Redakcja
Kongresowi republikanie upierają się przy niepodnoszeniu podatków dla najbogatszych Amerykanów, choć potencjalni beneficjenci ich sprzeciwu biorą taką możliwość pod uwagę.
Przewodniczący i CEO FedEx-u, Fred Smith, były doradca prezydenckiej kampanii sen. Johna McCain, powiedział jasno, że pogląd, iż podwyżka podatków od najwyższych dochodów "zabije miejsca pracy" jest czystym nonsensem.
Szefowie największych firm produkujących na potrzeby obronne – w tym Northrop Grumman, Pratt & Whitney, TASC i RTI International Metals – nie tylko opowiedzieli się za podwyżką podatków, lecz zaproponowali redukcję budżetu Pentagonu o $150 miliardów.
David Langstaff, CEO kompanii TASC, uważa, że podniesienie podatków od zarobków powyżej $250,000 jest koniecznością.
David Hess, szef Pratt & Whitney, powiedział, że jego kompania-matka United Technologies Corp. również jest zdania, że podatki od osobistych dochodów najbogatszych podatników powinny wzrosnąć. Dawne Hickton z RTI oświadczył, że poprze wzrost podatków, jeśli to posunięcie przyczyni się do zawarcia porozumienia ratującego kraj przed fiskalnym klifem.
Po spotkaniu w Białym Domu z prezydentem Obamą liderzy biznesu doszli do wniosku, że 2% najbogatszych Amerykanów musi płacić odpowiednio wyższe podatki. Uczestnicy zgodzili się z poglądem, że porozumienie powinno obejmować wzrost podatków i wpływów do skarbu państwa.
Republikańscy liderzy nadal upierają się przy utrzymaniu podatków na obecnym poziomie dla wszystkich podatników, bez względu na wysokość zarobków.
Część republikanów zerwała jednak z linią reprezentowaną przez partię i popiera propozycję prez. Obamy o utrzymaniu wprowadzonych przez G.W. Busha cięć dla pierwszych $250,000 i podwyżce podatków od zarobków powyżej tego poziomu.
W ub. tygodniu plan prezydenta poparł kongr. Tom Cole, republikanin z Oklahomy, za nim poszli: sen. Olympia Snow z Maine, sen. Tom Coburn z Oklahomy, kongr. Kay Granger z Teksasu i kong. Robert Dold z Illinois.
(HP – eg)
