O 4.30 rano w kabinie panował półmrok, stewardesy szykowały się do powitania nowych podróżnych, a ci, którzy już byli na pokładzie, przysypiali, czekając na odlot. Mieli wystartować tuż po 6.00, wraz ze wschodem słońca. To miał być spokojny, rutynowy poranek.
Na lotnisku pierwsi pasażerowie skończyli odprawę i wsiedli do autobusu, który zabrał ich do czekającego na płycie lotniska samolotu. Właśnie podjeżdżali pod schodki, kiedy z przeciwnej strony nadjechała furgonetka, wyglądająca jak pojazd ochrony lotniska. Zatrzymała się z piskiem opon a ze środka wyskoczyło czterech uzbrojonych mężczyzn. Błyskawicznie wspięli się na pokład i zmusili stewardesy do zamknięcia drzwi od wewnątrz, odcinając drogę ucieczki. Tak zaczęło się siedemnaście godzin piekła dla niemal czterystu osób uwięzionych na pokładzie.
Godziny grozy
Zamachowcy należeli do frakcji Abu Nidal Organization – jednej z najbardziej brutalnych palestyńskich grup terrorystycznych, która w latach 70. i 80. siała strach na całym świecie. W połowie lat 80. jej członkowie szczególnie upodobali sobie ataki na loty komercyjne. Porwania samolotów stały się wówczas brutalną taktyką, mającą na celu wymuszenie ustępstw politycznych lub wygłoszenie manifestów przed kamerami. Linie lotnicze stanowiły idealny cel – dawały rozgłos i umożliwiały szantażowanie rządów pod groźbą śmierci niewinnych ludzi.
Tak samo miało być i tym razem. Terroryści zamierzali zmusić pilotów, by polecieli najpierw na Cypr, a potem do Izraela. Tam chcieli zażądać uwolnienia swoich towarzyszy z izraelskich więzień, wykorzystując amerykańskich pasażerów jako kartę przetargową. Gdyby negocjacje się nie powiodły, zamierzali zabi
wszystkich zakładników. Wierzyli, że medialny rozgłos i groźba masakry zmuszą Zachód do ustępstw. Nie przewidzieli tylko jednego – odwagi i poświęcenia drobnej kobiety, Neerji Bhanot.
Neerja była szefową personelu pokładowego. Gdy tylko zobaczyła napastników, natychmiast przekazała sygnał do kokpitu, ostrzegając pilotów o ataku. Ci, zgodnie z procedurą bezpieczeństwa, ewakuowali się przez okno kabiny, uniemożliwiając im porwanie samolotu. Wśród zamachowców nie było nikogo, kto umiałby pilotować maszynę, zostali więc uwięzieni wraz z pasażerami na płycie lotniska.
Rozpoczęły się negocjacje z władzami Pakistanu. Porywacze żądali powrotu pilotów, ale Pakistańczycy postanowili grać na zwłokę. Zdenerwowany tym przywódca terrorystów, Zayd Hassan Abd al-Latif Safarini, wyciągnął spośród pasażerów 29-letniego Rajesha Kumara, który zaledwie kilka dni wcześniej odebrał swój pierwszy amerykański paszport. Dokument ten okazał się dla niego wyrokiem śmierci.
Zayd, chcąc udowodnić swoją bezwzględność, otworzył drzwi samolotu i na oczach przerażonych pasażerów, pakistańskich służb bezpieczeństwa i zgromadzonych mediów, zastrzelił Rajesha. Jednak Pakistańczycy pozostali nieugięci.
Karta przetargowa
Mijała godzina za godziną. W samolocie robiło się coraz goręcej. Stewardesy roznosiły wodę i zapasy jedzenia, opatrywały rannych. Dzieci popłakiwały, coraz bardziej zdenerwowani terroryści krzyczeli na pasażerów, aby nie ruszali się ze swoich miejsc. Nikomu nie wolno było rozmawiać. Wszyscy mieli siedzieć z rękami w górze, stłoczeni w środku samolotu, z dala od wyjść awaryjnych, żeby ograniczyć im możliwość ucieczki. W całym tym chaosie Neerja pozostawała spokojna i opanowana. Cicho uspokajała podróżnych, że pomoc na pewno nadejdzie, muszą tylko wytrzymać jeszcze trochę. Podtrzymywała ich na duchu, nie pozwalając się załamać.
Napastnicy tymczasem opracowywali kolejny plan. Postanowili zebrać wszystkie paszporty, żeby zidentyfikować amerykańskich obywateli i uczynić z nich kartę przetargową do dalszych negocjacji. Chcieli w ten sposób zmusić władze do sprowadzenia załogi zdolnej pilotować samolot i – zgodnie z pierwotnym planem – odlecieć na Cypr.
Zbieraniem dokumentów miał zająć się personel pokładowy. Jednak Neerja i jej koleżanki nie zamierzały ułatwiać terrorystom zadania. Chowały amerykańskie paszporty a kilka udało im się nawet wyrzucić do zsypu na śmieci. Na szczęście napastnicy nie zorientowali się w sytuacji. Chodząc nerwowo po kabinie, wykrzykiwali groźby i wymierzali ciosy kolbami karabinów przerażonym pasażerom. Sytuacja stawała się coraz bardziej napięta. W pewnym momencie jeden z porywaczy wyciągnął z tłumu Brytyjczyka, Michaela Thextona. Wypytywał go, czy jest żonaty i czy ma dzieci. Ku zaskoczeniu wszystkich zostawił go przy życiu. Dopiero po latach Michael dowiedział się, dlaczego ocalał. Terrorysta był poruszony jego opowieścią o utracie brata – nie chciał, by matka Thextona musiała przeżyć śmierć kolejnego dziecka.
