– Pozwoli pan, że zanim rozpoczniemy rozmowę o muzyce zapytam o przebieg pana dotychczasowej kariery prawniczej.
W zawodzie prawnika pracuję już ponad 36 lat, a od 1973 roku jestem sędzią w zakresie prawa karnego. Po 1990 roku zostałem prezesem Sądu Wojewódzkiego w Radomiu. Po czterech latach przeszedłem do Sądu Apelacyjnego w Warszawie, gdzie orzekałem w sprawach karnych.
W latach 1997 do 2000 byłem dyrektorem Departamentu Sądów Ministerstwa Sprawiedliwości. Dopiero w roku 2004 wybrany zostałem przez gremium sędziowskie, na okres 6-letniej kadencji, prezesem Sądu Apelacyjnego w Warszawie.
Warszawski Sąd Apelacyjny nadzoruje działalność 23 sądów rejonowych zatrudniających ponad 5 tysięcy prawników. Tak więc pracy mam bardzo dużo, a mało, niestety, czasu na fortepian.
– Wygląda więc na to, że muzyczna pasja stanowi dla pana odskocznię od niewątpliwie stresującej pracy zawodowej sędziego orzekającego i to w sprawach karnych. Czy pana zainteresowania muzyczne rozwijały się równolegle z karierą prawniczą?
Zamiłowanie do muzyki wyniosłem z rodzinnego domu, a muzyki uczyłem się uczęszczając już do szkoły podstawowej. Następnie do matury pobierałem lekcje prywatnie, a specjalnością moją stał się fortepian. Od samego początku moim ulubionym kierunkiem był jazz, z którym związałem się serdecznymi więzami jeszcze w okresie studiów. Grywałem w studenckich klubach oraz nawiązałem kontakt z Polskim Stowarzyszeniem Jazzowym, w którym sprawuję obecnie, już drugą kadencję, funkcję wiceprezesa.
I słusznie pan zauważył, że w okresach intensywnej pracy sędziowskiej, gdy na co dzień miałem do czynienia z rozbojami, zabójstwami i mordami zagrożonymi najwyższym wymiarem sprawiedliwości, muzyka była dla mnie znakomitą odskocznią, traktowałem ją niemal jak jakiś narkotyk.
– Koncertował pan jako leader zespołu "The Swing Trio", a w 2005 roku, wraz z Krzysztofem Sadowskim i Mieczysławem Mazurem, nagrał pan płytę "Piano Jazz Trio". Jednocześnie jest pan krytykiem muzycznym, stałym współpracownikiem magazynu "Jazz Forum" oraz prowadził pan radiowe audycje "W jazzowym tonie". Jeśli do tego dodam, że jest pan autorem monografii o niewidomym pianiście Mieczysławie Koszu, gromadzi materiały do następnego opracowania z historii polskiej muzyki jazzowej pracując nadal zawodowo jako prezes Sądu Apelacyjnego, to muszę przyznać, że jawi mi się pan sędzia jako prawdziwy tytan pracy.
Samobójcza śmierć pochodzącego z Zamojszczyzny pianisty Mieczysława Kosza, co do której mam wątpliwości, czy nie był to nieszczęśliwy wypadek, zainspirowała mnie do napisania na ten temat książki. Poznałem wówczas ciekawe środowisko pianistów jazzowych, co w okresie późniejszym podsunęło mi pomysł napisania monografii o polskiej muzyce i muzykach jazzowych okresu dwudziestolecia międzywojennego.
W 2003 roku otrzymałem na ten cel stypendium ministra kultury i przez ostatnie 5 lat z uporem gromadziłem materiały. Książka będzie stanowiła kompendium wiedzy o profesjonalnych muzykach, aranżerach i dyrygentach, o muzycznym repertuarze oraz miejscach, gdzie był w dwudziestoleciu międzywojennym w Polsce prezentowany.
– Czy mogę zapytać, jaki jest powód pana obecnej wizyty amerykańskiej?
Wymienię dwa. Pierwszy raczej z zakresu doznań estetycznych, ponieważ do tego sprowadziła się w zasadzie moja wizyta w Nowym Orleanie, kolebce jazzu. Miasto to zrobiło na mnie niesamowite wrażenie, bowiem grają tam jazz na rogu niemal każdej ulicy. I to jak grają...
A powód drugi, zasadniczy wiąże się z moim opracowaniem, które szykuję do druku. Pomimo zgromadzonego w pokaźnej ilości materiału, nadal są w nim luki, o pewnych muzykach nic nie wiem oprócz tego, że przed laty los rzucił ich do Ameryki.
Dysponuję listą kilkunastu nazwisk muzyków, którzy może nie stanowią czołówki, ale występowali jako szefowie różnych orkiestr. Wielu z nich podczas wojny przedostało się do Stanów Zjednoczonych i tu nadal byli aktywni jako muzycy.
Chciałbym uzyskać na ich temat jakieś informacje i stąd, korzystając z łam "Dziennika Związkowego", apeluję do amerykańskiej Polonii o pomoc w tym zakresie. Każda informacja, nawet pozornie błaha, na temat interesujących mnie osób, których wykaz przedstawiam w załączeniu, będzie bardzo cenna.
– Panie sędzio, dziękując za interesującą rozmowę życzę kolejnego wydawniczego sukcesu, jakim niewątpliwie będzie monografia o polskiej muzyce jazzowej okresu dwudziestolecia międzywojennego.
Temida” zauroczona jazzową partyturą - z prezesem Sądu Apelacyjnego w Warszawie i wiceprezesem Polskiego Stowarzyszenia Jazzowego, sędzią Krzysztofem Karpińskim, rozmawia Wojciech Białasiewicz
- 05/15/2008 04:53 AM
Reklama








