Warszawa – Na pierwszy rzut oka powyższy tytuł może wydawać się mylący. Przecież Oskar za najlepszy nieanglojęzyczny film przypadł nie "Katyniowi" Andrzeja Wajdy, lecz "Fałszerzom" Austriaka Stefana Ruzowitzky’ego. Mimo to, film wybitnego polskiego reżysera odniósł zwycięstwo. Wielkim osiągnięciem w światowej kinematografii jest już sama nominacja do Oskara.
Ale w tym przypadku chodziło o coś więcej: pojęcie Katyń, które dla Polaków ma wydźwięk podobny do "Auschwitz" dla Żydów, wreszcie poszło w świat. Może jeszcze nie zostało całkiem przełamane kłamstwo katyńskie, ale przynajmniej dokonany został poważny wyłom w strukturze tego kłamstwa. Wprawdzie Gorbaczow i Jelcyn uznali winę Związku Sowieckiego za Katyń, ale już za Putina owa "głasnost’" (otwartość) została przytłumiona.
Polskim badaczom ograniczono dostęp do archiwów sowieckich dotyczących Katynia, a w ostatnim czasie część mediów rosyjskich zaczęła ponownie sugerować, że to jednak Niemcy byli winowajcami. Efektem tej powracającej zmowy milczenia i dezinformacji było to, że największa gazeta szwedzka przypisała mord katyński hitlerowcom.
To bez wątpienia dzięki dyskusji wokół filmu Wajdy, Putin w czasie pierwszego spotkania z premierem Donaldem Tuskiem sam poruszył wątek katyński, zaliczając masakrę do zbrodni stalinowskich. Wprawdzie starał się osłabić antypolską wymowę tej zbrodni dodając, że sami Rosjanie stanowili największą grupę ofiar stalinizmu. Ale takie przyznanie się na najwyższym kremlowskim szczeblu zawsze ma swoją wagę.
Sam Wajda mówi: "Chciałem, żeby Katyń był filmem-elegią, która pozwoli rozstać się z tym tematem". Miał prawo mówić o elegii, utworze będącym rodzajem skargi żałobnej, ponieważ Katyń, gdzie zginął jego ojciec, wycisnął swoje jakże bolesne piętno na jego życiu. A ból ten musiał w sobie przez lata całe tłumić, sądząc, że tak będzie do samego końca. "Nigdy nie myślałem, że doczekam się upadku Związku Sowieckiego" przyznaje reżyser. Wajda wychowywał się bez ojca, który – jak początkowo sądził – "zaginął" na wojnie. Rodziny ofiar tej zakłamanej zbrodni długo się łudzili, że ich bliscy prędzej czy później powrócą z wojennej tułaczki. "Katyń" Wajdy jest przede wszystkim filmem o cierpieniu tych rodzin, o matkach, żonach, dzieciach i narzeczonych, wyglądających powrotu zaginionych bliskich, o ich nadziei wbrew wszelkiej nadziei i o druzgocącym kłamstwie katyńskim, które odebrało im nawet prawo do opłakiwania ofiar.
Wajda, który w 2000 r. otrzymał Oskara za całokształt twórczości filmowej, nie żywił zbytnich złudzeń, co do możliwości otrzymania statuetki za "Katyń". "Od początku byłem sceptyczny. Tam, na gali, nie za bardzo się nawet denerwowałem. Jeśli przeżyłem wojnę, nie znalazłem się w Oświęcimiu, nie zabito mnie w Powstaniu Warszawskim ani w 45. roku, to czy mam się denerwować w Los Angeles?" – powiedział po ogłoszeniu werdyktu. Mimo sceptycyzmu, na hollywoodzką galę się wybrał.
Nie chciał odbierać nadziei współtwórcom i współuczestnikom produkcji oraz milionowym rzeszom kibicujących filmowi rodaków w kraju i za granicą. Tysiące Polaków w Polsce i na emigracji opowiedziało się za "Katyniem" w kategorii "best foreign film" w internetowym plebiscycie. Głosowanie to nie miało żadnego wpływu na werdykt jurorów amerykańskiej Akademii Sztuk i Nauk Filmowych, ale wykazał wielkie zainteresowanie filmem.
Ale Wajda dobrze wiedział, czym jest i jak działa hollywoodzka Akademia Filmowa. "Amerykanie lubią filmy o sobie i dla siebie. Nie szukają obcych, trudnych tematów. Były w naszej kategorii tematy, które tutaj mogły się bardziej podobać. Oskary to wielkie święto kina amerykańskiego, które ludzie tego kina urządzają dla siebie. Kategoria filmów zagranicznych to wydarzenie dla Amerykanów w pewnym sensie folklorystyczne".
Kategoria "najlepszy film zagraniczny" (czyli nieanglojęzyczny) jest zaledwie jedną z dwudziestu paru nagradzanych kategorii. Uczestniczące w rywalizacji filmy anglojęzyczne, głównie amerykańskie, otrzymują nagrody m.in. za najlepszego aktora pierwszo- i drugoplanowego, reżysera, autora scenariusza, kompozytora ścieżki dźwiękowej, scenografa, kostiumologa, operatora, autora efektów specjalnych itp.
Mimo że filmy zagraniczne są marginesem hollywoodzkiego widowiska, już zakwalifikowanie się do udziału, czyli uzyskanie nominacji, jest nie bez znaczenia. Zwłaszcza w takim przypadku, kiedy liczy się nie tylko potencjalny sukces kasowy, ale pewne poczucie misji. Wajda wyraził zadowolenie, że ludzie, którzy widzieli "Katyń" na uniwersytecie w Los Angeles, byli w szoku. "Niemcy i Sowieci przy jednym stole?! Dzielą Polskę i Europę między siebie? Jak to możliwe?" – padały komentarze.
