Chopin u kosmetyczki
Byłam u manikiurzystki. Wiem, brzmi banalnie, ale nie będę opowiadać o tej jedynej w swoim rodzaju chwili, kiedy się relaksujemy oddając swoje dłonie w ręce profesjonalistki, która o nie odpowiednio zadba. My natomist delektujemu się chwilą, albo wdajemy się w niezobowiązującą konwersację ze spotykanymi od czasu do czasu paniami...
- 09/18/2011 11:29 AM
18 września 2011
Byłam u manikiurzystki. Wiem, brzmi banalnie, ale nie będę opowiadać o tej jedynej w swoim rodzaju chwili, kiedy się relaksujemy oddając swoje dłonie w ręce profesjonalistki, która o nie odpowiednio zadba. My natomist delektujemu się chwilą, albo wdajemy się w niezobowiązującą konwersację ze spotykanymi od czasu do czasu tymi samymi paniami, które przychodzą po tę samą chwilę drobnego luksusu.
Ostatnia moja wizyta u u manikiurzystki była jednak nietypowa. Wprawiła mnie bowiem w prawdziwe poczucie dumy narodowej; wiem, brzmi trochę patetycznie, ale dokładnie oddaje stan moich uczuć. Pomyślałam sobie, miło jest być Polką w Stanach.
Salon, który odwiedzam prowadzą dziewczyny z Mongolii. Miłe, słabo mówiące po angielsku, ale perfekcyjne w swojej pracy. W salonie pomimo wielokulturowości panuje przyjemna i miła atmosfera stworzona przez właścicielkę, także Mongołkę. Z głośników zawsze płynie relaksująca muzyka, na którą najczęściej w ogóle nikt nie zwraca uwagi.
Ostatnio było inaczej. Właśnie za sprawą tego podkładu muzycznego poczułam dumę z bycia Polką. Nagle usłyszałam bowiem Chopina, którego rozpoznam wszędzie. Automatycznie uśmiech pojawił się na mojej twarzy. - Chopin u kosmetyczki, w Stanach, pod Chicago i to w azjatyckim salonie, nieźle – przemknęło mi przez myśl.
Znajoma z widzenia, na fotelu obok, musiała zauważyć moją minę. Z wcześniejszych krótkich pogawędek, pewnie po moim akcencie musiała się domyślić, że jestem Polką. Odwróciła się do mnie i z uśmiechem na ustach powiedziała: „on też był Polakiem”. „Tak, on też” – powiedziałam i podziękowałam, że go rozpoznała.
W duszy mi zagrały wszystkie mazurki, jakie znam. Zbiegając po schodkach z salonu, zapominając z roztargnienia o ustrojstwach zostawionych pomiędzy palcami u nóg, z radością pomyślałam sobie: „ A jednak są jeszcze Amerykanie, którym Polska nie kojarzy się tylko z ludowinkami, kiełbasą, pierogami i wódką! Są jeszcze także tacy, dla których Chopin był Polakiem”.
Karolina
Reklama








