Dla Amerykanów to były stare, dobre czasy. Podróżując samochodem między Stanami Zjednoczonymi a Kanadą wystarczyło na przejściu granicznym zgłosić, że jest się Amerykaninem, by móc jechać dalej bez przeszkód. Na pieszym przejściu między Tijuaną w Meksyku a San Diego w Kalifornii Amerykanie identyfikowali się mówiąc po prostu „US”. Nie trzeba było żadnych dokumentów. Robiło to szczególne wrażenie na przybyszach zza żelaznej kurtyny przywykłych do celno-paszportowych katuszy. Kanadyjczycy i Amerykanie byli wręcz dumni z tego, że dzieląca ich kraje granica, licząca blisko 4 tysiące mil, była najdłuższą niestrzeżoną granicą na świecie.
Potem przyszedł 11 września i wszystko się zmieniło. Najdłużej trwało wprowadzanie zmian w przepisach dotyczących przekraczania granicy lądowej i morskiej. Od 1 czerwca b. r. nie wystarczy już wylegitymować się – jak to jeszcze niedawno było możliwe – aktem urodzenia, prawem jazdy, stanową kartą identyfikacyjną czy jednym z kilkudziesięciu innych dopuszczalnych dokumentów. By wrócić do domu w USA z samochodowej podróży do Kanady, wypadu do Meksyku lub rejsu na wyspy Morza Karaibskiego należy teraz okazać paszport, kartę paszportową, będącą uproszczoną formą paszportu, lub zieloną kartę. Zmiany te wynikają z wprowadzanej etapami w życie The Western Hemisphere Travel Initiative (WHTI) oraz Intelligence Reform and Terrorism Prevention Act of 2004 (IRTPA). Celem tych przepisów jest szybka identyfikacja podróżnego przy przekraczaniu granicy z USA i wzmocnienie bezpieczeństwa granic USA. Pierwszą fazę WHTI, dotyczącą podróży lotniczych do USA z sąsiadujących państw, wprowadzono w życie 23 stycznia 2007.
Nie wiadomo, jak nowe przepisy wpłyną na wymianę handlową Stanów Zjednoczonych z największym partnerem handlowym – Kanadą. Wartość tego handlu szacuje się na 130 miliardów dolarów rocznie. Blisko 20% produktów handlowych przekracza granicę amerykańsko-kanadyjską przez słynny most Ambassador Bridge łączący Detroit i Windsor w Ontario. Od sprawności odprawy na tym przejściu zależy w znacznej mierze płynny przepływ towarów w obie strony.
Wiadomo już, że zaostrzenie wymogów paszportowych spowodowało spadek lokalnego ruchu w strefie przygranicznej. Aby utrzymać dotychczasowe kontakty Amerykanów oraz Kanadyjczyków mieszkających wzdłuż granicy, władze obu krajów dopuściły możliwość legitymowania się przy jej przekraczaniu uproszczonymi kartami paszportowymi – Nexus, Fast i Sentri.
Zarówno Kanadyjczycy jak i Amerykanie zwykli od lat przekraczać granicę, by korzystając z różnic cen dokonywać zakupów po drugiej stronie. Teraz trzeba wyrabiać paszport lub kartę, co z pewnością zmniejsza opłacalność wycieczek na zakupy. Pewien kanadyjski Polonus tak komentuje w internecie nową sytuację na granicy z USA:
„Beebe Plain to wioska siedząca okrakiem na granicy USA – Kanada. Linia graniczna przebiega środkiem CanUsa Road (bo jakże inaczej). Po jednej stronie – Vermont, USA, po drugiej – Quebec, Kanada. Aby pożyczyć soli od sąsiada z przeciwka, trzeba teoretycznie przejść przez kontrolę graniczną. Jak to odbywa się w praktyce – trudno wyczuć. W każdym razie droga jest wspólna i, jadąc w kierunku wschodnim, żeby dotrzeć z Beebe Plain do Stanstead trzeba jechać vermoncką stroną drogi. Nawiasem mówiąc, w Stanstead znajduje się kino, w którym granica przedziela widownię na pół. A wszystko to przemyślałem sobie w kolejce po paszport, którego będzie potrzebować każdy. Nawet ten, kto zechce pożyczyć soli czy cukru od sąsiada z przeciwka, który to sąsiad z pewnością nadal pozostanie przyjacielem”.
Wojciech Minicz
Obostrzenia na granicy - O Polonii i Ameryce
- 06/09/2009 10:51 PM
Reklama








