Jeśli były jakiekolwiek wątpliwości, co do tego, że "słoneczny stan" zamienia się w dziki zachód, to zostały rozwiane przez komisarza ds. rolnictwa na Florydzie, Adama Putnama, który zawiadomił mieszkańców, że wkrótce liczba osób posiadających zezwolenie na noszenie ukrytej broni dojdzie do 1 miliona.
Biuro Putnama przedstawiło tę wiadomość jako "kamień milowy w historii ochrony własności i powodzenia programu", od kiedy w 1984 roku Floryda zaczęła wydawać zezwolenia na noszenie ukrytej broni.
Do środy wydano 997,066 licencji. Putnam szacuje, że w przyszłym tygodniu liczba ta przekroczy milion. Jeden na 17 mieszkańców Florydy posiadał prawo do noszenia broni w chwili, gdy w lipcu stan obniżył opłaty za nowe i wznowione zezwolenia.
Od 2006 roku nazwiska posiadaczy zezwoleń usunięto z powszechnie dostępnych publicznych dokumentów. Rozporządzenie popierane przez National Rifle Association podpisał ówczesny gubernator Florydy, Jeb Bush.
Podczas gdy Putnam zachwyca się tym programem, to śmierć dwóch nieuzbrojonych nastolatków, Trayvona Martina w marcu i Jordana Daviesa w listopadzie, poruszyła aktywistów na rzecz kontroli broni.
"Tragiczna śmierć Jordana Daviesa jest klasycznym przykładem problemów związanych z prawem do noszenia ukrytej broni", mówi Kristen Rand, dyrektor Violence Policy Center. "Analizowaliśmy te przypadki dokładnie, znamy sposób myślenia osób noszących broń.
Ten wzorzec bez przerwy się powtarza. Mała kłótnia rozrasta się do tragedii, bo ludzie stają się zbyt pewni i zbyt łatwo sięgają po broń".
W okresie od maja 2007 roku do listopada tego roku z ręki osób posiadających prawo do noszenia broni zginęło 499 ludzi, w tym 14 oficerów policji.
(HP – eg)








