Redakcja
Półanalfabeta Abraham Shakespeare rozdał większość z $17-milionowej wygranej w loterię, kiedy zaprzyjaźnił się z Dorice "Dee Dee" Moore. Przyjaźń doprowadziła loteryjnego milionera do przedwczesnej śmierci.
W środę, pierwszego dnia procesu Dorice Moore, prokurator oskarżył kobietę o wyciągnięcie z konta bankowego reszty pieniędzy, jakie pozostały Shakespeare´owi z wygranej, zabicie go i pochowanie pod betonową płytą w swoim ogrodzie.
Życie Shakespeare´a uległo drastycznej zmianie z chwilą, gdy stał się posiadaczem milionów. Ludzie nieustannie prosili go o pieniądze. Nie potrafił odmówić. W rezultacie rozdał miliony dolarów.
40-letnia Moore "zaprzyjaźniła się" z Shakespearem w 2008 roku, twierdząc, że pisze książkę o wykorzystywaniu go przez inych ludzi. Po jakimś czasie zaproponowała mu finansowe poradnictwo. Z czasem przejęła kontrolę nad całym majątkiem Shakespeare´a. Zarejestrowała kompanię na jego nazwisko, lecz nigdy nie zezwoliła mu na pobranie choćby dolara z konta tej firmy.
W kwietniu 2009 roku Shakespeare przepadł bez wieści. Rodzina zgłosiła jego zaginięcie 7 miesięcy później. W tym czasie Moore okłamywała jego krewnych i przyjaciół, że widziała go na mieście. Zapłaciła nawet jego koledze, Gregowi Smith, za zaniesienie do jego matki listu z pozdrowieniami od syna, który w tym czasie już nie żył.
Ostatecznie Smith zaczął coś podejrzewać. Ze swoimi wątpliwościami udał się na policję. Od tego czasu zaczął nagrywać rozmowy z Dorice Moore o jej związku z Shakespearem i jego zaginięciu. Smith jest głównym świadkiem oskarżenia.
W styczniu 2010 roku policja przeszukała dom i podwórko Moore. Zwłoki mężczyzny znaleziono pod betonową płytą o rozmiarach 30 na 30 stóp.
Obrońca Moore przyznaje, że jego klientka miała świadomość, że "coś się stało, lecz nie była sprawcą ani świadkiem zbrodni".
(HP – eg)
