Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
poniedziałek, 8 grudnia 2025 04:44
Reklama KD Market

Oddam dziecko w dobre ręce

Internet pomaga w pozbywaniu się niechcianych dzieci 





Począwszy od lat dziewięćdziesiątych XX wieku Amerykanie adoptowali z zagranicy 243 tys. dzieci. W przeciwieństwie do dzieci urodzonych w USA i zaadoptowanych z pomocą stanowych agencji, nowi rodzice dzieci pochodzących z zagranicy nie muszą przechodzić specjalnego szkolenia. Często nie mają pojęcia o problemach fizycznych i emocjonalnych sierot sprowadzanych do USA. Przy pierwszych trudnościach pozbywają się dzieci, jak zbędnego przedmiotu. 



Opieka nad obcym dzieckiem przekracza wyobrażenia i siły przybranych rodziców. Wstrząsającym przykładem traktowania adoptowanego dziecka, jak zbędnego przedmiotu, było odesłanie 7-letniego chłopca z rosyjskiego sierocińca z powrotem do Rosji po 6 miesiącach od przyjazdu do USA. W kwietniu 2010 roku kobieta z Tennessee odesłała chłopca samolotem do Moskwy z zawiadomieniem, że dłużej nie chce być jego matką. Wiadomość ta obiegła cały świat. W Ameryce wywołała oburzenie. Rosja wydała zakaz adoptowania tamtejszych dzieci przez Amerykanów.

Adoptowane dziecko ciężarem


Gorzej przedstawia się sytuacja dzieci z państw trzeciego świata, którymi nikt specjalnie się nie przejmuje i które przechodzą z domu do domu bez większych formalności prawnych. Z pomocą Yahoo i Facebooka rodzice chwalą swój „towar” i zazwyczaj dość szybko znajdują nabywcę. Tak zakończył się pobyt kilkunastoletniej Quity, wyciągniętej z sierocińca w Liberii przez Todda i Melissę Puchalla. Gdy po ponad dwuletnich próbach nie mogli dojść z adoptowaną córką do porozumienia, umieścili ogłoszenie w internecie. Obok jej zdjęcia napisali, że ma poważne kłopoty ze zdrowiem i z zachowaniem. Mimo to, nowych rodziców dla Quity znaleźli w ciągu dwóch dni.

Nicole i Calvin Eason z Illinois obiecywali objąć dziewczynę troskliwą opieką. Nicole chwaliła się, że wszyscy znajomi uważają ją za urodzoną matkę. Kilka tygodni później, w październiku 2008 roku, Puchallowie zawieźli Quitę do jej nowej rodziny, zamieszkałej na osiedlu kempingowych domów w Westville.

Wymiana odbyła się bez ceregieli. Nie było adwokata ani przedstawiciela władz agencji ds. rodzin i dzieci. Puchallowie podpisali oświadczenie, że oddają Quitę w ręce nowych opiekunów. Wizyta trwała zaledwie kilka godzin. Wystarczająco długo, by Melissa uznała Easonów za „cudownych ludzi”. Gdyby przyjrzała im się bliżej i gdyby naprawdę zależało jej na stworzeniu dobrych warunków życia dla córki, to wcześniej sprawdziłaby przeszłość jej nowych rodziców i dowiedziała się, że Nicole Eason odebrano dwoje dzieci. Po zabraniu drugiego, nowonarodzonego chłopca, szeryf zanotował w swoim raporcie, że rodzice noworodka mają poważne zaburzenia psychiczne i wykazują tendencję do przemocy. Dzieci, którymi opiekowali się Easonowie, oskarżały oboje opiekunów o molestowanie seksualne. Jedyny dokument z pozytywną oceną umiejętności rodzicielskich Easonów został przez nich sfałszowany.

Puchallaowie nie zadali sobie jednak trudu sprawdzenia przeszłości osób, którym oddali dziewczynę.

Pierwszą noc w ich domu Quita spędziła w jednym łóżku z opiekunami. Nicole spała nago. Dziewczyna nie wiedziała, jak na to reagować. Zresztą dłużej się nad tym nie zastanawiała. Była zbyt wstrząśnięta faktem, że podrzucono ją do innego domu, jak niepotrzebny sprzęt. Po kilku latach w rozmowie z agencją prasową Reutersa przyznała, że bezceremonialne potraktowanie jej przez przybranych rodziców nadal sprawia jej ból. − Płakałam. Nie wierzyłam, że dziecko można po prostu wyrzucić. Jadąc do Ameryki byłam bardzo szczęśliwa. Wierzyłam, że znajdę się w lepszym świecie, gdzie nikt nie krzywdzi dzieci. To, co mnie tu spotkało to czysty koszmar − mówi dziś 21-letnia Quita.

Przez kilka dni Nicole Eason odpowiadała na e-maile i telefony Mellisy Puchalla, nadal zainteresowanej postępami Quity. Po tygodniu Nicole zerwała z Melissą wszelkie kontakty. Powodowana wyrzutami sumienia Puchalla zatelefonowała do szkoły, dokąd miała uczęszczać Quita. Okazało się, że uczennicy o takim nazwisku nie ma i nigdy nie było. Quita ze swymi opiekunami oddaliła się w nieznane. Na osiedlu domów mobilnych w Westville, w miejscu, gdzie stał dom Easonów, pozostały tylko sterta śmieci i dwa małe psiaki, które Melissa podarowała Quicie na pożegnanie.

