Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 12 grudnia 2025 08:22
Reklama KD Market

Historia i Barack Obama - O Polonii i Ameryce

„Kto nie zna przeszłości ten nie potrafi właściwie ocenić teraźniejszości i budować przyszłości” – tę sentencję należałoby zadedykować czołowemu kandydatowi do nominacji prezydenckiej z ramienia Partii Demokratycznej – senatorowi Barackowi Obamie.

W przemówieniu wygłoszonym po zwycięstwie w prawyborach w Północnej Karolinie, które ostatecznie przypieczętowało jego przewagę nad senator Hillary Clinton, Obama bronił złożonej wcześniej obietnicy wyborczej, że jako prezydent spotka się bez żadnych warunków wstępnych z wrogami Stanów Zjednoczonych.

„Ufam Amerykanom, że zrozumieją, iż takie negocjacje nie są objawem słabości, lecz mądrości, by rozmawiać nie tylko z naszymi przyjaciółmi, ale z naszymi wrogami jak czynili to Roosevelt, Kennedy i Truman.”

Dociekliwe amerykańskie media, które zazwyczaj analizują każde słowo kandydatów, tym razem nie zareagowały. Wyjątkiem okazał się największy niezależny portal polityczny RealClearPolitics z siedzibą w Chicago. Wytknął on Obamie, że się myli, bo nie zna historii.

Należałoby założyć, że Roosevelt, którego wymienił Obama, to Franklin D. Roosevelt. Wrogami Stanów Zjednoczonych w owym czasie były hitlerowskie Niemcy i rządzący nimi Adolf Hitler, faszystowskie Włochy rządzone przez Benito Mussoliniego oraz militarystyczna Japonia rządzona przez Hideki Tojo. Wbrew temu co twierdzi Barack Obama, Franklin D. Roosevelt nie negocjował z żadnym z nich, a gdy wybuchła wojna, jedynym jego celem było doprowadzenie do bezwarunkowej kapitulacji wrogów. Roosevelt zmarł, zanim Ameryka odniosła zwycięstwo. Jego następcą został Harry Truman, który nie zmienił polityki swego poprzednika i doprowadził, bez żadnych negocjacji z wrogami, do ostatecznego zwycięstwa, a gdy w 1950 roku Korea Północna dokonała inwazji na Koreę Południową, Truman nie negocjował z koreańskim dyktatorem Kim Il Sungiem, tylko wysłał wojska, by odeprzeć agresję. Być może Obama miał na myśli spotkania prezydenta Roosevelta ze Stalinem w Teheranie w 1943 roku oraz spotkania Trumana i Roosevelta ze Stalinem w Jałcie i Poczdamie w 1945 roku. Ale wtedy Stalin był jeszcze sojusznikiem USA. Trzeba przyznać, że ewidentnym błędem i naiwnością Ameryki było wtedy oddanie w ręce Stalina Europy Wschodniej, ale gdy poniewczasie okazało się to oczywiste, Truman nie spotykał się ze Stalinem, lecz za wszelką cenę postanowił ograniczyć wpływy ZSRR wysłając pomoc wojskową do Grecji, wprowadzając Plan Marshalla i ratując berlińczyków przed blokadą sowiecką.
Co do prezydenta Johna F. Kennedy’ego to owszem spotkał się on w 1961 roku w Wiedniu z przywódcą ZSRR Nikitą Chruszczowem. Jednak, według historyków, Chruszczow błędnie ocenił Kennedy’go, jako młodego i niedoświadczonego polityka, którego można zastraszyć. Tymczasem ten młody polityk doprowadził do zwycięstwa Ameryki w kryzysie kubańskim, bo miał za sobą doświadczenia bojowe z II wojny światowej i 14 lat w Kongresie USA, zanim został prezydentem. Senator Obama nie ma żadnego doświadczenia wojskowego i tylko niewielkie w polityce.

Zapewne najbliższą analogią do wyrażonej przez Obamę chęci spotkania z antyamerykańskimi dyktatorami, jak prezydent Iranu – Mahmoud Ahmadinejad, jest podróż, którą we wrześniu 1938 odbyli do Monachium brytyjski premier Nevill Chamberlain oraz francuski premier Eduorad Daladier, którzy chcieli tam wynegocjować pokój z Adolfem Hitlerem. Jak wiadomo z historii, owe próby negocjacji nie przyniosły zbyt pozytywnych rezultatów i Barack Obama powinien o tym pamiętać.
Wojciech Minicz
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama