Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
poniedziałek, 8 grudnia 2025 14:55
Reklama KD Market

Inna Ameryka - O Polonii i Ameryce

U stóp Statuy Wolności – symbolu wolnej i bogatej Ameryki dla emigrantów, którzy przybywali do Nowego Jorku – znajduje się plakieta z wyrytym słynnym wierszem amerykańskiej poetki Emmy Lazarus „...Dajcież mi waszych zmęczonych, waszych biedaków, wasze zgromadzone tłumy tęskniące, by odetchnąć wolnością”. Z biegiem czasu Statua Wolności przestała być symbolicznymi wrotami do Ameryki, bo imigranci zaczęli przybywać tu samolotami. Teraz najwięcej obcokrajowców przedostaje się do USA przez zieloną granicę, a liczba tych, którzy mogą i chcą osiedlić się tu legalnie – maleje.

Według opublikowanych właśnie danych Biura Statystyk Imigracyjnych, odsetek imigrantów, którzy osiedlili się na stałe w USA, spadł w ubiegłym roku o 17 %. W 2007 roku pobyt stały otrzymało 1 mln 50 tysięcy obcokrajowców – o 220 tysięcy mniej niż rok wcześniej. Władze imigracyjne tłumaczą to faktem, że w 2006 roku rozpatrzono wyjątkowo wiele podań o przyznanie zielonych kart i w związku z tym stosy podań zalegające w biurach Citizenship and Immigration Services zaczęły maleć, co znalazło odbicie w statystykach.
Ale to tylko część prawdy o imigracji do USA. Zdobycie prawa do stałego pobytu w Stanach Zjednoczonych jest obecnie niezmiernie ograniczone, co wpływa na spadek legalnej imigracji. Dwie trzecie obcokrajowców otrzymuje zielone karty tylko dzięki sponsorowaniu ich przez najbliższych członków rodzin. Wrota Ameryki, przez które napływały tu „tłumy tęskniące, by odetchnąć wolnością”, nigdy nie były otwarte na oścież, ale teraz są bliskie zatrzaśnięcia na dobre. Ci, którym zależy tylko na znalezieniu w Ameryce pracy, wrota omijają, przekradając się przez Rio Grande czy pustynie Arizony, co przekreśla jakiekolwiek szanse na legalny stały pobyt w USA. I choć również o takich jak oni „zmęczonych biedakach” pisze Emma Lazarus w wierszu, który stał się symbolem troski Ameryki o imigrantów bez względu na to skąd przybywali, teraz wznosi się przeciw nim na granicy zasieki i kilkupiętrowe płoty, a przyłapanych na nielegalnym przekraczaniu granicy natychmiast deportuje.

Do odnotowanego przez Biuro Statystyk Imigracyjnych spadku liczby legalnych imigrantów przyczynił się też z pewnością pogarszający się gospodarczy image Ameryki na świecie. Bo czy warto emigrować do kraju, uwikłanego w wojnę ciągnącą się już dłużej niż konflikt w Wietnamie i tak kosztowną, że wydatki na nią niebawem przekroczą nakłady Ameryki na II wojnę światową? Po co emigrować tam, gdzie trwa recesja, gdzie deficyt budżetowy oraz deficyt w wymianie handlowej z zagranicą biją wszelkie rekordy? Po co pchać się do USA, skoro nie można tam liczyć na społeczną opiekę zdrowotną, a pracodawcy ograniczają do minimum pakiet świadczeń w tym głównie ubezpieczenia? Dodajmy do tego zbliżający się nieuchronnie kryzys państwowych systemów opieki zdrowotnej Medicare i Madicaide, aktualny krach mieszkaniowy, robiący bokami dolar i groźbę bankructwa kolejnych – potężnych do niedawna – firm finansowych.

Dlatego pewnie kolejka cudzoziemców chętnych do zamieszkania na stałe w Stanach Zjednoczonych zaczyna się kurczyć. Trudno jednak uwierzyć, by zniknęła zupełnie. Bo, mimo licznych ostatnio problemów gospodarczych, Ameryka wciąż jest krajem wielkich szans. To dla dodania otuchy tym, którzy w poszukiwaniu szans ciągną do Ameryki, Emma Lazarus napisała, że ”... podniesie wyżej lampę przy złotych wrotach”.
Wojciech Minicz
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama