Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
poniedziałek, 8 grudnia 2025 21:30
Reklama KD Market

Jamestown - Nowa Polska VI

Stefański umoczył pióro w inkauście... Uśmiechnął się do wspomnień.. Jakże łatwo teraz było spisywać stare dzieje... Odwaga była potrzebna wówczas, gdy na niewielkiej łupinie przemierzali bezkresny Atlantyk... Pociągnął łyk wina, jedna z kropel spadła na papier. Starł ją rękawem. I w tym miejscu pisał dalej...

- Droga przed nami długa była... jak długa, żaden tak naprawdę nie wiedział... Z nas wszystkich na pokładzie, tylko admirał Newport całą drogę uprzednio w obie strony przebył. Nikt inny... Aż strach pomyśleć, co by było, gdyby on drogi zapomniał, albo gdyby na gorączkę, jak ów Szkot, zapadł... Ale już od pierwszych dni konflikt się wywiązał między tym naszym... hrabią Łowickim, a Janem Bogdanem... Wiadomo, o co szło... Łowicki uważał się za naszego dowódcę, a Bogdanowi było to nie w smak... Bogdan to był swój chłop, a nie taki londyński paniczyk, jak ten Łowicki... Traktował nas, jak coś gorszego, a angielscy panowie i tak się z niego ukradkiem wyśmiewali, że na siłę angielski chce być, a nie jest i nie będzie, choćby nie wiem jak się starał...

Minął kolejny tydzień żeglugi. Nikomu nie było łatwo, ludzie denerwowali się z byle powodu. Najgorsza była niepewność, co przed nami. Czasem nerwy puszczały z byle powodu, ale choć niektórzy wyraźnie szukali zaczepki, do bójek nie dochodziło. Może i z powodu kapitana, który zapowiedział, że obu bijących się zaraz wystawi za burtę na pokarm dla rekinów...

Przez pierwsze dni morze, szemrząc słało ku nam płytką modrą falę. Wieczorne słońca słabo złociło widok mglącym się blaskiem... Za plecami zostawialiśmy wszystko co znaliśmy, co lubiliśmy, kochaliśmy i czego nienawidziliśmy... To wszystko zostało na tamtym brzegu. A tam, gdzie dopiero płynęliśmy wszystko miało być inaczej...

Dni pod pokładem były na ogół takie same. Poranne wyjście na pokład, mycie a właściwie oblewanie się morską wodą, przy okazji mycie pokładu. Niektórzy nie znosili zasolonej wody, bo skóra im pękała, niektórzy mieli liszaje, obrzęki, a nawet ropnie... Z tego brały się zakażenia i choroby... Ale byli i tacy, szczególnie wśród żeglarzy, że woda morska nie robiła wrażenia na ich skórze... Inaczej z pasażerami...
Po szorowaniu pokładu ustawialiśmy się w kolejkę przy kotle. Odbieraliśmy jadło i ustawialiśmy się w drugą kolejkę po wodę pitną... Z każdym dniem przysługiwało jej coraz mniej... I była także samo coraz podlejsza... Zafasowawszy poranny posiłek schodziliśmy na dół, a po jedzeniu niektórzy spali, inni rozmawiali, a byli i tacy którzy grali w kości.

