W browarze w Pottsville od 181 lat bez dnia przerwy warzone jest piwo. Od początku należy on do tej samej amerykańskiej rodziny, która nie ma zamiaru sprzedać go cudzoziemcom.
Waldemar Piasecki: Kiedy w marcu 2008 roku Barack Obama przemierzał Amerykę w walce o nominację swej partii na prezydenta, w pensylwańskim Latrobe zamówił i dał się sfotografować, jak pochłania kufel flagowego produktu browaru Yuengling - Traditional Lager. W marcu tego roku, przed hokejowym pojedynkiem USA i Kanady o olimpijskie złoto, podarował premierowi tego kraju Stephenowi Harperowi karton amerykańskiego Yuenglinga i kandyjskiego Molsona, aby lepiej się oglądało tradycyjną „świętą wojnę” na lodzie. Zadanie dyplomatyczne osobiście wypełnił ambasador USA w Ottawie David Jacobson i natychmiast potwierdził wykonanie Białemu Domowi. Kiedy w lipcu zeszłego roku Baracka Obamę zapytano, jakie jest jego ulubione piwo odpowiedział: „Yuengling”. Co może czuć ten, który tego piwa... nawarzył? Richard L.Yeungling Jr.: Mogę się jedynie cieszyć...Nie jest łatwo do Pana dotrzeć. Dziennikarze nie wchodzą tu z ulicy, nawet gdy są z ABC, NBC czy CNN, „New York Timesa” czy magazynu „Forbes”...
Richard L.Yeungling Jr.: Dla naszej rodziny i firmy, od początku powstania w 1829 roku, najważniejsze jest piwo i ci, dla których je warzymy. To oni w ostatecznym rachunku decydują o naszej pozycji. Dla nich i dzięki nim jesteśmy. Już w szóstym pokoleniu.
-
Zajmujemy 37 miejsce na liście najstarszych firm prowadzonych w Ameryce przez rodziny. Gdyby jednak uwzględniać tylko firmy prowadzone w Ameryce od założenia, bylibyśmy w rankingu o co najmniej kilkanaście miejsc wyżej. Dla przykładu, wymieniana na pierwszym miejscu Zildjian Cymbal Co. z Norwell w stanie Massachussets, wytwarzając cymbały i inne instrumenty perkusyjne, została założona w 1623 roku w Konstantynopolu, a do Stanów trafiła dopiero w 1929 roku. Wiele z tych firm, to rolnicze farmy prowadzone przez kilku ludzi. Nasza z 280 zatrudnionych i skalą produkcji, jaka mamy, z pewnością należy do najpowazniejszych i najbardziej znanych.Jak właściwie Yuenglingowie znaleźli się w Ameryce?
Nasza rodzina przybyła z Niemiec. Nazwisko rodowe w oryginalnej wersji to: Jüngling. Pochodzimy Badenii-Wirtembergii, z Aldingen miasteczka tuż pod Stuttgartem. W 1823 roku do Pottsville w Pensylwanii przybył protoplasta amerykańskiej linii rodzinnej David Gottlieb Jüngling. Oficjalnie jego ojciec był rzeźnikiem, ale od 1816 roku zajmował się także warzeniem piwa.
Jüngling znaczy tyle, co: młodzieńczy czy młodziak...
...i doskonale pasowało to Davida, który przybył do Ameryki jako piętnastolatek. To był czas, kiedy w Ameryce królem stawał się węgiel. Był podstawowym źródłem energii, a wokół miejsc, gdzie były jego pokłady dynamicznie rozwijało się życie miejskie i przemysłowe. To był także czas masowej emigracji z Niemiec. Do kopalń amerykańskich w Wirginii czy Pensylwanii trafiali niemiccy górnicy, albo ci, co mieli zamiar być górnikami. Dotyczyło to zresztą także i Polaków, którzy ramię w ramię z Niemcami byli siłą napędowa amerykańskiego górnictwa. To był czas takich „młodziaków“, jak Jüngling i jemu podobnych.