Masakra
W miarę upływu czasu sytuacja na pokładzie Boeinga stawała się nie do zniesienia. Temperatura w kabinie rosła. Kilka starszych osób zasłabło. Woda i jedzenie skończyły się szybko, powietrze gęstniało od strachu i bezsilności.
Kiedy zapadł zmrok, terroryści wpadli w jeszcze większą nerwowość. Obawiali się, że służba bezpieczeństwa planuje przypuścić atak pod osłoną nocy. Kiedy więc około godziny 21.00 samolot stracił zasilanie i pogrążył się w ciemności, wpadli w panikę. Jeden z nich nieoczekiwanie otworzył ogień do pasażerów. Za chwilę dołączyli inni. W ułamku sekundy we wnętrzu kabiny rozpętało się piekło. Serie przeszywały powietrze, raniąc i zabijając stłoczonych ludzi. Kule odbijały się od ścian i sufitu, rykoszetem trafiając kolejne ofiary. Pasażerowie krzyczeli, chowali się i próbowali zasłaniać bliskich własnymi ciałami. Na szczęście stewardesy zachowały zimną krew. W całym tym chaosie udało im się otworzyć trzy wyjścia awaryjne. Kobiety pomagały pasażerom wydostać się z samolotu, byle dalej od rozszalałych napastników.
Neerja stała przy jednym z wyjść, kierując ludzi na zewnątrz. Kiedy zobaczyła troje dzieci skulonych pod siedzeniami, rzuciła się w ich stronę. Objęła je ramionami, chroniąc przed ogniem. Sekundę później padł strzał. Kula trafiła ją w głowę, zabijając na miejscu. Miała zaledwie 23 lata. Była jedyną członkinią załogi, która nie przeżyła tej nocy.
Wyroki
Wkrótce potem pakistańskie siły specjalne wdarły się na pokład. Strzały ucichły. W kabinie unosił się dym, zapach prochu i krwi. Na podłodze leżały ciała rannych i zabitych. Zginęło 20 osób, ponad 150 zostało rannych, ale dzięki odwadze załogi i poświęceniu Neerji Bhanot ponad 350 pasażerów przeżyło masakrę.
Władze zatrzymały pięć osób powiązanych z zamachem – czterech porywaczy obecnych na pokładzie oraz jednego wspólnika, który odpowiadał za logistykę i dostarczenie broni. W 1988 roku skazano ich na karę śmierci, jednak później wyroki te zostały zamienione na dożywotnie więzienie. W wyniku negocjacji dyplomatycznych w 2001 roku przywódca terrorystów, Zayd Hassan Abd al-Latif Safarini, został wydany Stanom Zjednoczonym, gdzie otrzymał wyrok 160 lat więzienia. Pozostali czterej zostali zwolnieni w 2008 roku, co wywołało oburzenie wśród ocalałych i rodzin ofiar. FBI wyznaczyło później nagrodę w wysokości 5 milionów dolarów za ich ponowne ujęcie. Według niepotwierdzonych doniesień jeden z nich – Jamal Saeed Abdul Rahim – miał zginąć w ataku drona w 2010 roku.
Podobnie jak w przypadku zamachu bombowego na samolot Pan Am Lot 103 nad Lockerbie w 1988 roku, również w sprawie tragedii w Karaczi pojawiły się podejrzenia o udział libijskiego reżimu. Ocalali i rodziny ofiar wnieśli pozwy w Stanach Zjednoczonych, twierdząc, że reżim Muammara Kaddafiego finansował i wspierał organizację Abu Nidala. Jednak rola Libijczyków nigdy nie została potwierdzona.
Dziedzictwo i pamięć
Odwaga członków załogi, zwłaszcza Neerji Bhanot, nie została zapomniana. 23-letnia stewardesa, która do ostatnich sekund ratowała pasażerów, stała się symbolem odwagi silniejszej niż strach. Tysiące ludzi przyszło na jej pogrzeb w Bombaju, a Indie ogłosiły żałobę narodową. Pośmiertnie otrzymała najwyższe indyjskie cywilne odznaczenie – Ashok Chakra. Uhonorowały ją również Stany Zjednoczone i Pakistan. Jej imieniem nazwano szkoły, nagrody, a w 2016 roku powstał film „Neerja”, sławiący jej heroizm.
Tym, którzy przeżyli, tamte wydarzenia pozostawiły trwałe blizny. Wielu pasażerów doznało obrażeń fizycznych i traumy, które nigdy nie zostały w pełni wyleczone. Jednak postawa Neerji pozwoliła im przetrwać tamte pełne grozy godziny. Jak powiedział później jeden z ocalałych: „W najciemniejszych godzinach naszego życia to właśnie odwaga zwykłych ludzi, takich jak Neerja, dała nam nadzieję”.
Maggie Sawicka









