Nie ma miłości większej ponad tę, kiedy oddaje się życie za przyjaciół swoich. Niewielu jest ludzi, którzy potrafiliby złożyć taką ofiarę – w przypadku Jezusa z Nazaretu było to poświęcenie się przede wszystkim za tych, którzy wzgardzili prawdami i przyjaźnią Bożą. Za morze ludzkich grzechów Chrystus rozpostarł ramiona na krzyżu – ludzkie przewinienia były gwoźdźmi, którymi przybito Syna Bożego do dramatycznego drzewa.
Od krzyża właśnie, w czym zgadzają się i katolicy, i protestanci, chrześcijanie różnych sekt i obrządków – rozpoczyna się dobitnie triumf Chrystusa. Śmierć na krzyżu to początek nowego czasu – to preludium zmartwychwstania, umocnienie budowy Kościoła, rozpoczętej przez publiczne nauczanie, to kamień węgielny naszej wiary.
Wiemy z zapisu Ewangelii, jak wyglądało pogrzebanie Jezusa. Józef z Arymtei i Nikodem pochowali Go z pośpiechem w kamiennym grobie według zwyczajów żydowskich, zawijając zwłoki w całun przesycony mirrą i aloesem. I te bolesne, martwe ciało złożono w grobie i zasunięto kamieniem.
A było to wszystko w roku 33, ponieważ, jak wiemy to ze źródeł historycznych, po roku 35 zarówno Piłat jak i Kajfasz nie piastowali już swoich urzędów. Czyli od roku 33 rozpoczyna się triumf Jezusa Ukrzyżowanego, który przez powstanie z martwych, nam wszystkim, którzy w Niego wierzymy, zagwarantował życie wieczne.
Trudno było uwierzyć ówczesnym ludziom, podobnie jak dzisiaj wielu z nas – w Ciała Zmartwychwstanie. Jakże boleśnie doznał tej niewiary św. Paweł, kiedy poszedł nieść dobrą nowinę Grekom. Słuchano chętnie o dziejach Jezusa do chwili, kiedy nadchodził moment opowieści o zmartwychwstaniu. Usłyszawszy o tym z ust apostoła, rozchodzili się zniechęceni ze słowami: „Innym razem cię słuchać będziemy” albo w gorszym wypadku – śmiejąc się szyderczo.
Grecy nie mieli w swojej filozofii tego pierwiastka mistycyzmu co Hebrajczycy – przecież w wielkich wizjach proroków Izraela, Bóg był panem materii i panem życia – od jego woli zależało, czy z pola kości podniosą się żywi ludzie. On to, Bóg Izraela, mówił ustami proroka: „Od czterech wiatrów przyjdź, duchu, i tchnij na tych pobitych a niech ożyją”. „Oto ja otworzę groby wasze i wywiodę was z grobów waszych, ludu mój”. I te zapowiedzi zmartwychwstania mamy również w Księdze Machabejskiej, nadzieję zmartwychwstania zawierają Psalmy Dawida, a prorok Izajasz wołał, że „Bóg odrzuci śmierć na wieki i zdejmie łzy z całej ziemi”. Podobnie nieugięcie wierzył w zmartwychwstanie Hiob, kiedy mówił: „Wiem, że Odkupiciel mój żyje i w dzień ostateczny powstanę z ziemi, i znów obleczony będę w skórę moją, w ciele moim oglądać będę Boga mego, którego ujrzeć mam ja sam, i oczy moje oglądać będą, a nie inny: złożona jest ta nadzieja moja w zanadrzu moim”.
