Irański prezydent Mahmud Ahmadineżad uważa, że Izrael próbuje popchnąć Stany Zjednoczone do ataku na Iran bez prowokacj ze strony jego kraju. "Jeśli rząd USA będzie wykonywał rozkazy Izraela, Amerykanie powinni czuć się znieważeni. Patrzę na to z boku i widzę, że kilku syjonistycznych okupantów straszy rząd Stanów Zjednoczonych. Czy syjoniści muszą mówić rządowi USA, co ma robić w odniesieniu do irańskiego programu nuklearnego, a rząd USA musi podejmować ważne decyzje pod ich naciskiem?"
Rzeczywiście tutejsze debaty w sprawie Iranu toczą się głównie wokół pytania, czy premier Izraela Benjamin Netanjahu zdoła wywrzeć na administrację prezydenta Obamy dostateczny nacisk, by przyjął stanowisko prowojenne.
Waszyngton stara się załagodzić strach Izraela z powodu irańskiego programu nuklearnego wprowadzając coraz ostrzejsze sankcje ekonomiczne i umacniając militarną obecność USA w rejonie Zatoki Perskiej. Równocześnie administracja nieugięcie trzyma się sprawozdań wywiadu, z których wynika, że Iran odstąpił od planu budowy broni nuklearnej w 2003 roku.
Ahmadineżad oświadczył również, że Iran nie bierze izraelskich pogróżek poważnie. Zapytany przez Washington Post, czy Netanjahu blefuje, odpowiedział: "takie jest powszechne przekonanie.
(AW – eg)








