Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
Reklama KD Market

Poparcie i groźba

Kiedy Stany Zjednoczne przystąpiły do misji interwencyjnej w Libii, członkowie Kongresu wyra- zili zaniepokojenie brakiem poszanowania dla ustawodawczej gałęzi rządu w zakresie jej prawnej i doradczej roli.

ReklamaUbezpieczenie zdrowotne dla seniorów Medicare

 


Marszałek Izby Reprezentantów, republikanin z Ohio John Boehner, poparł udział amerykańskiego lotnictwa w ustanowieniu strefy bezprzelotowej w Libii, a równocześnie zagroził przerwaniem operacji w przyszłości, jeśli prezydent najpierw nie skonsultuje się z Kongresem. "Zanim dojdzie do dalszych zobowiązań militarnych, administracja musi porozumieć się z Kongresem i Amerykanami", powiedział Boehner.


 


Słowa Boehnera zwracają uwagę na ograniczenia, przed jakimi stoi Obama decydując się na "limitowaną interwencję w Libii". Podczas gdy większość ustawodawców, którzy wypowiadali się w tej sprawie publicznie, popiera udział Ameryki w misji ONZ, kilka wpływowych osób, w tym przewodniczący izbowego Komitetu Sił Zbrojnych, republikanin z Kalifornii kongr. Buck McKeon uważa, że prezydent ma obowiązek wytłumaczenia Kongresowi celu tej operacji.


 


Koalicja liberałów i członków Tea Party wysunęła wątpliwości co do strategii jak również legalności tej akcji.


 


"Sądzę, że prezydent ma obowiązek wytłumaczenia Kongresowi operacji w Libii. Nie dostrzegam jasnego i bezpośredniego zagrożenia dla USA. W tym momencie nie mamy pojęcia, jakie są zamiary prezydenta", wyznał republikanin z Utah, kongr. Jason Chaffetz.


 


"Jeśli nie istnieje wiarygodne, bezpośrednie zagrożenie dla Stanów Zjednocznych i ich sprzymierzeńców lub naszych interesów narodowych, to czym można uzasadnić pominięcie zgody Kongresu na akcję militarną?", pyta demokrata z Nowego Jorku kongr. Jerry Nadler. "Uważam to za uzurpację władzy, a fakt, że tak postępowali inni prezydenci nie jest żadnym usprawiedliwieniem".


 


Zgodnie z prawem z 1973 roku, War Powers Act, prezydent może wysłać wojsko w rejon konfliktu tylko za zgodą Kongresu, w razie ataku lub poważnego zagrożenia. Bez autoryzacji Kongresu prezydent ma 48 godzin na zawiadomienie o decyzji przystąpienia do działań wojskowych. Podczas gdy prezydent powinien konsultować się z Kongresem, to rozszerzona interpretacja przywilejów władzy wykonawczej, wprowadzona w okresie rządów George´a W. Bu-sha, znacznie pomniejszyła rolę Kongresu w tym zakresie.


 


(HP – eg)

Reklama
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama