Bramki: 0:1 Hernan Rengifo (66), 1:1 Wojciech Szymanek (84).
Żółta kartka - Widzew Łódź: Robert Kłos, Adrian Budka. Lech Poznań: Tomasz Bandrowski. Czerwona kartka za drugą żółtą - Widzew Łódź: Robert Kłos (68). Czerwona kartka - Lech Poznań: Ivan Djurdjević (70-faul).
Sędzia: Marcin Wróbel (Warszawa). Widzów 7 500.
Widzew Łódź: Bartosz Fabiniak - Robert Kłos, Wojciech Szymanek, Ukah, Tomasz Lisowski - Adrian Budka, Łukasz Juszkiewicz (71. Piotr Kuklis), Mindaugas Panka, Łukasz Masłowski (78. Łukasz Mierzejewski), Stefano Napoleoni (86. Sławomir Szeliga) - Maciej Kowalczyk.
Lech Poznań: Krzysztof Kotorowski - Grzegorz Wojtkowiak (86. Marcin Zając), Dawid Kucharski, Bartosz Bosacki, Ivan Djurdjević - Marcin Kikut, Rafał Murawski, Tomasz Bandrowski, Luiz Henriquez - Hernan Rengifo, Piotr Reiss (73. Jakub Wilk).
Spotkania Widzewa z drużynami prowadzonymi przez Franciszka Smudę zawsze wywołują dodatkowe emocje wśród kibiców łódzkiego klubu, którzy tego szkoleniowca darzą wyjątkowym szacunkiem. Smuda w drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych dwukrotnie doprowadził Widzew do mistrzostwa Polski i wszedł do klubowej galerii sław. Przyjeżdżając na stadion przy ul. Piłsudskiego zawsze podkreślał, że Widzew jest dla niego wyjątkowym klubem. Tak było jeszcze w poprzednim sezonie, jednak przed piątkowym meczem Smuda przyznał na łamach jednej z łódzkich gazet, że jego stosunek do klubu uległ zmianie.
Zdaniem szkoleniowca obecni działacze Widzewa niszczą symbole klubu i nie szanują tradycji. "Gdyby nie wspaniali kibice, to czułbym się tu jak na innych stadionach w kraju, gdzie przyjeżdża się bez emocji tylko po to, by powalczyć o kolejne punkty" - powiedział Smuda.
Walczący o wicemistrzostwo Polski Lech tylko teoretycznie był faworytem w konfrontacji z broniącym się przed spadkiem Widzewem. Na stadionie przy al. Piłsudskiego poznaniacy po raz ostatni wygrali 16 sierpnia 1997 roku. Jedyną bramkę w tym meczu zdobył Maciej Bykowski. Trenerem łódzkiego zespołu był wówczas... Franciszek Smuda. Na kolejne zwycięstwo na stadionie Widzewa Lech będzie musiał poczekać przynajmniej do następnego sezonu.
Piątkowy pojedynek obserwował Leo Beenhakker, który przyjechał na stadion w towarzystwie Dariusza Dziekanowskiego. Piłkarze obu drużyn chcieli pokazać się selekcjonerowi reprezentacji Polski z jak najlepszej strony, jednak w pierwszej połowie przeprowadzili zaledwie cztery groźne akcje. W 2. minucie Maciej Kowalczyk znalazł się przed wybiegającym z bramki Krzysztofem Kotorowskim i przegrał ten pojedynek. W 35. minucie Kowalczyk otrzymał znakomite podanie od Adriana Budki. Wbiegł z piłką w pole karne i nieatakowany przez obrońców strzelił po ziemi obok Kotorowskiego i obok bramki.
Lech groźnie zaatakował dopiero pod koniec pierwszej połowy. W 42. minucie Rafał Murawski wbiegł z piłką w pole karne, jednak strzelił nad bramką. Dwie minuty później po silnym uderzeniu Tomasza Bandrowskiego po raz pierwszy interweniować musiał Bartosz Fabiniak. Bramkarz Widzewa spisał się bez zarzutu i wybił piłkę poza pole karne.
Znacznie ciekawiej było po przerwie. W 66. minucie Ivan Djurdjevic dośrodkował z rzutu rożnego a Hernan Rngifo głową skierował piłkę do siatki. Minutę później drugą żółtą i w efekcie czerwoną kartkę zobaczył Robert Kłos. W 69. minucie drugiego gola dla Lecha mógł zdobyć Piotr Reiss, jednak fantastyczną interwencją popisał się Fabiniak. Gdy wydawało się, że goście będą już kontrolować przebieg gry, z boiska usunięty został Djurdjevic, który w 70. minucie zobaczył czerwoną kartkę po faulu na Adrianie Budce.
W 84. minucie Widzew doprowadził do wyrównania. Na strzał zza pola karnego zdecydował się Budka, a piłka po rykoszecie trafiła pod nogi Wojciecha Szymanka, który w sytuacji sam na sam z Kotorowskim nie dał szans bramkarzowi Lecha.
Po meczu powiedzieli:
Trener Widzewa Łódź Marek Zub: "Jestem bardzo zadowolony z postawy zespołu w tym meczu ale nie z wyniku. W naszej sytuacji nie możemy jednak patrzeć na to, czy gramy z zespołem z dołu czy z góry tabeli. Musimy szukać punktów z każdym rywalem, a dzisiaj dwa punkty nam uciekły. Staraliśmy się za wszelką cenę zdobyć gola w pierwszej połowie. Mieliśmy do tego sytuacje, ale nie potrafiliśmy ich wykorzystać. To miało wpływ na grę w drugiej połowie. Naszym mankamentem nadal jest słaba skuteczność. Musimy stworzyć sobie przynajmniej kilka dobrych okazji, by chociaż jedną wykorzystać. Robert Kłos zobaczył drugą żółtą kartkę za obrazę sędziego. Nie słyszałem co powiedział, bo byłem zbyt daleko od tej sytuacji".
Szkoleniowiec Lecha Poznań Franciszek Smuda: "Chcieliśmy to spotkanie wygrać i byliśmy blisko trzech punktów. Sami sobie jednak odebraliśmy te punkty. Głupie faule w niegroźnych sytuacjach przy liniach bocznych boiska najpierw osłabiły zespół a później zapoczątkowały akcję, po której Widzew wyrównał. Klasowy zespół takich błędów nie popełnia i potrafi utrzymać korzystny wynik. Mecz mógł się podobać kibicom, bo akcje przenosiły się szybko z jednej strony boiska na drugą. Nie możemy być jednak zadowoleni, bo straciliśmy dwa punkty".