Oddam dziecko w dobre ręce


Poprzez Yahoo i Facebook rodzice zachwalają adoptowane dzieci. W ten sposób trafiają one w obce ręce bez lustracji ze strony powołanych do tego agencji. Reuters nazywa to bezprawnym bazarem, gdzie potrzeby przybranych rodziców biorą górę nad losem sierot sprowadzonych do Ameryki. Ta metoda pozbywania się podopiecznych jest znana jako „private re-homing”. Używają jej zazwyczaj właściciele zwierząt domowych poszukujących nowych opiekunów dla psów i kotów.

Sposób zachwalania dzieci również przypomina internetowe biuletyny dla zwierząt. „Urodzony w październiku 2000 roku śliczny chłopiec o imieniu Rick rok temu przyjechał z Indii. Jest posłuszny, stara się zadowolić dorosłych”. Kobieta z Nebraski pisze o 11-letnim chłopcu, którego adoptowała w Gwatemali: „Wstyd mi bardzo, lecz nienawidzę tego dziecka z całego serca”. Inni rodzice gotowi są oddać 8-letnią dziewczynkę z Chin już po 5 dniach od jej przyjazdu. Proszą o kontakt z zainteresowanymi przyjęciem jej do swojego domu.

Internet − zwierciadło społeczeństwa


Reuters przeanalizował ogłoszenia na jednym z portali. Oferta oddania dziecka pojawiała się średnio raz w tygodniu. Większość sierot była w wieku 6−14 lat, najmłodsze miało 10 miesięcy. Pochodziły w większości z Rosji, Chin, Etiopii... i Ukrainy.

Gdy Reuters powiadomił Yahoo o działalności forum pod nazwą „Adopting-from-Distruction”, kompania ta szybko zlikwidowała je, wyjaśniając, że użytkownicy naruszyli warunki porozumienia. Podobne forum na Facebooku pod nazwą „Way Stations for Love” nadal istnieją. Rzeczniczka Facebooka oświadczyła: „Internet jest odzwierciedleniem społeczeństwa. Ludzie korzystają z niego, by uporać się z różnymi problemami, w tym tak skomplikowanymi jak adopcja i wychowywanie obcego dziecka”.

Zamiast szczęścia... bicie


Dzieci przerzucane z domu do domu często padają ofiarą psychopatów. Są bite i karane za drobne uchybienia. Dziewczynka z Chin, adoptowana i po krótkim czasie oddana pod opiekę innych ludzi, była zmuszona do kopania własnego grobu. Inna sierota z Rosji opowiada, jak chłopiec z jednego z domów zmusił ją do aktu płciowego, a potem oblał moczem. Miała wtedy 13 lat. W ciągu sześciu miesięcy trzy razy przerzucano ją do innego domu.

− Dzieci adoptowane za granicą, to grupa populacji szczególnie wystawiona na eksploatację. Nikt się o nie nie upomni, nikt nie staje w ich obronie − ubolewa Michaele Seto , ekspert w zakresie seksualnego wykorzystywania nieletnich.

Pozbycie się dziecka w Ameryce jest zaskakująco proste. Legalna adopcja odbywa się na drodze sądowej. W takim przypadku przybrani rodzice są dokładnie sprawdzani. Istnieje jednak sposób na obejście tej drogi. Dzieci można odsyłać po uzyskaniu pełnomocnictwa (power of attorney), cedującego prawną opiekę nad nieletnim na nową rodzinę. Sprawę załatwia się szybko i bezboleśnie.

Ta elastyczność jest dla dzieci często korzystna, szczególnie, gdy przybrani rodzice wysyłają dzieci pod opiekę zaufanych członków rodziny. Jednak rozwój internetowych biuletynów sprawił, że opiekunowie pozbywają się niechcianych dzieci, oddając je w ręce kompletnie obcych ludzi. Uzyskując pełnomocnictwo, nowa rodzina może zapisać dziecko do szkoły i zapewnić sobie rządowe świadczenia na opiekę nad nieletnim.

Rzadko przestrzegane prawo


Wszystkie stany USA, Dystrykt Kolumbii i amerykańskie Wyspy Dziewicze podpisały umowę Interstate Compact on the Placement of Children (ICPC − międzystanowa umowa o miejscu pobytu dzieci). Umowa zobowiązuje przybrane rodziny, które oddają dziecko pod opiekę ludzi z innego stanu, do zawiadamiania władz obu stanów o tym działaniu. Dzięki temu istnieje możliwość sprawdzenia przyszłych rodziców. Umowa jest jednak bardzo rzadko przestrzegana.

Nawet jeśli władze stanowe odkryją, że dziecko przeszło przez nielegalny „re-homing” zazwyczaj nikt nie ponosi kary, ponieważ żaden stan ani federalne czy międzynarodowe prawo nie biorą pod uwagę takiego zjawiska, udając, że ono po prostu nie istnieje.

Elżbieta Glinka


e.glinka @zwiazkowy.com



Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama