Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
niedziela, 7 grudnia 2025 04:56
Reklama KD Market

Niezdrowa fascynacja bronią



Każdego dnia od broni palnej ginie w Stanach Zjednoczonych ponad 80 osób. Fakt ten, prócz ubolewań rodzin i sąsiadów ofiar, nic nie zmienia. Zwolennicy broni nieustannie powołują się na II poprawkę do Konstytucji, zapominając, że czasy się zmieniły i nikt nie musi się bronić przed krajowymi bojówkami i wrogami z zewnątrz.



Poprawkę napisaną przez Jamesa Madisona wkrótce po wojnie o niepodległość, gdy nadal istniało zagrożenie ze strony Wielkiej Brytanii, Kongres ratyfikował 15 grudnia 1791 roku. Poprawka brzmi: "A well regulated Militia, being necessary to the security of a free State, the right of the people to keep and bear Arms, shall not be infringed". Mówi o ochronie praw "dobrze regulowanej milicji" (złożonej z cywilnych obywateli) do posiadania broni na wypadek konieczności obrony kraju, a nie absolutnie wszystkich mieszkańców USA.


 


Zatem interpretując poprawkę zgodnie z logiką zwolenników broni Sąd Najwyższy USA w 2004 roku musiał dojść do wniosku, że wszyscy jesteśmy "milicjantami".


 


Stany jeszcze bardziej umocniły "prawo do obrony własnej i mienia" przyznając obywatelom przywilej noszenia ukrytej broni.


 


Zaraz po tragedii w Newtown w Connecticut odezwały się głosy za uzbrojeniem nauczycieli. Wystarczy wyobrazić sobie, ile więcej dzieci mogłoby zginąć, gdyby nauczycielki wdały się w strzelaninę z Adamem Lanzą, by zrozumieć bezmyślność tej propozycji. Z takim "rozwiązaniem" zagadnienia bezpieczeństwa w szkołach wystąpił republikanin z Teksasu kongr. Goemer. Od razu zdobył poklask wielu właścicieli sklepów z bronią, w tym Crocketta Kellera z Mason w Teksasie, który w "dobrej wierze" zaproponował nauczycielom 10-procentową zniżkę na swoje produkty. Keller absolutnie wierzy w uzbrojenie wszystkich Amerykanów. "Nawet w razie nieobecności policji możemy sami rozprawić się z kryminalistami", przekonuje. W ubiegłym roku Keller dał się poznać szerszej masie społeczeństwa reklamą swego sklepu w stacji radiowej promującej muzykę country. Oferował usługi dla wszystkich z wyjątkiem socjalistów, liberałów, wyborców Obamy, Arabów i muzułmanów. Teraz twierdzi, że to był żart, lecz nie rozumie, iż taką reklamą przemawia do najniższych instynktów, dzieli społeczeństwo na warstwę tych, którzy zasługują na posiadanie broni, i tych, którym się broń nie należy. Nic też dziwnego, że widząc wrogów w 53% społeczeństwa, które poparło w wyborach prezydenta Obamę, Keller i jemu podobni "rozumieją" konieczność uzbrojenia się przeciw "wewnętrznemu" zagrożeniu ze strony... liberałów, Arabów itd.


 


Tego typu rozumowanie promują nawet ustawodawcy, którzy weszli do Kongresu dzięki poparciu Tea Party, ruchu zorganizowanego przez ludzi zbulwersowanych objęciem urzędu prezydenta przez czarnoskórego Baracka Obamę. Republikanka z Minnesoty, w ostatnich wyborach kandydatka na prezydenta, Michale Bachmann, straszyła wyborców nieistniejącymi obozami, gdzie miano poddawać młodych Amerykanów socjalistycznej indoktrynacji. Inny ulubieniec "herbaciarzy", republikanin z Florydy, Allen West, tak niedorzeczny, że w republikańskim okręgu przegrał wybory z demokratą, nawoływał do usunięcia z Kongresu "dziesiątków komunistów".


 


Noszenie broni niweluje potrzebę rozwiązywania nieporozumień mniej śmiercionośnym sposobem, jak awantura i pięść. Broń w kieszeni dla rozwścieczonego faceta jest zaproszeniem do postawienia kropki nad "i". Ostatnim tego przykładem jest śmierć chłopaka z Florydy, zabitego przez osobnika, który wszczął kłótnię z powodu zbyt głośnej muzyki, a po przyjeździe policji twierdził, że działał w obronie własnej. Gdyby mężczyzna, obecnie oskarżony o morderstwo, nie miał przy sobie broni, awantura zakończyłaby się sińcami i krwią z nosa, a nie śmiercią. Z czego wynika, że nawet jeśli broń odstrasza kryminalistów, to równocześnie z normalnych ludzi robi przestępców.


