Republikański kandydat na prezydenta, Mitt Romney, robi przyrzeczenia, które mogą zaowocować cudem ekonomicznym lub, co bardziej prawdopodobne, niespełnionymi obietnicami.
Romney chce doprowadzić do budżetowego bilansu przy równoczesnych cięciach szeregu różnych podatków. Chce rozbudować marynarkę wojenną i siły lotnicze oraz zwiększyć o 100 tysięcy wojskowy personel. Twierdzi, że ograniczy krajowe wydatki i zredukuje ulgi podatkowe, przy czym nie wyjaśnia, żadnych szczegółów swego planu.
Komentarze Romneya budzą zdziwienie w Kongresie przyzwyczajonym do obietnic bez pokrycia. Wątpliwości wyrażają nawet konserwatyści.
Wiceprezes Cato Institute, Chistopher A. Preble, zwraca uwagę, że przyrzeczenie dotyczące zwiększenia wydatków militarnych do 4% krajowego dochodu spowoduje dramatyczny wzrost, a nie obniżkę federalnego deficytu. "Z dotychczasowych zapowiedzi kandydata można wyciągnąć jeden logiczny wniosek: dług państwowy będzie rósł", pisze Preble.
Romney twierdzi, że uniknie tego problemu porpzez odważne cięcia wydatków na krajowe programy.
"Mam trzy sposoby na doprowadzenie do budżetowego bilansu. Trzeba wyeliminować niektóre programy, nie ograniczać, lecz całkowicie zlikwidować, zwłaszcza te najbardziej kosztowne i nieskuteczne. Niektóre z nich są popularne. Zwrócę się do społeczeństwa o poświęcenie, ale poświęcenie to nie będzie was kosztować. Nikt nie może liczyć na darmochę", mówił Romney na spotkaniu z wyborcami w Warwick, Rhode Island.
Druga metoda polega na przejęciu przez stany odpowiedzialności za takie programy jak Medicaid, a trzecia na redukcji personelu federalnego o 10%.
Kampanijne obietnice zazwyczaj brzmią lepiej niż rzeczywistość po objęciu urzędu, z czego doskonale zdają sobie sprawę wyborcy.
"Kampania to fikcja, rządzenie jest faktem", wyjaśnia Tom Davis, były kongresman, który w latach 1998 – 2002 stał na czele republikańskiego Komitetu Kampanii Wyborczej. Zwrócił przy tym uwagę, że Barack Obama jako kandydat obiecywał zamknąć więzienie w Guantanamo Bay, a jako prezydent szybko się z obietnicy wycofał.
Według Davisa nieważne są szczegóły planu Romneya, lecz jego generalne intencje. "Usiłuje nakreślić nową wizję. To, co zrobi po zwycięstwie, będzie uzależnione od Kongresu i okoliczności".
Republikanin z Ohio, kongr. Steve LaTourette, określa propozycje Romneya jako "aspiracje", a nie przyrzeczenia. Chociaż Romney obiecuje nie wprowadzać zmian w programach Social Security i Medicare dla obecnych emerytów i tych, którzy przejdą na emeryturę w najbliższej przyszłości, to jako prezydent może odstąpić od tego planu.
"Romney i Obama muszą zdać sobie sprawę z tego, że zmiany są nieuniknione, że trzeba pomyśleć o podwyżce podatków, obniżce wydatków, zreformowaniu Social Security i Medicare. To jedyna metoda uporania się z problemem zadłużeń państwa", mówi LaTourette.
Romney nawołuje do cięć podatków. Chce utrzymać cięcia wprowadzone za Busha, obniżyć podatki korporacyjne, wyeliminować podatki od posiadłości, doprowadzić do zatwierdzenia poprawki do Konstytucji o bilansie budżetowym i zaoszczędzić do 2016 roku $500 miliardów z cięć wydatków krajowych.
Chce rozszerzyć poszukiwania środków energetycznych, m.in. poprzez rozpoczęcie wierceń na terenie Arctic National Wildlife Refuge (ANWR). Takie obietnice budzą entuzjazm na republikańskich wiecach. Trzeba jednak pamiętać, że od kilkudziesięciu lat republikańskie i demokratyczne Kongresy odrzucały projekty wierceń w ANWR, poprawki o bilansie budżetowym i głębokie cięcia funduszy na programy socjalne.
(HP – eg)