Świadomość historyczna przeciętnego Amerykanina znajduje się na zadziwiająco niskim poziomie. Nawet w mentalności względnie wykształconych Amerykanów, II wojna światowa rozpoczęła się w grudniu 1941 r., kiedy Japończycy zaatakowali Pearl Harbor na Hawajach, a Związek Sowiecki w tym czasie już samotnie bronił się przed hitlerowskim najeźdźcą. Wkrótce Czerwona Armia miała walczyć ramię w ramię z Ameryką przeciwko Niemcom. Oprócz historyków, prawie nikt w Ameryce dziś nie pamięta, że to Hitler i Stalin razem rozpętali II wojnę światową w 1939 r., dokonując nie tylko rozbioru Polski, ale dzieląc na sfery wpływów cały kontynent od państw nadbałtyckich aż po Morze Czarne.
Czy "Katyń" Wajdy przyczyni się do poprawy tego stanu świadomości zależy w dużej mierze od jego dystrybucji. Wajda wyraził nadzieję, że "film będzie miał, bo już ma, rezonans i w USA, i w Europie. Jak duży, jak mocno uda się go rozpropagować, jeszcze nie wiemy. Są filmy, które wchodzą na ekrany całego świata z impetem, bo stoji za nimi wielka amerykańska dystrybucja i reklama".
Z różnych przyczyn filmy Wajdy nie cieszyły się dotychczas zbyt dużym powodzeniem na rynku amerykańskim.
Pokazywano je na uniwersytetach i wśród Polonii, zachwycali się nimi krytycy i specjaliści od kinematografii, ale o sukcesie komercyjnym mówić nie można. "Rozczarowań i przykrości doznałem znacznie wcześniej. "Kanał", reprezentowany i nagrodzony w Cannes, nie był nigdy pokazany w Ameryce. "Popiół i diament" nie był pokazany na żadnym festiwalu w USA. "Człowiek z marmuru" przemknął się głównie przez dystrybucję paryską. Wiele moich filmów, które miały szanse odnieść w USA sukces, nie dotarło, po prostu dlatego, że ich wtedy nie wysłano" – powiedział Wajda o losach swoich filmów w okresie PRL-u, kiedy o dystrybucji zagranicznej i wysyłaniu na festiwale międzynarodowe decydowały władze komunistyczne.
Zdaniem prof. Piotra Jaroszyńskiego, filozofa kultury z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, "obecnie największym wzięciem cieszy się kino rozrywkowe bazujące na efektach specjalnych, jakie są możliwe dzięki animacji komputerowej. Na plan dalszy zeszło kino artystyczno-moralne. Kiedyś większa była wrażliwość zarówno tych, którzy decydowali o przyznaniu nagród, jak i odbiorców. Takie filmy, jak np. "La Strada" Federica Felliniego, otrzymywały kiedyś nagrody, a teraz już nie".
W pewnym sensie "zawinił" sam Wajda, nie idąc na łatwiznę. Zdecydował się na obraz w konwencji "polskiej szkoły filmowej" sprzed półwiecza, w jakiej zrealizował m.in. "Kanał" i "Popiół" i diament". Były opinie, żeby zrobić z "Katynia" film dla młodzieży, która jeszcze przychodzi masowo do kin, film przygodowy pełen fajerwerków i innych efektów specjalnych. Taka produkcja jednak byłaby źle odbierana przez odchodzące obecnie starsze pokolenie, dla której pamięć o ofiarach Katynia jest świętością.
Oscara w kategorii filmów nieanglojęzycznych otrzymał zatem film "Fałszerze", którego akcja też przypada na lata II wojny światowej. Jest to oparta na prawdziwych wydarzeniach opowieść o genialnych żydowskich fałszerzach. Żydowscy kolaboranci wysługiwali się hitlerowcom, produkując fałszywe banknoty, przy pomocy których III Rzesza zamierzała rozbić systemy finansowe Wielkiej Brytanii i USA. Mimo że film Stefana Ruzowitzky’ego dobrze się ogląda, prof. Jaroszyński uważa, że jest pozbawiony wymiaru artystycznego czy moralnego. Jest to tylko kino akcji, które ma trzymać w napięciu i które dzięki technice tworzy niesamowitą iluzję.
Czy po skończonej gali oskarowej w Ameryce o "Katyniu" ma zaginąć słuch? Może będzie jeszcze gdzie- niegdzie wyświetlany w salkach polonijnych i na uniwersytetach czy dostępny dla amatorów historii II wojny światowej na DVD. Ciekaw jestem, czy w zorganizowanej Polonii nie myśli się o tym, by film został dołączony do kanonu nauczania historii i nauk społecznych nie tylko w szkółkach sobotnich, ale w normalnych szkołach amerykańskich. Bardzo dobrze, nawet przesadnie rozbudowane są tzw. "Holocaust Studies" (nauka o zagładzie Żydów) czy "Black Studies (o historii Murzynów). Może warto by dołożyć starań, żeby prawda o Katyniu, o prawdziwym początku II wojny światowej, czwartym rozbiorze Polski i jej półwiecznej okupacji, także znalazła swoje miejsce w szkolnictwie amerykańskim.
Robert Strybel
"Katyń" Wajdy wygrał mimo przegranej?
- 03/03/2008 08:46 PM
Reklama