*

Sadowski posiliwszy się w swoim hamaku podstawił ostrożnie stopę na podłodze. Na drugą nie było już miejsca, bo w tym miejscu ułożył się Jurko Mata.
- Posuń się! - poprosił.
- A co, miejsca ci mało?
- No sam widzisz, że nie mam gdzie nóg wyciągnąć...
- To po co masz takie długie?
- Przecie nie utnę... A i pretensji do ojczulka nie wyślę, bo raz, że nie żyje, a dwa, kto by list stąd poniósł?
- Pewnie... Jakbyś jeszcze do tego pisać umiał...
- Ale widzi mi się, że ta podróż tyle potrwa, że i zdążyłbym się nauczyć...
Mata roześmiał się rubasznie... Staszko położył mu rękę na ramieniu.
- Na zgodę mogę ci do kubka gorzałki nalać z mojego przydziału...
- A, nie pogardzę...
Szybko wyciągnął flaszę i rozlał alkohol do dwóch blaszanych kubków...
- To i nie bocz się już na mnie...
Stuknęli się, aż kilka kropel spadło na drewniane wręgi.
- A pewno, nie martw się, jak Kuba Bogu, tak i Bóg Kubie...
- No to, nasze...
Wypili. Akurat zobaczył to Fritz, który ze swoimi grywał w kości...
- Bogdan!
- A czego to?
- Zapytaj no swoich, czy w kości zagrają...
- A o co?
- Jak to o co? Wiadomo, o wodę...
- Chce któryś z Niemcami w kości o wodę zagrać?
Mata prychnął i wzruszył ramionami.
- Nie... Swojej mało, a cudzej nie chcę...
- Ale chyba oni twojej chcą...
- Od mojej wara... - powiedział odrobinę zbyt głośno, ale tak aby wszyscy słyszeli i żaden nie zgłaszał żadnych pretensji. Zmierzył ich wzrokiem, a że był to chłop, nie ułomek i nikt z nim wady szukać nie chciał, więc wszyscy wrócili do swych poprzednich zajęć.
Wtem otworzyły się drzwi, na progu stanął Łowicki... Szlachcic, nieczęsty to gość pod pokładem. Zamilkło. Wszyscy patrzyli na niego z wyczekiwaniem...Podszedł wolno do Maty, który dolewał sobie właśnie gorzałki do kubka.
- Toż ja widzę, że wy gorzałkę pijecie, bez zezwolenia... A ten ancymonek już całkiem pijany... Człeku, przestańcie żłopać gorzałkę... Bo nie na uciechę ją ze sobą zabraliście... Potem się przyda...
- Do czego?
- Jak woda zacznie się psuć i bóle żołądka wam przyjdą, to czym się wtedy leczyć będziecie?
Mata posłał mu ironiczne spojrzenie.
- U mnie dyzenteria... już... teraz całkiem piękna... I trza mi ją leczyć... - parsknął krótkim śmieszkiem. - A i waszmości też by się zdało...
- Ależ... Ależ... - Łowicki był oburzony tym przytykiem. - Dajcie spokój, i już wreszcie przestańcie pić...
Jurko popatrzył mu wyzywająco w oczy i wychylił zawartość kubka do dna. Po czym bezczelnie czknął. Był z siebie najwyraźniej zadowolony... I znów popatrzył Łowickiemu prosto w oczy. Nawet nie podniósł się o milimetr, nawet nie zamarkował ruchu, że chciałby to w ogóle uczynić. Łowicki był czerwony na twarzy i było widać, że chętnie wszcząłby awanturę, a wtedy Jurkowi mogłoby się dostać od dowódcy okrętu... W sukurs przyszedł mu Jan...
- Dobra, Jurko... - powiedział znacząco. - Wystarczy...
- Jak chcesz...
Mata odłożył gąsiorek...
- Bezczelność - syknął Łowicki i szybkim krokiem opuścił kubryk. Kilka głosów, w różnych częściach izby, zaniosło się śmiechem, ale pod groźnym spojrzeniem Jana Bogdana nikt nic nie powiedział...
Niektórzy wrócili do drzemki, a inni do swych codziennych zajęć. Czyścili broń, przesypywali proch w rogach... Ktoś ostrzył osełką toporek...
Tak męczyli się od czterdziestu dni... Ziemię zobaczyli dopiero 1 października 1608 roku. Do Wirginii nie dopłynęło szesnastu. Oddali ducha z gorączki i dyzenterii... Pochłonął ich ocean...
CDN.
Andrzej Dudziński
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama