Rozwścieczeni zwolennicy prezydenta Bashara Assada obrzucili pomidorami i jajkami amerykańskiego ambasadora w Syrii, gdy przybył do biura lidera syryjskiej opozycji.
Za atak w Damaszku administracja Obamy wini syryjski rząd. Twierdzi, że była to jedynie część działań podjętych celem zastraszenia amerykańskich dyplomatów. Incydent ten z pewnością doprowadzi do dalszego pogorszenia stosunków między Damaszkiem i Waszyngtonem.
Ambasador Robert Ford krytykował Assada za brutalne tłumienie wystąpień antyreżimowych. Naraził się tamtejszym władzom za popieranie opozycji.
Forda zaatakowało około stu mężczyzn w chwili, gdy zajechał przed biuro Hassana Abdula-Azima, szefa zdelegalizowanej Arabskiej Partii Socjal-Demokratycznej.
Napastnicy usiłowali wedrzeć się do środka budynku, lecz zostali odparci przez ochronę Abdula-Azima. Ford powiadomił o niebezpiecznej sytuacji personel ambasady, a ta wezwała na pomoc syryjską służbę bezpieczeństwa, która zwlekała z przybyciem ponad godzinę.
Wcześniej przyjechały samochody z ochroną z amerykańskiej ambasady. Przed budynkiem zgromadziło się więcej ludzi. Wszyscy z pomidorami i jajkami, gotowi do obrzucenia ambasadora i towarzyszących mu osób. Mówili, że każdego, kto rozmawia z Fordem, uważają za agenta Zachodu.
Syria oskarża Waszyngton o podżeganie tamtejszej ludności do gwałtownych wystąpień.
Opozycja również nie życzy sobie zagranicznej interwencji w Syrii. Nie chce używać broni do obalenia reżimu. Abdul-Azim opowiada się za pokojowym rozwiązaniem wewnętrznych konfliktów kraju.
Pięć dni przed atakiem na amb. Forda obrzucono jajkami i kamieniami ambasadora Francji, Erica Chevalliera, w chwili gdy opuszczał siedzibę patriarchy Kościoła grecko-ortodoksyjnego w Damaszku. Ambasdor nie doznał żadnych obrażeń.
(AP – eg)