Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
czwartek, 11 grudnia 2025 19:00
Reklama KD Market

Polonia gruzińska - rozmowa z Mananą Gelashvili – dyrektorem polskiej szkoły w Tbilisi

– Polonia gruzińska należy nadal do najmniej znanych na świecie…
Polonia gruzińska to pierwsza emigracja, która została wysiedlona z Polski w wyniku walk przeciw caratowi, czyli początek i druga połowa XIX wieku. Byli to głównie żołnierze, którzy uczestniczyli w powstaniach narodowych i zostali zesłani na Kaukaz za wrogą caratowi działalność polityczną. Masowy napływ Polaków na Kaukaz rozpoczął się w roku 1832. Gruzja stała się wtedy miejscem zesłania dla tysięcy polskich „buntowników”. Zazwyczaj kierowano ich do carskich garnizonów. Zdecydowaną większość polskich zesłańców stanowili mężczyźni, choć zdarzały się również i kobiety.


W pierwszej dekadzie XX stulecia w Tbilisi mieszkało blisko 20 tysięcy Polaków i Gruzinów polskiego pochodzenia. Było to największe skupisko Polaków na całym Kaukazie. Polacy szukali w Tbilisi lepszych warunków  życia. Byli wśród nich prawnicy i urzędnicy, inżynierowie i  technicy, specjaliści od sadownictwa i ogrodnictwa, kupcy i przemysłowcy.

W latach 1918-1924, mimo utrudnień ze strony władzy sowieckiej, większość Polaków wyjechała z Gruzji. Według oficjalnych danych republikańskich, z roku 1926, pozostało tam zaledwie 3159 Polaków, choć wielu Polaków miało wpisaną w paszport narodowość rosyjską lub ukraińską.

– Dziś nadal na terytorium Gruzji żyją Polacy…
W chwili obecnej Polonię w Gruzji, choć nie ma oficjalnych danych, szacuje się na ok. 8.tys. osób, zamieszkujących głównie stołeczne Tbilisi oraz miejscowości: Achalcyche czy Gombori. W Gruzji nie ma dziś zbyt wielu osób, które deklarują, że są Polakami. Większość z nich uważa się już za Gruzinów posiadających polskie korzenie i mających polskiego przodka. Mimo że czują się Gruzinami, to jednak mają głęboką świadomość polskiego pochodzenia.
Od samego też początku Polacy byli w Gruzji bardzo dobrze przyjmowani. Gruzja była zawsze krajem bardzo gościnnym, a Polaków darzyła bardzo dużą solidarnością. Oba bowiem nasze narody mają podobne spojrzenie na patriotyzm i podobną historię. To nasze wzajemne współczucie sobie, w dobrym tego słowa znaczeniu, sprawiają, że Polacy i Gruzini czują się sobie bardzo bliscy.

– A jakie są pani związki z Polską?
Zacznę od tego, że ja jestem rodowitą Gruzinką, mam babcię Ukrainkę, a z kolei jej babcia była Polką, więc polskie korzenie są bardzo, bardzo dalekie, nawet nie udokumentowane. Kiedy miałam 10 lat, razem ze swoją rodziną, przyjechałam do Polski. Zamieszkaliśmy pod Warszawą. Mój ojciec architekt był pracownikiem kontraktowym i dostał pracę w firmie polsko-rosyjskiej. W Polsce, dokładnie w Wołominie, ukończyłam szkołę podstawową i dwie klasy liceum ogólnokształcącego. Kiedy miałam 17 lat wróciliśmy do Gruzji, gdzie od roku 2000 studiowałam prawo. Wychowując się w Polsce zaznałam bardzo dużo ciepła ze strony nauczycieli oraz dyrekcji szkoły.

To był dla nas wszystkich wspaniały okres, którego nigdy nie zapomnę. Nic więc dziwnego, że będąc już w Gruzji skontaktowałam się z katedrą slawistyki na Uniwersytecie w Tbilisi. Tam uzyskałam telefon do pani Małgorzaty Pawlak, która zaprosiła mnie na uroczyste otwarcie roku szkolnego w polskiej szkole. Byłam pod wrażeniem ludzi i atmosfery tam panującej. Zdecydowałam się prawie natychmiast. Podjęłam w niej pracę i od roku 2001 przez kolejne trzy lata byłam tam nauczycielką, a dziś jestem dyrektorką.
Mam nadal ogromną przyjemność pracować na rzecz Polski. Chcę się w ten sposób odwdzięczyć Polakom za to ciepło, którego u nich doznałam jako dziecko i nastolatka.