Sam Jezus mówił o swoim zmartwychwstaniu, chociaż początkowo nie znajdował zrozumienia u swoich uczniów. Nauczyciel dawał im wyraźnie do zrozumienia, kim jest: „Jam jest zmarwychwstanie i żywot, kto we mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie, a każdy, kto żyje i wierzy we mnie, nie umrze na wieki”. Ludzie, otaczający Jezusa byli szczęśliwi widząc, że wskrzesza umarłych, dokonuje cudów uzdrowień, rozmnaża chleb i zamienia wodę w wino. I pomimo tych jawnych znaków, jeszcze potrafili się zachwiać w wierze. Może to być pewnym wytłumaczeniem naszych własnych zwątpień i rozterek. Ale pamiętać musimy też o Jego słowach, skierowanych do nas przed wiekami: „Błogosławieni, co nie widzieli a uwierzyli”.
Uczniowie Jezusa głęboko wierzyli, że Jego duch nie mógł umrzeć. To ich „wielkie podniecenie”, a także bojaźń przed nieznanym, miała doprowadzić, iż mieli widzenia. Tak twierdzą ludzie, którzy faktu zmartwychwstania nie przyjęli do wiadomości. Według nich „naiwna wiara i zabobony prostaków z Galilei” doprowadziła do powstania fikcyjnej rzeczywistości, wykreowała świadków zmartwychwstania, stworzyła nowe szczegóły zajść, których nie było. Te metafizyczne wizje to była po prostu fikcja, za którą nie mogła stać rzeczywistość. Potraktowano zwycięstwo Jezusa nad śmiercią jako fantastyczny wymysł, jako objaw zbiorowej halucynacji.
Daniel Rops, autor znakomitej książki „Dzieje Chrystusa”, zauważa jednak słusznie: „Jeżeli apostołowie tak przekręcili rzeczywistość i przeładowali ją tyloma szczegółami, to dlaczego ukazali nam takich świadków zmartwychwstania, którzy – jak na przykład św. Piotr – nie wierzyli w to zdarzenie i podawali je w wątpliwość? O ile zgrabniej byłoby kazać im zawołać: – Byliśmy pewni! Zmartwychwstał! – Poza tym zobaczymy, że życie Jezusa podczas tych czterdziestu dni nie wydaje się takie samo jak poprzednio: Jego ciało wydaje się w tajemniczy sposób uduchowione, wydaje się, że odrzuciło wiele z ograniczeń naszej ludzkiej kondycji”. „Gdyby mit ten był się narodził z bajek apostołów – konkluduje Daniel Rops – czyż byliby zezwolili, by zostały w nim te symptomy tak dziwne? Byłoby zrozumiałe, że kładą nacisk właśnie na materialną, bardzo wyraźnie cielesną stronę Jezusowej postaci”.
Cud zmartwychwstania zmienia nasz pogląd o materii otaczającego nas świata – zmartwychwstanie jest bowiem pogwałceniem racjonalnego, ukształtowanego porządku rzeczy. To, co my dotąd uważaliśmy za stałe i niezmienne, przetacza się w nowe normy i nowe stany – śmierć nie jest czymś trwałym i ostatecznym, a sprawą ostateczną jest życie, które trwać będzie zawsze: „Ten, który z martwych wzbudził Chrystusa, ożywi i wasze śmiertelne ciała duchem swoim w was przebywającym” – woła Apostoł. „Jesteście bowiem zmarłymi i życie wasze jest z Chrystusem w Bogu. Gdy Chrystus, życie wasze, ukaże się, wtedy i wy ukażecie się razem z nim w chwale”.
I pisze św. Paweł w liście do Koryntian: „Jeśli głosimy o Chrystusie, że zmartwychwstał, jakże niektórzy z was mogą mówić, że nie ma zmartwychwstania? Jeśli bowiem nie ma zmartwychwstania, to i Chrystus nie zmartwychwstał. A jeśli Chrystus nie zmartwychwstał, daremne jest tedy przepowiadanie nasze, daremna jest i wiara wasza. Ukazuje się bowiem, żeśmy fałszywymi świadkami, ponieważ przeciwko Bogu świadczymy, że wskrzesił Chrystusa, którego nie wskrzesił, skoro umarli nie powstają z martwych, a jeśli nie powstają, nie powstał też i Chrystus. A jeśli Chrystus nie powstał, daremna jest wiara wasza, dotąd bowiem jesteście w grzechach waszych. Tedy i ci, którzy posnęli w Chrystusie, poginęli. Jeśli tylko w tym życiu pokładamy nadzieję w Chrystusie, nędzniejsi jesteśmy niż wszyscy ludzie. A jednak Chrystus zmartwychwstał jako pierwociny tych, którzy posnęli, bo jak przez człowieka śmierć, tak też przez człowieka i zmartwychwstanie. I jako w Adamie wszyscy umierają, tak też w Chrystusie wszyscy ożywieni będą...”
