Prokurator stanowy w powiecie McHenry znalazł się w niezwykłej dla siebie sytuacji, gdy stanął przed sądem w Woodstock nie w charakterze oskarżyciela, lecz podsądnego.
Republikanin Louis Bianchi jest oskarżony o zmuszanie swoich pracowników do wykonywania dla niego politycznej roboty w godzinach służbowych.
Po raz pierwszy Bianchi wygrał wybory w 2004 roku. Jeśli sąd uzna jego winę, to grozi mu kara do pięciu lat więzienia, która może być zamieniona na sądową kuratelę.
Oskarżenie wysunięto również przeciw kierowniczce biura Bianchiego, Joyce Synek, za krzywoprzysięstwo i próbę ukrycia faktu, że w godzinach służbowych pracowała dla jego kampanii wyborczej.
Specjalny prokurator Henry "Skip" Tonigan odmówił udzielenia w tej sprawie komentarza.
Prawnicy zwracają uwagę, że proces Bianchiego jest niezwykły dlatego, że podsądny nadal wykonuje swoje zawodowe obowiązki, a także z powodu zarzutów.
"Nigdy nie słyszałem o czymś podobnym", mówi profesor prawa z DePaul University Leonard Cavise, pracujący w zawodzie od 35 lat.
"Prokuratorzy stanowi rzadko wchodzą w konflikt z prawem, prawie nigdy nie stawia się im poważnych zarzutów etycznych, gdy pełnią stanowiska", wyjaśnia James Grogan, główny radca Illinois Attorney Registration and Disciplinary Commission, która nadzoruje postępowanie prawników.
Dodatkowo Bianchi został oskarżony w ub. miesiącu o wstrzymanie procesu w sprawie dotyczącej między innymi jego siostrzeńca. Zarzuty o niewłaściwe postępowanie wysunięto również przeciw dwóm oficerom śledczym, Ronaldowi Salgado i Michaelowi McCleary.
Obrońca Bianchiego, Terry Ekl, utrzymuje, że oskarżenia mają podłoże polityczne i zostały wysunięte przez jego politycznych wrogów.
Dochodzenia rozpoczęto z chwilą, gdy byłej pracownicy stanowego prokuratora, Amy Dalby, zarzucono w lutym 2009 roku kradzież dokumentów z biurowych komputerów i przekazania ich zwolennikom rywala Bianchiego. Kobieta przyznała się do winy. Jej obrońca poprosił wówczas o wyznaczenie specjalnego prokuratora celem zbadania, czy jej twierdzenia, jakoby zmuszano ją do działań na rzecz kampanii wyborczej szefa, były uzasadnione. Śledztwo wykazało, że Bianchi faktycznie polecał pracownikom korzystanie z biurowych komputerów do pracy dla jego kampanii i zezwalał pracownikom na wychodzenie w godzinach służbowych na dochodowe imprezy organizowane przez jego kampanię.
(CST – eg)