Bramki: 0:1 Bartosz Bosacki (8), 0:2 Hernan Rengifo (39), 0:3 Dimitrije Injac (60).
Żółta kartka - PGE GKS Bełchatów: Patryk Rachwał, Edward Cecot.
Sędzia: Paweł Gil (Lublin). Widzów 3 500.
PGE GKS Bełchatów: Łukasz Sapela - Tomasz Jarzębowski, Dariusz Pietrasiak, Edward Cecot, Maciej Stolarczyk (46. Jacek Popek) - Tomasz Wróbel (63. Krzysztof Janus), Maciej Dąbrowski, Mariusz Ujek, Patryk Rachwał, Łukasz Garguła - Janusz Dziedzic (46. Carlos Costly).
Lech Poznań: Krzysztof Kotorowski - Dawid Kucharski, Zlatko Tanevski, Bartosz Bosacki, Grzegorz Wojtkowiak - Marcin Kikut, Dimitrije Injac, Henry Quinteros, Tomasz Bandrowski (90. Jakub Wilk), Marcin Zając (89. Anderson Cueto) - Hernan Rengifo (84. Przemysław Pitry).
Z jedenastu dotychczasowych pojedynków piłkarzy PGE GKS i Lecha Poznań, aż siedem kończyło się remisami. Trzy mecze wygrał Lech, a tylko jedno spotkanie zakończyło się zwycięstwem piłkarzy z Bełchatowa, którzy w maju 1996 roku na własnym stadionie pokonali zespół z Wielkopolski 2:1. Od sezonu 2005/2006 pięć kolejnych spotkań kończyło się remisami.
W czwartek podział punktów nikogo nie interesował. Marzący o wicemistrzostwie Polski Lech przed tą kolejką tracił już sześć punktów do drugiego w tabeli Groclinu Dyskobolii Grodzisk Wielkopolski. Z kolei PGE GKS - aktualny wicemistrz kraju - w tym roku nie wygrał jeszcze meczu w lidze i nie strzelił żadnego gola. Na przełamanie fatalnej passy podopieczni Oresta Lenczyka będą jeszcze musieli poczekać.
Poznaniacy przyjechali do Bełchatowa bez kontuzjowanego Rafała Murawskiego, który wcześniej wystąpił w pełnym wymiarze czasu w kolejnych 81. ligowych meczach Lecha. Franciszek Smuda nie mógł również skorzystać z leczącego uraz Luisa Henriqueza oraz pauzującego za czerwoną kartkę Ivana Djurdjevicia. Na ławce rezerwowych spotkanie rozpoczął Piotr Reiss.
W PGE GKS nie mógł grać leczący kontuzję Dawid Nowak, który 8 grudnia w wygranym 3:1 meczu z Widzewem jako ostatni zawodnik PGE GKS zdobył gola w Orange Ekstraklasie.
W 8. minucie piłkarze Lecha wykonywali rzut rożny. Piłka trafiła na głowę Marcina Kikuta, który przedłużył dośrodkowanie na długi słupek, gdzie Bartosz Bosacki również głową skierował futbolówkę do siatki. W 39. minucie Lech podwyższył prowadzenie. Marcin Zając zagrał do wychodzącego na czystą pozycję Hernana Rengifo, ten minął Łukasza Sapelę i lewą nogą strzelił piłkę do pustej bramki.
Zawodnicy PGE GKS byli częściej przy piłce, próbowali prowadzić grę, ale w momentach gdy przejmowali inicjatywę, Lech wyprowadzał akcję, która kończyła się celnym strzałem. Kwadrans po zmianie stron w okresie przewagi gospodarzy na strzał zza pola karnego zdecydował się Dimitrije Injac. Ku zaskoczeniu zawodników PGE GKS uderzona z powietrza piłka trafiła w "okienko" bramki Sapeli.
Strata trzeciego w tym meczu, a jedenastego w tym roku gola całkowicie załamała wicemistrzów Polski. Bramkarz Lecha Krzysztof Kotorowski musiał interweniować tylko w 88. minucie, gdy bez problemów złapał piłkę po strzale Tomasza Jarzębowskiego.
Po meczu powiedzieli:
Trener Lecha Poznań Franciszek Smuda: "Po porażce z Wisłą bardzo chcieliśmy wygrać w Bełchatowie. Cały tydzień przygotowywaliśmy się do tego meczu i zwyciężyliśmy dzięki konsekwentnej realizacji zadań taktycznych. Nie wystawiłem do gry Reissa, bo miejsce w zespole trzeba sobie wywalczyć, a nie liczyć na to, że należy się za zasługi. Spotkanie dobrze nam się ułożyło, bo szybko zdobyliśmy bramkę, która ustawiła mecz. Punkty zdobyte w Bełchatowie są dla nas bardzo ważne, bo pozwalają nadal myśleć o miejscu na podium".
Szkoleniowiec PGE GKS Bełchatów Orest Lenczyk: "Pierwsza bramka ustawiła mecz. Długo czekałem na to, by stwierdzić, że ta drużyna jest w tej chwili zdemontowanym zespołem. Gra poszczególnych formacji nie zazębia się, a jedynym pozytywnym akcentem był dzisiaj występ debiutanta Macieja Dąbrowskiego. Bardziej doświadczeni od niego zawodnicy po pierwszej bramce nadawali się już do zmiany. Po stracie tego gola nasza gra była prymitywna, a dobre zagrania były tylko krótkimi przebłyskami".