Jest takie powiedzenie, że piwo idzie za... węglem. Nie chodzi tu jednak tylko o spostrzeżenie, że piwo lubią ci, co się węglem zajmują czyli górnicy i lubią je generalnie Niemcy, którzy tworzyli górnictwo. Chodzi o fakt częstego występowania bardzo dobrej do produkcji piwa, wody w okolicy pokładów węglowych. Jest to fakt geologiczny, choć może nie wszystkim piwoszom znany. David Jüngling miał w okolicy Pottsville wszystko: zakochanych w piwie Niemców, górników, w wśród nich sięgających po kufel Walijczyków, Irlandczyków i Polaków. Poza tym świetną wodę oraz chmiel i jęczmień dookoła. Wszystko to umiejętnie i szczęśliwie wykorzystał. Założył przy Centre Street, Eagle Brewery z wizerunkiem amerykańskiego orła w herbie, a nazwisko zanglicyzował dla ułatwienia na Yuengling.
W rodzinie mego kolegi zachował się list z czasów, kiedy pański przodek rozkręcał interes. Śląski emigrant Wilhelm Janik pisze z pensylwańskiego Allentown to siostry w Miedziance (Kupferberg), że był niedawno na ślubie kolegi-górnika i pił tam dobre piwo z „nimieckiego brauhausa w Potsywilu, rychtyg jak tyn wosz Kupferberger“
Mogę się tylko cieszyć, że Polacy piją nasze piwo od zarania firmy. Także dziś możemy na nich liczyć o czym słyszę z Nowego Jorku i ze stołecznego Waszyngtonu, z Filadelfii i Trenton, ale także z Miami i Atlanty.
Wróćmy do Davida Yuenglinga... Jak mu szło?
Nie za bardzo... W 1831 roku browar spłonął. David odtworzył go przy Mahantongo Street, gdzie zresztą mieści się do dziś. Renoma browaru szybko rosła. Podobnie produkcja. Kiedy w 1973 roku David ukończył 65 lat, dołączył do niego w prowadzeniu firmy syn Frederick. Towarzyszyła zmiana nazwy na D.G. Yuengling & Son. W 1877 roku David zmarł pozastawiając firmę kwitnacą, a jej ster przyjął już samodzielnie – Frederick.
I wprowadził ją w XX wiek...
Zabrakło jednego roku. Frederick zmarł w 1899 roku mając 85 lat. Mieliśmy już wtedy swoje browary w Nowym Jorku, Saratodze i Brytyjskiej Kolumbii. W 1895 roku rozpocząt także produkcję piwa w butelkach, co było wtedy innowacją. Po nim ster przejął jego 23-letni syn, Frank D. Yuengling , z którym firma weszła już w dwudzieste stulecie.
W historii amerykańskiego przemysłu destylacyjnego i piwowarskiego czarnymi zgłoskami zapisała się 18 Poprawka do Konstytucji wprowadzająca od 1919 roku – na jak się miało okazać 14 lat - prohibicję, całkowity zakaz produkcji, spożywania i przewożenia wszelkich napoi alkoholowych. „Zabiła“ ona ogromną ilość firm utrzymujących się latami z wytwarzania piwa, whisky i innych trunków, równocześnie ponosząc klęskę w planie spodziewnych korzyści ekonomicznych i społecznych. Jak Yuengling przetrwał to wszystko?
Decydowało kilka czynników ... Przede wszystkim, tak, jak wiele innych browarów, nie ulegliśmy iluzji, że poprawka szybko „padnie“ i dlatego trzeba ją jakoś przeczekać i nie rzucać się na nowe inwestycje. Zdecydowaliśmy szybko o produkcji piwa bezalkoholowego (do 0.5% alkoholu) i byli jednymi z pierwszych, jacy weszli z nim na rynek. Ten nas nie odrzucił, bo Yuengling zawsze miał wyrazistą nutę smakową i „cięcie po procentach“ nie koniecznie oznaczało zejście do poziomu trudnej do przełkniecia cieczy. Uruchomiliśmy także produkcję mleczarską, z jej asem atutowym – lodami. W dużym bogactwie asortymentów i gamie opakowań. W Nowym Jorku i Filadelfii otworzyliśmy wielkie sale balowe. Stulecie firmy w 1929 roku oblewaliśmy w nich piwem bezalkoholowym... Wiązaliśmy koniec z końcem i czekali na koniec prohibicji.
Sposób, w jaki Yuengling uczcił ten dzień wszedł do historii... Dlaczego?
