Jeden z najkomiczniejszych momentów czwartkowej debaty republikańskich kandydatów na prezydenta dotyczył wypraw na Księżyc.
Newt Gingrich promuje zakładanie amerykańskich kolonii na Księżycu i misje na Marsa. Zakłada, że pod koniec jego drugiej kadencji w Białym Domu na Księżycu osiedli się wystarczająco duża grupa Amerykanów, by stworzyć nowy stan i złożyć wniosek o przyjęcie do Unii. Uważa, że trzeba się śpieszyć, by nie wyprzedzili nas Chińczycy. Koszt tego programu zamierza pokryć z funduszy publicznych i prywatnych.
Mitt Romney nie marzy o kolonii na Księżycu. Zwraca uwagę, że takie przedsięwzięcie, kosztowałoby biliony dolarów.
Powodowany troską o wysoki deficyt federalny Rick Santorum stanowczo odrzucił pomysł Gingricha, przypominając, że finansowa sytuacja państwa zmusza do cięcia funduszy na szereg już istniejących programów.
Najrozsądniej odpowiedział Ron Paul: "Czasami myślę, że dobrze byłoby wysłać tam niektórych polityków... Nie jestem zwolennikiem rozbudowy badań przestrzeni kosmicznej. Opieka medyczna zasługuje na znacznie większą uwagę niż loty kosmiczne". Sądząc po oklaskach, publiczność podziela jego opinię Paula.
(HP – eg)