– Polska szkoła w Gruzji działa już kilka lat...
Dokładnie 10 lat. Początki jednak nie były wcale łatwe. Wtedy w Gruzji nie było nawet prądu i musieliśmy pracować przy świetle świec. Teraz już jest łatwiej. Szkoła mieści się w budynku, który wynajmujemy dzięki dotacji ze Stowarzyszenia „Wspólnota Polska”. Mamy tam cztery sale lekcyjne oraz jedną z dużą sceną, z której bardzo często korzystamy. Tam odbywają się próby i występy naszego polonijnego teatrzyku dziecięcego „Melpomena”. Nasze dzieci grają głównie bajki, zarówno polskie jak i gruzińskie, tłumaczone na język polski. Wystawialiśmy też poważniejsze sztuki mp. Aleksandra Fredry.
Na dużej sali odbywają się ponadto wszystkie akademie, związane z uroczystościami państwowymi i religijnymi w kalendarzu polskim. W naszej szkole nauczamy: języka polskiego, historii i geografii Polski. Są też zajęcia teatralne i nauka tańca. Mamy również chór i zespół pieśni i tańca „Orlęta”. Dzieci uwielbiają chodzić na te zajęcia. Nasza szkoła nie jest rygorystyczna, nie stawiamy w niej żadnych ocen. Dzieci nie mają więc większych stresów związanych z nauką.

Mamy dziś 135 uczniów. Przyjmujemy dzieci w wieku od 7–8 lat aż do 18 roku życia. Zajęcia prowadzone są w sześciu grupach, według zaawansowania i wieku, przez cztery nauczycielki, w tym jedna z nich to ja. Dużo pomaga nam ambasada i konsulat RP oraz Stowarzyszenie „Wspólnota Polska”.
Przy naszej szkole wydawany jest także kwartalnik „Kaukaska Polonia”. Zamieszczamy tam dużo informacji nt współczesnej Polski, znanych Polakach i Gruzinach, którzy mieli styczność z Polską. W wakacje dzieci jeżdżą na kolonię do Polski.

– Ważną rolę w życiu Polonii gruzińskiej odgrywają kobiety...
Kobiety-Polki w Gruzji można podzielić na dwie kategorie: Polki, które przyjechały do Gruzji, i kobiety pochodzenia polskiego. Wszystkie te panie bardzo się cieszą, kiedy po raz pierwszy dowiadują się, że w Tbilisi jest ośrodek polski, do którego można przyprowadzać swoje dzieci i gdzie te dzieci mogą się nauczyć języka swojej babci, czy swoich pradziadków.
Jeżeli chodzi o Polki w Gruzji, to jest głównie emigracja sercowa. Kobiety, które są zrzeszone w naszej organizacji, a szczególnie Małgorzata Pawlak, która jest założycielką naszej szkoły, wyszły za mąż za Gruzina i tak się zaczęły ich przygody z Gruzją. Są też kobiety, które przyjeżdżały do Gruzji robić reportaże i które zakochiwały się w kraju i w Gruzinach.

Nie mogę też nie wspomnieć o pani Henriecie Justyńskiej, która urodziła się w Gruzji, ale w polskiej rodzinie i jest wykładowcą na Akademii Sztuk Pięknych w Tbilisi. Sama jest malarką. Ostatnio wydała książkę „Polscy malarze w Gruzji”.
W Gruzji „polskość” jest inaczej rozumiana niż np. na Ukrainie, gdzie są rodziny, w których mówi się po polsku i tę polskość się pielęgnuje. Jeśli chodzi o Polonię gruzińską, to nasi ludzie mają bardzo głęboką świadomość swoich polskich przodków i z nimi bardzo się chętnie identyfikują. Czują jednak, że nie są Polakami, tylko że mają polskich przodków, z czego są ogromnie dumni. Bardzo też trudno jest dziś udokumentować pochodzenie polskie. Za czasów sowieckich wpisywano bowiem do paszportu narodowość „sowiecką”.

Chcę również powiedzieć, że organizacje polonijne w Gruzji nie kończą się na naszej szkole. W Tbilisi działa druga organizacja – Związek Polaków w Gruzji, którą prowadzi pani prof. Maria Filina, która jest wykładowcą uniwersyteckim.
– Co z planami na przyszłość?

Mamy ich sporo. Chcemy np. nawiązać współpracę z Polonią turecką. Ich Stowarzyszenie działa pod Stambułem, oni są potomkami polskich żołnierzy. Ich młodzież nie mówi po polsku, ponieważ nie ma tam polskiej szkoły. Myślę, że w przyszłości możemy też dojść razem do bardzo fajnych innych projektów.
Rozmawiał:
Leszek Wątróbski
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama