Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
Reklama KD Market

Tysiąc mil później


Jacek Boczarski ma 56 lat, przez 15 lat maratony oglądał zza obiektywu aparatu, robiąc zdjęcia dla polonijnych mediów. Patrzył na ludzi, często starszych, z protezami, nawet niewidomych i myślał „ja nie dałbym rady”. W tym roku wystartuje. Chce pokazać sobie i ludziom, że się da. Że zmiana jest możliwa.

Jacek pochodzi ze sportowej rodziny, jako nastolatek grał w piłkę nożną w krakowskim Hutniku, potem trenował judo w Wiśle Kraków. Po kontuzji kolana, która wykluczyła go ze sportu na rok, zapisał się do sekcji rugby. Złapał bakcyla, w rugby grał 10 lat. Był wysportowanym, szczupłym mężczyzną. A potem przyjechał do Stanów...

– W Ameryce szybko uznałem, że nie mam czasu na sport, poświęciłem się pracy i cóż – zapuściłem się. Papierosy, gonitwa, stres, pogoń za dolarem. Zgnuśniałem, nie miałem ochoty na nic. Moje życie sprowadzało się do pracy, snu, jedzenia i telewizji. Zrobiło się mnie 240 funtów. Zacząłem odczuwać konsekwencje mojego stylu życia, siedzenia przed telewizorem i zajadania się ciastem. Coś mnie kłuło w boku, zdarzało się, że podczas spaceru czy zakupów musiałem zatrzymać się i przysiąść. Stwierdziłem, że z moim organizmem jest coś nie tak, że trzeba coś zrobić, nim będzie za późno.

Wszelkie próby podejmowania aktywności, ćwiczenia – kończyły się porażką i zniechęceniem. Pewnego wieczoru syn Jacka – Daniel namówił go na milową przebieżkę. – To była dla mnie niekończąca się trasa, zrobiłem trzy przerwy, żeby złapać oddech. Myślałem, że wyzionę ducha z wysiłku. Ale przebiegłem. Jakiś czas potem przebiegłem trzy mile – 5 km i poczułem, że mogę się zmienić. Do dziś pamiętam uczucie zadowolenia i satysfakcji, byłem zmęczony, ale czułem się jak nowo narodzony.

– Teraz, po roku biegania czuję się zupełnie inaczej. Nie jestem zmęczony, mam dużo energii, szukam nowych wyzwań. Bieganie jest najtańszą terapią, najlepszym sposobem na zachowanie zdrowia i dobrego samopoczucia. Wystarczy kupić dobre buty i wyjść z domu. Ważna jest też dieta – od 10 lat nie jem mięsa, od dwóch jestem na diecie wegańskiej – tak jak moja córka Dagmara. Bieganie jest drogą do nowego życia, jedna zmiana generuje inne. Dzięki bieganiu przez rok zmieniłem się o 80 stopni – fizycznie i mentalnie.



W ciągu roku Jacek przebiegł prawie tysiąc mil. Biega codziennie, dla samego siebie, ale również w zawodach. Pierwszy start zaliczył w zimie, to był bieg na 15 mil, był tęgi mróz, miał na sobie trzy bluzy. Było bardzo ciężko, biegacze z zarostem przybiegali na metę, wyglądając jak Eskimosi, z soplami na wąsach. Ten bieg uodpornił go na złe warunki pogodowe. Jak dotąd biegacz wziął udział w sześciu półmaratonach i kilku krótszych biegach – 5- i 10-milowych. Jacek biega średnio 5 mil dziennie, najchętniej w lesie, ale również w sali gimnastycznej na bieżni. Jego najbliższym celem jest start w maratonie chicagowskim, jest już zarejestrowany, trenuje, formę ocenia na 70 procent gotowości. Marzeniem i życiowym projektem Jacka Boczarskiego jest przebiegnięcie wszystkich najważniejszych maratonów na świecie, czyli nowojorskiego, bostońskiego, berlińskiego i tokijskiego. Ostatnio 10 mil przebiegł w 1 godz. 28 minut, jak mówi – żadna rewelacja. W zeszłą niedzielę pokonał półmaraton (13,1 mili) w 2 godz. i 4 minuty. Maraton Jacek chce przebiec poniżej 4 godzin.

Bieganie dla Jacka to wolność, to oderwanie się od codzienności. Ubiera buty, dres i biegnie do lasu. Biegnąc, wyłącza się z życiowego pędu. Im bardziej rozpędza się, tym bardziej zwalnia w życiu. Nie ogląda telewizji, unika stresu. Biega, żeby być zdrowym i szczęśliwym. Poprzez bieganie  wspiera także różne organizacje charytatywne, między innymi chicagowskie stowarzyszenie PAWS opiekujące się bezdomnymi kotami i psami. 

– Kiedy biegnę, czuję, że jestem tu i teraz. To metoda dzięki której nie żyję przeszłością. Co do przyszłości to jedyne na co czekam, to kolejny bieg, następne zawody. Dzięki bieganiu wiem, co jest w życiu ważne. Nie interesuje mnie kariera, nowe samochody, pomnażanie pieniędzy. Moje marzenie to bieganie maratonów, na razie skupiam się na chicagowskim. Jeden bieg naraz.

W ciągu pierwszych ośmiu miesięcy treningów Jacek schudł 60 funtów. Niektórzy znajomi stwierdzili, że mu odbiło na stare lata z tym bieganiem i weganizmem. Inni po cichu zazdroszczą powrotu do wagi i kondycji sprzed lat. Kiedy zaczynał gubić zbędne kilogramy, ludzie pytali, czy przypadkiem nie choruje, czy wszystko w porządku. – Zabawne, że kiedy byłem gruby, nie pytali, czy mam jakieś problemy ze zdrowiem. Wszystkim odpowiadam: czuję się świetnie.

Chociaż trenuje codziennie, nie odczuwa zmęczenia i zniechęcenia, nawet pracując zawodowo po 12–14 godzin dziennie. Bieganie Jacka już nie męczy, wręcz przeciwnie – dodaje energii jak mocna kawa. Biegacz twierdzi, że to sport i sposób życia dostępny dla każdego. Przeszkodą są wymówki i brak wiary we własne możliwości. – Oczywiste jest, że jeśli chcesz biegać, nie możesz spać do południa. Jeżeli chcesz coś w życiu osiągnąć, to nie możesz powiedzieć, że nie masz czasu. Masz go tyle samo co każdy. Chcesz coś osiągnąć, zacznij od dzisiaj.

Ostatnio Jacek wyciągnął syna na 6-milowy bieg i tym razem role się odwróciły – to Daniel potrzebował trzech przerw na złapanie oddechu. Jacek widzi swój postęp, choć twierdzi, że jest dopiero na początku swojej biegackiej drogi. Racja, przecież przebiegł dopiero pierwsze tysiąc mil.

Wysłuchał: Grzegorz Dziedzic

[email protected]

Zdjęcia: Daniel Boczarski



 
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

ReklamaDazzling Dentistry Inc; Małgorzata Radziszewski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama