Wilson odpowiedziała w ten sposób podczas briefingu prasowego na pytanie byłego republikańskiego kongresmena Matta Gaetza, jaką rolę Pentagon będzie odgrywał w procesie zmiany władzy w Wenezueli, gdyby Maduro uciekł z kraju.
- Ministerstwo ma plany na wszelkie ewentualności. Jesteśmy organizacją planistyczną. Gdyby cokolwiek wydarzyło się na świecie, mamy zaplanowaną i gotową reakcję, więc jesteśmy na każde skinienie prezydenta (...) - powiedziała.
- Jeśli chodzi o nasze bieżące operacje (...) naszym celem jest eliminowanie terrorystów narkotykowych i wykorzenienie tego zagrożenia, które zatruwa naród amerykański. Każdy statek, który zaatakowaliśmy, to 25 tys. uratowanych amerykańskich istnień - stwierdziła.
W poniedziałek agencja Reutera podała, że prezydent Trump zaoferował przywódcy Wenezueli bezpieczną ucieczkę z kraju, lecz Maduro nie zdecydował się na to, żądając amnestii dla siebie i swojego otoczenia.
Jak zaznaczyła rzeczniczka, w ciągu trwającej od trzech miesięcy kampanii przeciwko łodziom podejrzanym o transport narkotyków doszło dotąd do 21 ataków, w wyniku których zabito 82 osoby. Wilson powtórzyła przy tym wcześniejsze twierdzenia Białego Domu i szefa Pentagonu Pete'a Hegsetha, że podczas pierwszego ataku, 2 września, dowódca sił specjalnych adm. Frank „Mitch” Bradley podjął decyzję o powtórnym uderzeniu, które zabiło dwie osoby, które przeżyły pierwszy atak. Jak wyjaśniła, admirał podjął tę decyzję na podstawie „jasnych uprawnień”, aby „zapewnić zniszczenie statku i wyeliminowanie zagrożenia ze strony Stanów Zjednoczonych”. Dodała, że Pentagon w pełni popiera postawę admirała.
Bradley ma zdać relację z incydentu w czwartek w Kongresie, w obliczu oskarżeń o popełnienie zbrodni wojennej.
Wilson stwierdziła też, że resort „nie ma cienia wątpliwości”, że każda z łodzi zaatakowanych przez siły USA, należała do „narkoterrorystów”.
- Wiemy, co przewożą, skąd pochodzą i dokąd zmierzają, i próbujemy przemycić narkotyki na nasze brzegi - zaznaczyła.
Wtorkowa konferencja rzeczniczki resortu była jej pierwszą od czasu masowego odejścia z biur w Pentagonie korespondentów wszystkich największych amerykańskich mediów w proteście przeciwko nowej polityce resortu. Zabraniała ona dziennikarzom zdobywania informacji innych, niż te autoryzowane przez ministerstwo. W efekcie wszystkie pytania zadane we wtorek pochodziły od przedstawicieli prawicowych mediów, sympatyzujących z rządzącą administracją. Wilson określiła to jako „początek nowej ery”, krytykując „media fake newsowe”.
Z Waszyngtonu Oskar Górzyński (PAP)