 


Żelazne argumenty National Rifle Association, że broń w domu zapewnia bezpieczeństwo, przekonały również mieszkańców zasobnego Newtown w Connecticut, którzy odrzucili próby usuwania zagrożeń poprzez ograniczenie strzelania z broni o każdej porze i w niewielkiej odległości od zabudowań.


 


W sierpniu tego roku na spotkaniu władz z mieszkańcami upadła propozycja wysunięta przez szefa policji. Nie pozwolono odebrać sobie "wolności strzelania". Można mieć tylko nadzieję, że wśród miejscowych entuzjastów broni nie było rodziców zabitych dzieci...


 


Newtown jest otoczone terenami łowieckimi oraz legalnymi i nielegalnymi shooting ranges, gdzie miejscowi zabawiają się strzelaniem z automatycznej broni.


 


"Dzięki broni cieszymy się w tym kraju wolnością, ludzie o tym nie pamiętają wobec takich tragedii, jak ta", mówi Scott Ostrovsky, właściciel jednej z okolicznych strzelnic.


 


Wolnością strzelania cieszyła się też Nancy Lanza i oczywiście jej syn, którego zabierała na strzelnicę, by nabrał większej pewności siebie. Adam Lanza cierpiał na łagodną formę autyzmu i szereg innych zaburzeń. Według instruktora z klubu techniki, do którego należał w liceum, chłopak nie odczuwał bólu i nie był zdolny do nawiązania koleżeńskich kontaktów.


 


Nic nie wskazuje na to, że korzystał z pomocy psychologa, choć znajomi rodziny twierdzą, że matka nosiła się z zamiarem oddania go na psychiatryczne leczenie. Jeśli tak, to znaczy, że doskonale zdawała sobie sprawę z psychicznego stanu syna. Dlaczego nie trzymała broni pod kluczem?


 


Produkcja i sprzedaż broni jest dla amerykańskich kompanii lukratywnym biznesem, który przynosi rocznie miliard dolarów zysku. Masakry zawsze podnoszą sprzedaż. Tak było po masakrze w Arizonie, w Aurorze w Kolorado i teraz. Ludzie wpadają w panikę, że tym razem rząd wprowadzi zakaz posiadania broni, choć nigdy takiego zagrożenia nie było. Ciekawe, co zrobiliby, gdyby ich strach obrócił się w rzeczywistość. Strzelaliby do policji, by bronić swych arsenałów?


 


Nie ma wątpliwości, że kontrola broni w USA jest ponurym żartem, głównie dlatego, że każdy krok w tym kierunku spotyka się z gwałtownym sprzeciwem lobby producentów i właścicieli broni, wywierających silne naciski na ustawodawców. W rezultacie koszt publiczny zgonów i obrażeń w wyniku użycia broni palnej nie jest dokładnie znany. W przybliżeniu wydatki te szacuje się na $39 miliardów rocznie.


 


National Rifle Association jest tak potężne, że stany zabraniają lekarzom zadawania pytań i pouczania postrzelonych pacjentów, jak unikać tego typu obrażeń, co przecież leży w najlepiej pojętym interesie pacjenta. Na Florydzie American Medical Association uważa, że kwestie te należy traktować niczym chorobę społeczną. Dlatego też lekarze walczą o zniesienie stanowej ustawy zabraniającej dociekania przyczyn i okoliczności postrzelenia. W przypadku rannego od broni pacjenta nie wolno o nic pytać. Równocześnie niegroźny guz na czole dziecka sprowadzonego na pogotowie zobowiązuje szpital do zawiadomienia policji o potencjalnej przemocy rodziców.


 


Przy takiej postawie entuzjastów broni nie można liczyć na jakiekolwiek zmiany w zakresie zaostrzenia kontroli. Wezwanie prezydenta Obamy do zastanowienia się nad skutkami fascynacji bronią prawdopodobnie rozbiją się o jakieś nieznaczne ustępstwa ze strony NRA. Przez chwilę poczujemy się lepiej, aż następny szaleniec zacznie strzelać do dzieci.


 


Tragedia w Newtown w Connecticut dodała odwagi zwolennikom kontroli broni. Grupa zorganizowana przez rodziny zabitych i rannych w czerwcu tego roku na pokazie filmu "The Dark Knight Rises" prowadzi kampanię na rzecz zreformowania praw dotyczących broni pod hasłem "Demand a Plan". Tylko w ub. tygodniu pod petycją podpisało się 100 tysięcy ludzi. Ich stanowisko w tej sprawie najlepiej odzwierciedla wypowiedź demokraty z Kentucky, kongr. Johna Yarmutha: "NRA wydaje ciężkie miliony dolarów na wpojenie strachu w obywateli i ich reprezentantów w Kongresie. Chcą byśmy wierzyli, że najlepszą ochroną przed nieodpowiedzialnym, śmiercionośnym użyciem broni jest uzbrojenie każdego z nas".


 


Elżbieta Glinka

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

ReklamaDazzling Dentistry Inc; Małgorzata Radziszewski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama