterz i katecheta. W latach 2011-2018 przełożony i kustosz Sanktuarium Matki Bożej Częstochowskiej w Merrillville w stanie Indiana. Był przełożonym wspólnoty zakonnej salwatorianów w Veronie, New Jersey.