Kiedy w grudniu 1933 roku Franklin Delano Roosevelt ostatecznie ogłaszał uchylenie 18.Poprawki, do Białego Domu wjeżdżał transport naszego piwa „Winner Beer“ w prezencie dla prezydenta. Zostało to zauważone.
Skąd wiedzieliście, kiedy to będzie? Przecież warzenie i leżakowanie piwa trwało trzy tygodnie, plus transport do Waszyngtonu. Żeby zdążyć na czas trzeba było zacząć produkcję na początku listopada... Mieliście jakiś sen?
Zgodnie z Konstytucją, aby 21. Poprawka uchylająca 18.Poprawkę mogła wejść w życie, musiało ją ratyfikować 2/3 legislatur stanowych. Nową poprawkę Kongres USA przyjął 20 lutego 1933 roku. W poszczególnych stanach trwało to różnie, ale wiadomo było, że tej tendencji już nic nie powstrzyma. 5 grudnia tegoz roku, jako 36., ostatni wymagany, ratyfikował ją stan Utah. Wtedy prezydent ogłosił kres prohibicji. Powiedzmy, że jakoś udało nam się w Yuenglingu to wszystko... policzyć i przewidzieć.
I tego się trzymajmy. Potem przyszła era rozkwitu, nadal związana z postacią Freda D. Yuenglina...
Dziadek kierował firmą 64 lata, do samej śmierci w 1963 roku. To cała epoka w jej historii. Dzieki niemu Yuengling przetrwał prohibicję, a potem lata ostrej konkurencji. W 1960 roku zatrudnił, jako browarmistrza N. Raya Norberta, jednego z najlepszy specjalistów w Ameryce. Po śmierci dziadka, przyszedł czas na jego synów, mego ojca Richarda L. Yuenglinga i F. Dohrmana Yuenglinga. Za ich czasów, w dwustulecie Stanów Zjednoczonych, nasz browar został wpiasny do rejestru dziedzictwa narodowego. W 1979 roku celebrował swoje 150-lecie.
Wreszcie, w 1985 roku pan staje za sterem...
... po dokupieniu firmy od ojca, który w wieku 71 lat postanowił przejść na emeryturę. Była to normalna zmiana generacyjna. Z browarem byłem związany od dziecka i praktycznie w nim się wychowywałem. Zacząłem w nim pracować w wakacje 1958 roku, mając piętnaście lat i od razu wiedziałem, że tak już zostanie.
Rozpoczął pan rządy od wykreowania nowego piwa, które szybko stało stało się przebojem rynkowym Yuenglinga i statkiem flagowym Yuenglinga.
W 1987 roku zaprezentowaliśmy “Yuengling Traditional Lager”. Poszukiwaliśmy produktu, mogącego dołaczyć do naszych historycznych marek produkowanych od początku browaru, którymi są – tradycyjnie„Lord Chesterfield Ale” i „Yuengling Porter”. Są to cięższe piwa górnej fermentacji. „Lord Chesterfield” prawdopodobnie ostatnim warzonym tradycyjna metoda angielską piwem w USA. W kompozycji Traditional Lagera chodziło o lżejsze piwo dolnej fermentacji, dobrze nasycone dwutlenkiem wegla, adresowane smakowo do możliwie najszerszego kręgu konsumenckiego. Z naszych badań rynku wychodziło, że czeka on na taki własnie produkt. Reszta należał już do naszego browarmistrza...
Był to strzał w dziesiątkę.
Tak. Piwo szybko zyskało wiernych konsumentów w Pensylwanii, zwłaszcza w Filadelfii największym mieście tego stanu i jego regionie oraz w sąsiednich stanach New Jersey i Delaware. Stało się bardzo popularne. Widzieliśmy w nim duży potencjał rozwojowy. Byliśmy jednak ograniczeni zdolnością produkcyjną naszego browaru. Trzeba było podejmować strategiczne decyzje inwestycyjne. Równoczesnie kraj zalewany był masową produkcją gigantów piwowarskich i wielu wróżyło nam, że w konkurencji z Budweiserem, Coorsem czy Millerem po prostu padniemy, albo wcześniej czy później nas wykupią.








