O Polonii i Ameryce
Do ożywionej ostatnio publicznej dyskusji na tematy imigracyjne dołączył niespodziewany uczestnik – były prezydent George W. Bush. Wystąpił on w Dallas w Teksasie, w ośrodku jego imienia, z krótkim przemówieniem dotyczącym imigrantów i ich wpływu na gospodarkę kraju. Wskazał, że Stany Zjednoczone są narodem imigrantów, którzy pomogli zbudować ten kraj i wnieśli wiele w jego rozwój, przywożąc ze sobą nie tylko talenty i nowe pomysły, ale dodali także Ameryce wigoru. Bush nie wspomniał jednak o nielegalnych imigrantach, których los zależeć będzie od reformy imigracyjnej, będącej – poza sprawami budżetowymi – czołowym tematem debaty politycznej w Waszyngtonie.
Zabrał w niej głos także, przedstawiając swoją koncepcję reformy imigracyjnej, młody senator z Florydy Marco Rubio, uważany za wschodzącą gwiazdę republikanów i kandydata na prezydenta. Rubio proponuje, aby zamiast jednej wszechstronnej ustawy, Kongres uchwalił szereg mniejszych, które umożliwiłyby zyskać legalny pobyt w USA zagranicznym przedsiębiorcom, specjalistom od nowoczesnych technologii, robotnikom rolnym, a także tym obcokrajowcom, którzy przybyli do USA jako dzieci nielegalnie, najczęściej ze swymi rodzicami.Podzielenie reformy imigracyjnej na mniejszy porcje może ułatwić Kongresowi szybsze uporanie się z nią.
Ale projekt nie spotkał się z przychylnym przyjęciem ani demokratów w Senacie ani przedstawicieli Białego Domu pragnących, aby w przyszłym roku opracować i zaprezentować w Kongresie projekt ustawy, która umożliwiłaby nielegalnym imigrantom mieszkającym w USA zalegalizowanie pobytu. Na swej pierwszej konferencji prasowej po wyborach prezydent Obama przyrzekł, że zajmie się sprawą reformy zaraz po inauguracji.
Poprzednik Obamy- George W. Bush – był zwolennikiem reformy przepisów imigracyjnych, ale wielokrotnie podkreślał swój sprzeciw wobec amnestii dla nielegalnych imigrantów. W 2007 roku jako ówczesny prezydent Bush starał się przekonać zarówno przywódców swojej partii – republikanów – jak i demokratów do projektu wszechstronnej reformy imigracyjnej, która wzmocniłaby ochronę granic i stworzyła ścieżkę do legalizacji pobytu tym imigrantom, którzy spełniliby szereg ściśle określonych kryteriów. Bush zdawał sobie sprawę, że część amerykańskiej opinii społecznej jest zdania, że pozostawienie w USA nawet tylko niektórych nielegalnych imigrantów, sprowadza się do amnestii. Na co Bush odpowiadał, że deportacja 11 milionów imigrantów jest niewykonalna i niehumanitarna, bo oznaczałaby odsyłanie za granicę ludzi, którzy zapuścili korzenie w Stanach Zjednoczonych.
Ustawa nie przeszła. Od tamtego czasu mija 15 lat i sprawa jest wciąż aktualna jak nigdy. Teraz, kiedy zainteresowanie reformą w Kongresie jest duże, najwięksi optymiści jak senator Rubio, oceniają na ponad 50% szanse jej uchwalenia w ciągu najbliższych dwóch lat. W jego opinii należy przeanalizować szczegóły projektu reformy imigracyjnej. Ponadto senator Rubio uważa, że jego partia powinna zmienić ton, gdy mowa o imigrantach – to nie szarańcza ani plaga – to ludzie – dodał.
Podobnie George W. Bush, gdy opuszczał Biały Dom przestrzegał republikanów, by nie stali się antyimigranccy.
Wojciech Minicz








