O Polonii i Ameryce
Ze stanowiska ambasadora Stanów Zjednoczonych w Warszawie odchodzi Lee Feinstein. Zastąpi go zawodowy dyplomata, absolwent Uniwersytetu Georgetown w Waszyngtonie, Stephen Mull, który zna Polskę, gdyż w okresie od 1993 do 1997, a więc w ważnych latach, kiedy Polska ubiegała się o przyjęcie do NATO, pełnił funkcję radcy w Ambasadzie USA w Warszawie. Stephen Mull będzie 26 ambasadorem Stanów Zjednoczonych w Polsce od ustanowienia formalnych stosunków dyplomatycznych między obu krajami.
Odwołanie Lee Feinsteina, który warszawską placówkę objął stosunkowo niedawno, bo jesienią 2009 roku, było pewnym zaskoczeniem, bo ambasador odchodzi wcześniej niż to zwyczajowo przyjęte. On sam w wywiadzie opublikowanym przez "Rzeczpospolitą" tłumaczył, że kiedy decydował się wraz z żoną Elaine przyjąć nominację, był przygotowany właśnie na trzyletni pobyt. Inaczej odwołanie Feinsteina interpretuje warszawski korespondent izraelskiej gazety "Haaretz" twierdząc, że ambasador poróżnił się z ministrem spraw zagranicznych Radosławem Sikorskim w sprawie odszkodowań za majątki żydowskie utracone podczas wojny. Amerykański ambasador miał zbyt mocno angażować się w sprawę rekompensat za te majątki.
Zmiana ambasadora nie następuje jednak natychmiast. Proces zatwierdzenia nowego przez Kongres jest nieprzewidywalny, więc jeszcze jakiś czas ambasador Feinstein pozostanie w Warszawie. Zapytany o kwestię zniesienia wiz i o jej wpływ na ocenę polityki Baracka Obamy przez Polaków Feinstein powiedział, że jeśli najbliżsi sojusznicy Stanów Zjednoczonych, którzy ramię w ramię z Amerykanami walczyli w Iraku i walczą w Afganistanie, potrzebują wiz do USA to znaczy, że istnieje problem. Dlatego prezydent Obama obiecał, że zrobi wszystko, aby wizy zostały zniesione. Kongres już nad tym pracuje. Zniesienie wiz ma znaczne poparcie w obu partiach. Jeszcze nigdy – mówił Feinstein – w Waszyngtonie nie było tak powszechnej świadomości, że tę sprawę trzeba wreszcie rozwiązać.
Kadencję ambasadora Feinsteina w Warszawie nie najlepiej ocenił w rozmowie z PAP amerykanista, Grzegorz Kostrzewa-Zorbas: "Za urzędowania obecnego ambasadora w stosunkach polsko-amerykańskich działo się mało. Na lepsze nie wydarzyło się nic, w szczególności nie zniesiono wiz dla obywateli polskich podróżujących do USA". Przypomniał też, że odsunięty w czasie w "bardzo odległą przyszłość" został projekt tarczy antyrakietowej. Trudno też zauważyć postęp w innych ważnych dziedzinach. Nie doszło do porozumień dotyczących np. przyszłości polskiej marynarki wojennej. Brak rozwoju stosunków kulturalnych – w tym edukacyjnych i naukowych – z Polską to duże zaniedbanie w stosunkach dwustronnych" – wyliczał amerykanista.
Lee Feinstein nie był faworytem Polonii amerykańskiej na stanowisko ambasadora w Warszawie. Również wielu komentatorów spodziewało się, że ambasadorem zostanie lojalny wobec Baracka Obamy Mark Brzeziński, znany przede wszystkim jako syn prof. Zbigniewa Brzezińskiego, byłego doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego prezydenta Jimmy'ego Cartera. Mark wyszedł z cienia swego sławnego ojca. W latach 1999-2001 był wysokim rangą urzędnikiem w Radzie Bezpieczeństwa Narodowego przy prezydencie Billu Clintonie. W poprzedniej kampanii wyborczej do Białego Domu Mark należał, podobnie jak jego ojciec, do ekspertów polityki zagranicznej, którzy wsparli Baracka Obamę.
Wojciech Minicz








