W ub. tygodniu 73-letnia Eloisa Tamez przegrała ostatnią rundę walki z amerykańskim rządem. Sędzia polecił, by wpuściła waszyngtońską firmę geodezyjną na swoją ziemię w pobliżu Brownsville w Teksasie. Własność pani Tamez leży na drodze planowanego muru granicznego. Kobieta obawia się, że ziemia, która należy do jej rodziny od XVIII wieku, zostanie zagarnięta przez rząd. Ma ku temu konkretne powody.
Sekretarz Departamentu Bezpieczeństwa Kraju, Michael Chertoff, zniósł ostatnio ponad 30 praw, które przeszkadzały w przystąpieniu do budowy ogrodzenia. Nie zwracał uwagi na zastrzeżenia mieszkańców i lokalnych władz, lekceważył przepisy chroniące środowisko.
Znacznie łagodniej potraktował bogatych właścicieli ziemskich i osoby z koneksjaami politycznymi. Ogrodzenie, które będzie przebiegać przez ziemie wielu obywateli, ominie pola golfowe należące do kurortu River Bend. Nie naruszy gruntów gorących zwolenników prez. Busha z rodziny Hunt, choć przyczyni się do ruiny rezerwatów przyrody. Dwa z nich znajdą się po stronie meksykańskiej i najprawdopodobniej zostaną zamknięte.
Chertoff utrzymuje, że ogrodzenie musi powstać, ponieważ Amerykanie domagają się umocnienia bezpieczeństwa granic. Tymczasem dwa sondaże opinii publicznej, przeprowadzone przez CBS i CNN, wskazują że Amerykanie plasują nielegalną imigrację na końcu listy krajowych problemów.
Gubernator Teksasu Rick Perry uznał wznoszenie ogrodzenia za marnowanie czasu i pieniędzy. Ogrodzenie nie rozwiąże imigracyjnego kryzysu. Skieruje strumień imigrantów do innych przejść wzdłuż liczącej 2000 mil granicy. W żaden sposób nie wpłynie na obecność 12 milionów nielegalnych imigrantów, którzy już znajdują się w USA. W rzeczywistości blisko połowa tych ludzi przybyła tu legalnie i pozostała po wygaśnięciu wizy.
Oddzielnym problemem jest to, że Kongres scedował na Chertoffa zbyt rozległe uprawnienia. W 2005 roku, gdy republikanie dominowali w obu izbach Kongresu, przyznano mu przywilej znoszenia praw, gdy uzna, że kolidują z zadaniami, jakie sobie wyznaczy (w tym przypadku wystawienie granicznego ogrodzenia). Równocześnie wydano federalnym sądom zakaz podważania jego decyzji, co z kolei jest niezgodne z konstytucyjnie gwarantowanym systemem "checks and balances". Obrońcy naturalnego środowiska, w tym Sierra Club, wystosowali petycję do Sądu Najwyższego o odwołanie nadzwyczajnych przywilejów przyznanych sekr.
Chertoffowi. Kongres również powinien zająć się tą sprawą. Jeśli do tego nie dojdzie, to Chertoff będzie miał wolną rękę w niszczeniu ekosystemów, swobodnej interpretacji ustaw i lekceważeniu praw obywateli, takich jak Eloisa Tamez. Jest rzeczą nadzwyczaj przykrą, że godzimy się na pomijanie Konstytucji w zamian za potężny i niepotrzebny monument amerykańskiego poczucia zagrożenia, jakim jest graniczne ogrodzenie.
(USA Today – eg)
Odbiera nei z iem pod płot granczny
- 04/23/2008 08:14 PM
Reklama








