Jeszcze do 10 kwietnia w Art Gallery Kafe w Wood Dale można obejrzeć malarstwo Marii Mili Purymskiej. Na wernisażu było kolorowo i uroczyście, kwiaty i pejzaże artystki powitały wiosnę w galerii. To wielka radość dla mnie zobaczyć obrazy pełne kolorytu i odmienności, choć malarka pokazała tylko cząstkę swej twórczości. Wpatrywałem się uważnie w prezentowane dzieła, chciałem poznać bliżej kolorową duszę artystki. Czasem wydawało mi się, że jestem gdzieś w Lipnicy Murowanej… gdzie malwy zazierają do okien, to znów zmieniał się pejzaż i stawał się tajemniczy, odmienny, iście natchniony.
Maria Mili – tak woli by ją nazywano – maluje kwiaty, pejzaże, portrety, anioły i martwą naturę. Choć nie jest artystą z wykształcenia, ukończyła kartografię w Uniwersytecie Warszawskim, jej malarstwo spełnia wszelkie wymogi nowoczesnej sztuki. Uderza koloryt, ciekawa kompozycja, dobre operowanie linią i światłem. Jej obrazy są pełne ciepła i sentymentalizmu.
Nasza bohaterka urodziła się na Podlasiu. W rozmowie wyznała: "Wzrastałam wśród chabrów, maków i nadbiebrzańskich kolorowych łąk. Ten pejzaż z dzieciństwa, te barwy z tamtych lat wciąż noszę w sercu. Teraz malując kwiaty widzę tamte kolorowe łąki, to jest moim natchnieniem.
Wciąż pamiętam te mgły unoszące się nad polami, te ranne siwe rosy były tak nasycone barwą, takie ciężkie, zdawały się pachnieć. Do dziś pamiętam moje zabawy z braćmi na torfowiskach, to był dla mnie kolorowy świat".
Ulubionym motywem malarskim artystki są kwiaty i anioły. Dlaczego anioły, zapytałem? "Bo anioły są mi bardzo bliskie, na każdym kroku czuję ich obecność, także bezpośrednią opiekę. Malując te niebiańskie istoty staram się wydobyć na ich twarzach całe piękno, całą zadumę, a nawet ich boskość". Istotnie portretowane przez artystkę anioły są bardzo natchnione.Pełne słodyczy twarze, delikatne skłony głów, układ rąk, szaty, spojrzenie, kolorystyka...wszystko to tworzy niezwykły niebiański nastrój.
W malarstwie Marii Purymskiej wszystko jest metodyczne i wyważone, malarka doskonale operuje kolorem, linią, światłem. To wpływ studiów kartograficznych – jak mi powiedziała – gdzie uczono rysunku, modelowania i całej dyscypliny artystycznej. Nie było wtedy przecież komputerów.
"Moje malowanie to duchowa medytacja, w którą wkładam całe serce. Portretując kolorowy świat pragnę inspirować ludzi do transformacji, do osiągania wyższego poziomu duchowego. W naszym życiu trzeba sięgać po wartości duchowe, ulotne, romantyczne".
Może dlatego te obrazy mają tyle natchnienia, spokoju, przedziwnej tajemniczości. Jest w nich jakieś przesłanie, jakieś wołanie... może o lepszy świat, bardziej kolorową rzeczywistość.
Pytałem malarkę, jak dobiera kolory. "Rozpoczynając malowanie nie wiem, jakich kolorów użyję, to dopiero potem przychodzi. Czasem, jak medytuję, doznaję jakiegoś natchnienia, pojawiają się w mojej psychice dziwne łuny świetlne, które potem przelewam na płótno.
Staram się w moich obrazach utrwalać moje ulotne olśnienia i nastroje, to może też przyczynić się do wyciszenia i dać wiele radości mnie i innym...
Ta kolorystyka to efekt mojej medytacji, czasem jest też jakaś inspiracja czy wizja. Siadam na przykład wieczór i myślę... pojawia się jakiś temat... maluję, a kolor sam przychodzi. Znajomość reiki i silvy pozwala mi się wyciszyć i wejść na wyższy poziom psychiczny, być w harmonii ze światem i sobą".
Kończę wędrówkę po kolorowym świecie Marii Purymskiej. Jej malarstwo płynie wprost z jej duszy, jest pełne spokoju i realizmu. Dzięki ciekawej kompozycji i kolorystyce wyzwala radość i pozytywne uczucia. Te obrazy żyją, wydają się być w ciągłym ruchu. Cały czas, podczas naszej rozmowy, chciałem rzec, malarce żeby porzuciła ten super realizm, żeby nie portretowała szczegółowo każdego listka, każdego kwiatka. Może więcej nonszalancji i niedokładności, niedokończenia i niedopowiedzenia przyniosłoby zaskakujące efekty i odmienną wizję jej malarstwa.
Janusz Kopeć
Malowany świat Marii Mili Purymskiej
- 03/31/2008 01:06 AM
Reklama








