W USA dyskusja o konieczności zreformowania systemu lecznictwa zaczęła się już za czasów prezydenta Trumana i trwa do dziś. Zawsze – przynajmniej jak dotąd – z tym samym skutkiem, czyli żadnym. Wszyscy, niezależnie od przekonań politycznych, są zgodni co do tego, że „coś trzeba z tym zrobić”, ale wszelkie dotychczasowe propozycje nie miały ani przez chwilę szans na ostateczne zatwierdzenie.
Nieco inaczej jest w przypadku Baracka Obamy, który może już wkrótce mieć 60 demokratycznych senatorów w Kongresie, co w zasadzie może mu pozwolić na przeforsowanie niemal każdego pomysłu. I wszystko wskazuje na to, że zamierza z tej szansy skorzystać, choć nadal niejasne jest to, w jaki sposób.
Nigdy w czasie kampanii prezydenckiej nie obiecywał „państwowego” systemu opieki zdrowotnej, w czym konserwatyści upatrują „socjalizm” oraz zerwanie z „amerykańskimi tradycjami”. Proponował raczej – i nadal proponuje – zachowanie obecnego systemu dla większości tych mieszkańców kraju, którzy na razie posiadają ubezpieczenie medyczne, oraz wprowadzenie sponsorowanego przez rząd federalny mechanizmu ubezpieczenia wszystkich pozostałych. W sumie zatem dawałoby to powszechny dostęp do opieki zdrowotnej.
Jego zamiary wydają się zatem być znacznie skromniejsze od tego, co od dawna obowiązuje w takich krajach jak Kanada i Wielka Brytania, gdzie wszyscy korzystają z państwowego systemu ubezpieczeń. A skoro tak, to wyłącznie zdumienie budzić może telewizyjna kampania reklamowa, w ramach której zaczęto od niedawna nadawać „zeznania” Brytyjczyków i Kanadyjczyków, wystrychniętych rzekomo na dudków przez opieszale działające lecznictwo. Jedna z tych osób mówi na przykład o długim okresie oczekiwania na jakiś ważny zabieg, a inna narzeka na złe wyposażenie szpitali. Celem tego wszystkiego jest oczywiście przekonanie Amerykanów, że wszelkie reformy obecnego systemu spowodują dramatyczny spadek jakości oferowanych usług i mogą prowadzić do niebezpiecznych sytuacji, w których pacjent nie będzie mógł skorzystać w porę z usług lekarza.
Ta kampania reklamowa jest idiotyczna co najmniej z trzech powodów. Po pierwsze, administracja Obamy w ogóle nie mówi o systemie brytyjskim lub kanadyjskim, a zatem niezależnie od tego, jak system ubezpieczeń medycznych w tych krajach działa, nie przystaje to do zamierzonych reform w USA. Po drugie, niezależnie od tego, jak lecznictwo działa w jakimś innym, wybranym dowolnie kraju, zawsze można znaleźć przypadki błędów, problemów i przeoczeń, podobnie zresztą jak zawsze znajdą się jacyś narzekalscy. Autorzy reklam skrzętnie pomijają fakt, iż ogromna większość Kanadyjczyków i Brytyjczyków jest zadowolona z powszechnego i w zasadzie darmowego dostępu do lekarzy i szpitali, a to, co dzieje się w tej dziedzinie w USA uważają przynajmniej za poważny problem, jeśli nie skandal.
Wreszcie po trzecie, czym reklamy te są w stanie przestraszyć przeciętnego Amerykanina, dla którego poważna choroba w rodzinie to potencjalne widmo finansowej ruiny, i to nawet wtedy, gdy chory jest ubezpieczony? Jeśli nie jest, może spokojnie położyć się gdzieś w kącie w oczekiwaniu na cudowne ozdrowienie lub śmierć, bo żadnego innego wyjścia nie ma. W tych warunkach czekanie w 2-godzinnej kolejce do lekarza przez jakiegoś Brytyjczyka jest dość nędznym straszakiem.
Stany Zjednoczone pozostają najbogatszym krajem świata. Niestety jest to również jedyna na świecie tak bogata kraina, w której dostęp do lekarza nie jest prawem, lecz tzw. „entitlement”, czyli świadczeniem, za które trzeba czasami słono płacić. Dla ludzi chorych i pozbawionych opieki lekarskiej wszystkie inne przywileje konstytucyjne mają jednak bardzo poślednie znaczenie, czyli dla nich demokracja w zasadzie traci wszelki sens.
Nie jestem bynajmniej specjalistą w dziedzinie zdrowia publicznego, sektora ubezpieczeń, itd., a zatem nie wiem, jak powinny wyglądać ostatecznie reformy, o których się obecnie dyskutuje. Czas jednak najwyższy, by po półwieczu nieustannego ględzenia o tym coś się wreszcie wydarzyło. Jest szansa – w miarę unikalna – na sensowną dyskusję. Nawet oporne zwykle kompanie ubezpieczeniowe zdają się sprzyjać Obamie w przeforsowaniu reform. W tym kontekście dość żałosne jest straszenie nas socjalizmem, Francją, krachem medycznym i brytyjsko-kanadyjskimi malkontentami.
Andrzej Heyduk
Unikalna szansa - Ameryka od środka
- 05/18/2009 07:42 AM
Reklama








