Piątkowy wieczór, 21 listopada, który miał być spokojnym wejściem w świąteczny nastrój, przyniósł w panikę i zamieszanie w wyniku dwóch strzelaninach w centrum Chicago. Jak potwierdziła policja, pierwsze wezwanie przyszło tuż przed 10 p.m. z rejonu 100 North State Street, gdzie na chodniku zgromadziła się duża grupa młodych osób.
W pewnym momencie padły strzały, a tłum zaczął uciekać w różnych kierunkach. Funkcjonariusze znaleźli na miejscu kilku postrzelonych nastolatków. Do szpitali zabrano rannych 14-latka, 15-latka oraz 17-latka, których życiu nie zagrażało niebezpieczeństwo. Do szpitala dziecięcego Lurie Children’s trafiła 14-letnia dziewczyna postrzelona w biodro, a do Northwestern Memorial Hospital przetransportowano 16-latka z raną nogi. Najmłodsza ofiara, 13–letnia dziewczynka z raną postrzałową nogi została przetransportowana do szpitala Lurie w stanie stabilnym.
Radny Brian Hopkins z 2. okręgu miejskiego napisał w mediach społecznościowych, że w momencie strzelaniny w dzielnicy Loop w centrum znajdowało się ok. 300 nieletnich. Dodał też, że policjanci mieli zostać „zaatakowani gazem pieprzowym i paralizatorami”, a jeden funkcjonariusz z tego powodu trafił do szpitala. Policja nie potwierdziła w sobotę rano tych informacji.
Niecałą godzinę później, około 10:40 p.m. w rejonie 100 South Dearborn Street w centrum funkcjonariusze znaleźli dwóch postrzelonych mężczyzn. Jeden zmarł po przewiezieniu go do szpitala Northwestern. Druga ofiara, 18-latek z raną lewej strony ciała również trafił do Northwestern, a jego stan lekarze ocenili jako ciężki. Nie mógł przekazać policji żadnych informacji.
W sobotę policja sprawdzała, czy oba zdarzenia są ze sobą powiązane. Nikt nie został jeszcze zatrzymany.
Joanna Trzos
[email protected]