Nam, ludziom XXI wieku, ta wizja wiecznego życia, gwarantowana zwycięstwem Jezusa Chrystusa nad śmiercią, wydaje się często nierealna i daleka. Choć uczestniczymy w życiu Kościoła, choć śpiewamy „Wesoły nam dzień nastał”, to jednak w zakamarkach naszych serc czyha zwątpienie. Mierzymy Chrystusa naszymi ziemskimi miarami, liczymy wielkość Boga dostępną nam skalą porównań, zapominając, że mogą istnieć wymiary i światy niedostępne dziś dla nas i jakże od naszych doskonalsze i różne. Trudno nam uwierzyć, że w wypadku Jezusa z Nazaretu śmierć oddawała swoją ofiarę, że nastał „Dies Dominica” – Dzień Pański, który stanie się również kiedyś naszym udziałem.
„L
ecz życie Chrystusa – pisze Daniel Rops – jakie znane nam jest z przekazów, utkane jest z cudów i wszystko w nim wybucha oczywistością nadprzyrodzoną. A chcąc oderwać te fakty zdumiewające od tkanki Jego życia, należałoby zniszczyć samą tkankę i zaprzeczyć jej istnieniu, a także poddać w wątpliwość słowa wszystkich świadków. I rzecz jeszcze bardziej zdumiewająca: to życie dokonane w męce odnawia się w sposób wprowadzający nas w osłupienie. Ten Umarły odradza się: mówi, działa, ukazuje się tym, którzy Go znali za życia. A uczniowie Jego powiedzą, że fakty te, urągające wszelkiej logice, są dla nich dowode jak najbardziej formalnym, jak najbardziej bezspornym. (…) On jest tym, którego głos zmusza każdego, kto jest godny imienia człowieka, do pytania: A ty – kimże jesteś? Od chwili, gdy nad Jeziorem Tyberiadzkim wypowiedział słowa swoich błogosławieństw, pojęcia moralne zmieniły znaczenie. Życie Chrystusowe – epizod historyczny wykraczający poza historię – jest nie tylko jakimś tragicznym upokorzeniem rozumu, ale także ostatecznym wyjaśnieniem i miernikiem wszystkiego; z czego czerpie historia swój sens i swoje usprawiedliwienie”.
Pokorna i ufna, niezachwiana wiara jest darem, który nie wszystkim był dany. Stąd my, sceptyczni, racjonalni ludzie, widzący wszystko co nas otacza w ramach wymiernych faktów, wahamy się często, powtarzając słowa o naszej wierze w ciał zmartwychwstanie. Czy jest to grzechem? Może. Ale pamiętajmy, że na zakrętach naszych dróg, zwłaszcza tam, gdzie już nie wiadomo, w którym kierunku iść, czeka na nas zmartwychwstały Zbawiciel. On weźmie nas za rękę i zaprowadzi do miejsca, które przygotował nam Pan. I wtedy otrze Bóg wszelką łzę, i śmierci już nie będzie ani smutku, ani wołania, ani bólu już nie będzie...”
Bo po to On, Jezus z Nazaretu, skonał na drzewie krzyża i po to zmartwychwstał prawdziwie.
Edward Dusza
Nadzieja jest nam dana (Korespondencja z Steven Point)
- 04/10/2009 04:44 PM
Reklama








