Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 12 grudnia 2025 10:44
Reklama KD Market

To zdarza się tylko raz

Czasami otrzymujesz tylko jedną szansę, aby spełnić swe marzenia. Więc kiedy uliczny muzyk spotyka ładną i bojową dziewczynę, która jest pianistką, oboje podejmują decyzję, że nie mają nic i wszystko do stracenia. Podczas gorączkowego tygodnia piszą, wykonują i nagrywają niezwykły cykl piosenek równie spontanicznych i uduchowionych, jak ich nieprawdopodobny romans.

Ta prawdziwie niezapomniana mieszanka transcendentnej muzyki pop i w sposób naturalistyczny opowiedzianej historii jest absolutnie hipnotyzująca, ponieważ coś tak pasjonującego i oryginalnego zdarza się tylko... raz.

Słowa te czytamy na okładce DVD z irlandzkim filmem “Once”, który od pojawienia się w 2007 roku na ekranach kin z miejsca osiągnął nieprawdopodobną popularność, czarując niezwykłą magiczną muzyką i równie magiczną historią pary odtwórców głównych ról.

Autorem scenariusza i reżyserem filmu jest John Carney. Bohaterami filmu są nie aktorzy, ale muzycy: Glen Hansard – lider popularnego irlandzkiego zespołu rockowego “The Frames” i Marketa Irglova – Czeszka grająca na pianinie i śpiewająca. Oboje grają borykających się z problemami finansowymi muzyków. Film, nakręcony w ciągu zaledwie 17 dni za jedyne 160 tys. dolarów, otrzymał entuzjastyczne recenzje i nagrody. Jedna z piosenek z filmu “Once” – “Falling slowly” – zdobyła w tym roku Oscara. “Once” to z pewnością film, który warto obejrzeć więcej niż raz.

Ale fenomen “Once” polega na tym, że to nie tylko film. To również prawdziwa historia miłości dwojga ludzi – bohaterów filmu, ale i pary poza filmem – Glena Hansarda i Markety Irglovej. “Once” wreszcie to także koncerty tego niezwykłego duetu, będące jakoby kontynuacją historii filmowej. “Once” to po prostu hasło kojarzące się z czymś tak pasjonującym i oryginalnym co zdarza się tylko raz.

Glen Hansard Marketa Irglova wraz z kwartetem muzyków zespołu “Țhe Frames” odbywają właśnie wielkie tournee koncertowe prowadzące poprzez Illinois, Kolorado, Nowy Jork, Ontario, Ohio, Teksas, Arizonę i Kalifornię. Trzy koncerty odbyły się w czerwcu w Chicago. Bilety na nie zostały wyprzedane w ciągu 15 minut! Przy wypełnionej do ostatniego miejsca sali Chicago Theatre Glen Hansard i Marketa Irglova znów czarowali pełną entuzjazmu publiczność swymi piosenkami, publiczność reagującą podobnie, jak rok temu na film.
“Once” to bardzo osobliwy film, chociażby z tego powodu, że choć jest o dwojgu ludziach, których muzyka zbliżyła, połączyła i rozpaliła do tego stopnia, że wydawałoby się, że ich niezwyczajny romans skończy się nieuchronnie w łóżku lub przynajmniej pocałunkiem, nic takiego się nie dzieje. To Glen Hansard zresztą poprosił reżysera, aby ten zrezygnował z pomysłu sceny z pocałunkiem. Muzyka bowiem wydaje się tu być najważniejsza. Dzięki niej bohaterowie filmu się poznają, dzięki niej przeżywają coś bardzo pięknego, co trudno nawet nazwać zwykłym romansem, poprzez muzykę, poprzez te magiczne piosenki film opowiada o ich sprawach, przeżyciach, smutkach i cierpieniach.

Wreszcie także jest to film, który w nieprawdopodobnie sugestywny sposób opowiada o radości tworzenia muzyki. Scena z filmu, kiedy muzycy przez całą noc nagrywają piosenki, jest jedną z najpiękniejszych. Właściciel studia, na początku sceptycznie nastawiony do muzyków, stopniowo odkrywa cudowną magię tych utworów. Kulminacja następuje nad ranem. Kończy się nagrywanie i wszyscy zdają sobie sprawę, że to, co stworzyli, jest naprawdę piękne. Nic więc nie może zmącić tego piękna w filmie poza duchowo przeżywanym uczuciem między Chłopcem i Dziewczyną (nie mają oni w filmie nawet imienia).

