Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
poniedziałek, 8 grudnia 2025 21:29
Reklama KD Market

Emigracyjne strofy

Jezuicki Ośrodek Milenijny znów gościł poetę. Tym razem uczestniczyliśmy w wieczorze poetycko-muzycznym Władysława Panasiuka, chicagowskiego poety. Przybyło wielu miłośników poezji, by posłuchać lirycznych strof. Panasiuk to interesujący poeta, potrafi portretować skomplikowaną rzeczywistość, a jego wiersze budzą uśpione serca, pukają do ludzkiej duszy.

Czasem przypomina dżentelmena z pierwszej połowy XX wieku, zawsze nienaganny, poprawny, z manierami. Poeta wydaje się być ponad wszystkim, z godnością i honorem brnie przez życie, rozdając wszystkim swą dobroć, swój odmienny liryczny świat. Panasiuk został poetą dopiero na emigracji.

To emigracyjne tęsknoty zapewne kazały mu przelewać na papier swoje myśli.
W jego twórczości uderza sentymentalizm i naturalizm. Poeta portretuje świat takim, jakim go widzi, a może takim, o jakim marzy. Jego pierwsze tomiki poezji to strofy pełne barw i kolorów, zapachu polskiej ziemi. Wydaje się, że na początku swej twórczości poeta nie dbał specjalnie o formę wiersza, jakby się śpieszył. W rymowanych strofach przekazał wszystkie swoje marzenia i tęsknoty, swój zachwyt nad życiem i kolorytem piękna.

Następne tomiki wierszy stają się bardziej wyrafinowane, jego poetyckie “ja” staje się bardziej określone, bardziej wyszukane poetycko, rytm wzmacniający przez odległy rym, fraza jest inna, obrazowanie jest inne, w tych wierszach jest więcej syntezy, uniwersalizmu i doskonałości. Ale wróćmy do wieczoru poetycko-muzycznego zatytułowanego “Życie”. Poezję Panasiuka recytowali poeci, aktorzy i dziennikarze. Prezenterzy byli doskonali. Wieczór rozpoczęła Julitta Mroczkowska, ze wspaniałą dykcją i dużą ekspresją. Jej uroda i talent sprawiły, że wszyscy wpatrzeni byli w nią niczym w boginię poezji. Potem Lidia Dzieża (poetka) recytowała swym aksamitnym głosem wiersze o matce, o religii i przyrodzie.

Alina Szymczyk indagowała na scenie poetę, chcąc go odsłonić choć tochę... intelektualnie. Władysław miał wspaniałe riposty. Powiedział, że lubi Norwida, Słonimskiego, Lechonia i Stachurę. Kocha też poezję śpiewaną i ... Ewę Demarczyk.

Na scenę wkroczyli aktorzy, znana wszystkim Alicja Szymankiewicz i doskonały Stanisław Wojciech Malec. Aktorzy zaczarowali publiczność. Recytowali z emfazą i ekstazą. A potem aktorzy z Teatru Ludowego Rzepicha śpiewali wiersze Panasiuka, akompaniował duet akordeonowy o. Władysława Gryzło i Stanisława Zielińskiego. Były też wersje instrumentalne tego znakomitego duetu. Alina Szymczyk podkreśliła, że wiersze Panasiuka są idealne do śpiewu, bardzo melodyjne i z łatwością pisze się do nich muzykę. Kiedyś poezja była przecież śpiewana, a nie mówiona. Przyszła kolej na Sylwestra Skórę, dziennikarza radiowego. Czytał tekst “Smotni wśród wielu”. Nagle świat stał się inny, bo proza przecież dostarcza odmiennych wrażeń. Sylwester brzmiał jak trybun.

Twórczość Władysława Panasiuka ma różne oblicza. Jest autentyczna i nośna, żywa i wołająca. Poeta pięknie pisze o matce, o swoich synach, o papieżu, o religii, o przyrodzie. Tamten pozostawiony gdzieś polski świat jest ciągle dla niego natchnieniem tu, na obczyźnie.

Janusz Kopeć
Zdjęcia: Andrzej Baraniak
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama