Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 12 grudnia 2025 10:24
Reklama KD Market

Koni żal - O Polonii i Ameryce

Oprócz tradycyjnych więzów i wspólnych deklaracji o umiłowaniu wolności, Polaków i Amerykanów łączy sentyment do... koni. Dowodami są polski kawalerzysta i amerykański kowboj. Polska słynie ze swych stadnin, specjalizujących się w hodowli koni arabskich, a dla Amerykanów samochód o nazwie „Mustang” jest już od dwóch generacji autem kultowym. Gorzej mają się w Ameryce żywe mustangi.

Wzrost cen żywności powoduje, że niedożywienie lub wręcz głód doskwiera już nie tylko co uboższym Amerykanom, ale także koniom. Drożyzna na rynku pasz oraz wprowadzony pod naciskiem organizacji ochrony zwierząt zakaz uboju koni w USA przyczyniają się do tego, że w zachodnich stanach przybywa porzuconych koni. Wiele z nich puszczonych luzem głoduje i pada z dala od ludzi, którym koń – jak żadne ze zwierząt – z oddaniem służy. Właściciele koni decydują się na wypuszczenie ich na pustkowia Zachodu, bo nie stać ich na utrzymanie zwierząt. Bywa, że konie pochodzą z gospodarstw odebranych właścicielom przez banki za niespłacanie pożyczek.

Prawdziwa eksplozja porzuconych koni nastąpiła pod koniec ubiegłego roku. Starają się temu zaradzić prowadzone przez ochotników i finansowane ze społecznych zbiórek „sierocińce” dla koni jak Dreamcatchers Sanctuary w Kolorado czy Orphan Acres w Idaho. Ale nie starcza środków, a problem nie ogranicza się tylko do stanów niegdysiejszego Dzikiego Zachodu. W ubiegłym tygodniu na farmie w środkowej Florydzie odkryto blisko 120 głodujących koni, którymi opiekowała się jedna kobieta, nie dająca sobie rady z utrzymaniem tak licznego stada.

Oprócz problemów natury ekonomicznej, przyczyniających się do końskiego kryzysu, wpływ na jego nasilanie się ma zaprzestanie uboju koni do celów spożywczych. Ostatnie trzy amerykańskie rzeźnie, które się tym zajmowały, zamknięto w ubiegłym roku na mocy wyroków sądowych. Tymczasem w USA przybywa starych, niesprawnych koni, które przedtem wysyłano do rzeźni. Teraz nie bardzo wiadomo co z nimi robić. Dowożenie ich do odległej specjalistycznej kanadyjskiej rzeźni w Albercie stało się bardzo drogie ze względu na ceny paliwa i konieczność sprostania surowym przepisom dotyczącym przewozu zwierząt ciężarówkami.

Organizacje ochrony zwierząt, które swymi protestami przyczyniły się do zamknięcia rzeźni końskich w Ameryce nie wydają się dostrzegać skutków swego działania. Tymczasem konsekwencją całkowitego zakazu uboju koni są cierpienia i konanie starszych zwierząt, którym nie pomagają nawet interwencje weterynarzy. Według hodowców koni, pozostaje jeszcze wysyłka do rzeźni w Meksyku, ale to chyba najgorsze z rozwiązań, bo warunki panujące w tamtejszych ubojniach są ponoć straszne. Na amerykańskich farmach specjalizujących się w hodowli koni ogranicza się już mnożenie tych zwierząt, by zapobiec problemom z ich utrzymaniem. Hodowcy twierdzą, że ludzie protestujący przeciw ubojowi koni powinni przygarniać stare, głodujące zwierzęta, ale oni wcale się ku temu nie kwapią.

I tak dobre, niewątpliwie, intencje miłośników zwierząt spowodowały narastanie problemu, któremu trudno będzie zaradzić.
Wojciech Minicz
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama