- Bob Dylan – amerykański piosenkarz, kompozytor i poeta. Ale przede wszystkim artysta, który naprawdę miał coś do powiedzenia. Zestawiał ze sobą liczne gatunki muzyczne: folk, blues, country, rock and roll, rockabilly i sam tworzył nowe. Nawet gdy wykonywał istniejące już utwory folkowe i bluesowe, pozostał autorski i indywidualny. Piosenki, które sam napisał idą w setki – tylko przez pierwsze trzy lata nagrał ich 300.
Dylan naprawdę nazywał się Robert Allen Zimmerman. Przyszedł na świat w żydowskiej rodzinie 24 maja 1941 roku w Duluth, w stanie Minnesota. Nie pasowała mu jednak ani rodzina ani religia. W 1962 roku zostaje Bobem Dylanem (na cześć walijskiego poety Dylana Thomasa), a pod koniec lat 70. przyjął chrześcijaństwo. (Co nie przeszkadzało mu w jednych piosenkach eksperymentować z gospel, w drugich obrażać kler…)
Przed szereg, uzbrojony w gitarę akustyczną i harmonijkę, wychodzi w 1963 roku z protest songiem, który od razu staje się hymnem – „Blowin’ in the Wind”. Od teraz walczy z niesprawiedliwością społeczną, wojną, rasizmem. Kiedy Martin Luther King wygłasza słynne przemówienie „Mam marzenie”, Dylan śpiewa u jego boku. Kiedy czarnoskóry bokser Rubin „Hurricane” Carter zostaje niesprawiedliwie oskarżony o potrójne zabójstwo i uwięziony, piewca protestu pisze pieśń „Hurricane” (wyrok unieważniono w 1985). Zaraz potem Dylan, biały chłopak, pisze najbardziej zaangażowany w walkę o prawa czarnoskórych, utrzymany w brechtowskim klimacie utwór „The Lonesome Death of Hattie Carroll”, opisujący śmierć czarnoskórej barmanki hotelowej Hattie Carroll, zabitej z ręki 24-letniego białego bywalca hotelu, Williama Zantzingera (mężczyzna odsiedział w więzieniu tylko 3 miesiące, ale resztę życia, dzięki pieśni, spędził w upokorzeniu).
- Natomiast zaangażowanie USA w wojnę w Wietnamie i nadchodzący kryzys kubański przyczyniły się do powstania takich protest songów jak „Hard Rain’s A-Gonna Fall”, „Masters of War”, „Only a Pawn in Their Game”. Tutaj już wyraźnie wkraczają formy literackie – strumienie świadomości czy metaforyka. Tak właśnie folk w wykonaniu Dylana przechodzi do sztuki wyższej. Co ciekawe, Dylan zawsze powtarzał: „Nostalgia to śmierć”. I udało mu się jej nie ulec. Nawet w albumach zawierających poważne piosenki znajdował miejsce dla surrealistycznych, o żartobliwym tonie, bluesowych utworów. Bob Dylan wcześnie obiecał sobie, że zostanie najznakomitszym uczniem śpiewaka folkowego Woody’ego Guthrie’ego. Całe szczęście udało mu się dużo więcej. Kiedy wyrwał już folk ze szponów amerykańskiego konformizmu lat 50. i doszedł do wniosku, że rola przywódcy społecznych niepokojów i kult jaki wokół niego narasta zaczynają być dla niego ograniczeniem, okrzyknięty „profetą” i „wizjonerem” Dylan dokonuje czegoś, co uważa się za przełom w muzyce rockowej. Podczas tournee z zespołem The Hawks gra głośną, elektroniczną muzykę rockową na festiwalu folkowym w Newport na Rhode Island. Tak „mocnych” brzmień na żadnej scenie jeszcze nie było. Z miejsca uznany za zdrajcę, nie poddaje się. Gdy na koncertach publiczność go wygwizduje, gra jeszcze głośniej, by ją zagłuszyć. Wszystko do czasu gdy jego wybryk zaczynają naśladować inne zespoły. Tak narodziła się nowa ścieżka dźwiękowa kontrkultury. Uznanie krytyków zdobywają także kolejne albumy “Highway 61 Revisited" i "Blonde on Blonde". Jednak wypadek motocyklowy w 1966 roku, gdzie zostaje ciężko ranny, spowalnia jego muzyczny rozpęd. Dochodzi nawet do sytuacji kiedy recenzujący jego płyty w latach 70. krytyk muzyczny, a zarazem wielbiciel Dylana, Greil Marcus z magazynu Rolling Stone rozpoczyna swoje recenzje od pytania: “Co to za gówno?”
Poeta rocka Bob Dylan kończy 70 lat
To on sprawił, że piosenka popularna stała się formą wyrażania postaw społecznych i zaczęła wiązać się nie tyle z rozrywką, co intelektualnym wysiłkiem. To on uratował folk wyrywając go z uścisku brodatych gości w sweterkach marzących o żegludze i wojaczce. To on stał się inspiracją dla rockowców. Mowa o Bobie Dylanie – tym samym, o którego nosowym...
- 05/25/2011 12:39 AM
To on sprawił, że piosenka popularna stała się formą wyrażania postaw społecznych i zaczęła wiązać się nie tyle z rozrywką, co intelektualnym wysiłkiem. To on uratował folk wyrywając go z uścisku brodatych gości w sweterkach marzących o żegludze i wojaczce. To on stał się inspiracją dla rockowców. Mowa o Bobie Dylanie – tym samym, o którego nosowym i chropowatym głosie amerykańska pisarka zafascynowana jego poezją, Joyce Carol Oates, mówiła: „zupełnie jakby papier ścierny umiał śpiewać”.
Reklama