Mimo że nie jest to film całkowicie muzyczny, słuchamy tu całych piosenek, ponieważ Chłopiec i Dziewczyna w nich właśnie wyśpiewują swe życie. Sztuka staje się życiem, a życie sztuką. W trakcie nagrywania filmu powstaje na naszych oczach historia dwojga ludzi, którzy przeżywają coś nieuchwytnego, co zdarza się tylko raz. Kiedy Dziewczyna śpiewa “I don’t know you but I want you...” (Nie znam cię, ale chcę cię...) jesteśmy świadkami narodzin uczucia, iskrzącego się marzenia rodzącej się miłości. Ale tak naprawdę nie wiemy, co się potem zdarzy. Oni też nie wiedzą. To, co się już zdarzyło, zdarza się tylko raz. Sprawiły to piosenki unoszące muzyków (publiczność też) oraz pasja spełnienia muzycznego marzenia. To ta sama pasja przyciągnie do siebie dwoje bohaterów – w filmie i poza nim.

“Once” to nie tylko osobliwy film. To także bardzo osobisty film dla Glena Hansarda i Markety Irglovej. W filmie para rozstaje się. Chłopiec wraca do swej dawnej miłości i wyjeżdża do Londynu, do Dziewczny wraca z Czech mąż. Ten niezwykły romans ma jednak szczęśliwe zakończenie w rzeczywistości. Hansard i Irglova są parą, a swoje marzenia muzyczne spełniają podczas wspaniale przyjmowanych wszędzie koncertów.

Znają się od dawna. Ojciec Markety jest muzykiem i fanem zespołu “The Frames”. To on zorganizował dla nich koncerty w Czechach i to on gościł Hansarda u siebie w domu przez trzy miesiące. Tam Glen pisał piosenki, a Marketa – wówczas kilkunastoletnia – grała na pianinie i także śpiewała. W końcu razem nagrali w Pradze album “The Swell Season”, który ukazał się w 2005 roku. Ta historia częściowo posłużyła jako scenariusz filmu “Once”. Dziś ta niezwykła para koncertuje w USA i Europie, wzbudzając wszędzie ogromny entuzjazm.

Po występie w Chicago Theatre Andy Downing pisał w “Chicago Tribune” o niezwykle sentymentalnych piosenkach, piosenkach pełnych słodkiej melancholii, wykonywanych przez tę parę muzyków. Podobnie, jak w filmie, na scenie czuje się, że są związani uczuciowo, co nadaje wykonywanym utworom jeszcze większej emocjonalnej siły. Recenzent podkreśla, że jednym z kulminacyjnych momentów koncertu był ten, kiedy Glen Hansard stał na scenie i sam bez akompaniamentu muzyków wykonał otwierającą “Once” piosenkę “When Your Mind’s Made Up”.

“Once” to fenomen. To magiczny film. To magiczna muzyka. To magiczny duet. To coś, co zdarza się tylko raz.
P.S. Warto dodać, że w kwartecie muzyków zespołu “The Frames”, towarzyszących solistom podczas wspomnianego tournee, jest Robert Bochnik – gitarzysta. Robert, który ukończył inżynierię dźwięku na Uniwersytecie DePaul, pracował nad miksowaniem ścieżki dźwiękowej do filmu “Once”. Rodzice Roberta są Polakami. Przyjechali do Chicago w latach 50. i 60. Ojciec Sanisław jest sybirakiem. Robert jest dumny ze swego polskiego pochodzenia. Ukończył polską szkołę im. św. Maksymiliana Kolbe i należał do chicagowskiego hufca “Warta” Związku Harcerstwa Polskiego. Chętnie czyta książki z historii Polski. Czuje się Polakiem. Wywiad z Robertem ukazał się w marcu w “Kalejdoskopie”.
Joanna Kmieć
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama