Republikanie uważają, że prezydent niesłusznie zarzuca im hamowanie postępu.
Odpowiedź GOP-u na orędzie prezydenta Baracka Obamy wygłosił gubernator Indiany, Mitch Daniels.
Daniels oskarżył prezydenta o promowanie planu kreującego biedę. Zaatakował Obamę za plan podniesienia podatków najbogatszym Amerykanom, argumentując, że takie wezwania prowadzą jedynie do podziału Ameryki i dławią rozwój gospodarczy. Gubernator oświadczył, że "eksperymenty" gospodarcze Obamy pogorszyły sytuację i spowodowały wzrost federalnego długu.
"Najsmutniejszym elementem prezydentury Obamy jest nastawianie Amerykanów przeciw Amerykanom. Tak jak w niebezpiecznych momentach naszej przeszłości, tak i teraz wszyscy Amerykanie siedzą w tej samej łodzi. Jeśli zaczniemy dryfować kłócąc się i paraliżując z powodu Niagary długów, to bez względu na dochody, rasę i płeć, wszyscy będziemy cierpieć. Jeśli nie przyjmiemy polityki gwarantującej rozwój ekonomiczny i miejsca pracy, to nigdy nie będzie wystarczająco dużo publicznych dochodów na opłacenie wszystkich wydatków".
Podobnego porównania użył Obama, mówiąc, że Amerykanie "płyną lub topią się jak jeden naród". Prezydent dał do zrozumienia, że za brak postępu częściowo wini Kongres. Słowa te uraziły Danielsa. "To nieprawda, że republikanie w Kongresie nie dopuszczają do zatwierdzenia ustaw zmierzających do poprawy gospodarczej sytuacji kraju. To oni zatwierdzili ustawy o redukcji dopuszczalnego długu państwa, zreformowali programy społeczne i zachęcają do tworzenia nowych miejsc pracy", mówił Daniels.
Gubernator bronił prywatnego biznesu jako "najbardziej szlachetnego dążenia człowieka". Sugerował, że prezydent nie jest zwolennikiem prywatnych przedsiębiorstw, co oczywiście nie jest prawdą.
Obama jak najbardziej stawia na rozwój prywatnego biznesu, lecz równocześnie proponuje wznowienie robót publicznych, w tym naprawy oraz budowy mostów i dróg, z których ten biznes najbardziej korzysta.
"Steve Jobs stworzył więcej miejsc pracy niż wszystkie pakiety stymulacyjne (Daniels nie ujawnił, że Jobs przeniósł produkcję do Chin i innych państw, dając tam zatrudnienie 700,000 ludzi, przyp. red.), na które prezydent pożyczył pieniądze i je zmarnował. Tu w Indianie, jeśli przychodzi do mnie biznesmen i pyta, co może zrobić dla naszego stanu, odpowiadam: przede wszystkim zrób pieniądze, odnieś sukces, jeśli możesz zatrudnij nową osobę i daj datek na dobry cel".
Wypowiedź Danielsa wyraźnie świadczy, że wezwania Obamy o współpracę republikanów nie odniosą skutku. Obie strony mają całkowicie inne podejście do gospodarki. Republikanie generalnie uważają, że wszystkie bolączki ustąpią wraz ze zniesieniem, a przynajmniej obniżką podatków dla biznesu. Demokraci są zdania, że w trudnym okresie wychodzenia z recesji rząd jest zobowiązany do podejmowania środków zaradczych.
O tym, że mały biznes nie zgadza się z opinią republikańskiej większości, świadczy wypowiedź Johna Arensmeyera z organizacji Small Business Majority, broniącej interesów małych przedsiębiorców, która w chwili obecnej za rzecz najważniejszą uważa zatwierdzenie proponowanej przez Obamę ustawy American Jobs Act.
Według ekspertów, program ten kosztem $450 miliardów stworzy między 1 a 2 miliony miejsc pracy. Ustawa ta wyznacza ponad $250 miliardów w bodźcach dla biznesów i pracodawców.
Republikanie wskazują, że zatwierdzenie ustawy przyczyni się do dalszego wzrostu zadłużenia publicznego. I też mają rację.
(Inf. wł, Hp – eg)








