Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
poniedziałek, 8 grudnia 2025 08:33
Reklama KD Market

9/11. Dzień, który zmienił Amerykę

Dziesięć lat temu nie było mnie w Ameryce. I przez myśl mi wówczas nie przeszło, że tak ułoży się moje życie, iż dekadę później będę przeżywała wydarzenia, które wstrząsnęły wszystkimi...
11 września 2011 Gazety od kilku miesięcy rozpisują się o okragłej rocznicy smutnej karty w historii Ameryki. W telewizji można obejrzeć zapowiedzi dotyczące centralnych uroczystości, trwają dyskusje, czy mają w nich wziąc udział duchowni, czy nie, etc. Oczy całego świata są zwrócone dziś na Nowy Jork. Dziesięć lat temu nie było mnie w Ameryce. I przez myśl mi wówczas nie przeszło, że tak ułoży się moje życie, iż dekadę później będę przeżywała wydarzenia, które wstrząsnęły wszystkimi.
Ten wtorek pamiętam doskonale, byłam w pracy, świeżo upieczoną absolwentką uniwersytetu; życie stało przede mną otworem. Kiedy około godziny 15 po południu usłyszałam w radiu, że samolot uderzył w WTC, nie mogłam uwierzyć! Pomyślałam, jak większość zapewne ludzi na świecie, że pewnie jakiś niedouczony idiota stracił panowanie nad sterami w swoim prywatnym samolocie i doprowadził do tragedii. Jednak, kiedy drugi samolot uderzył w wieżę, chyba wszyscy już wiedzieli, że to atak terrorystyczny. Na chwilę wszystko zamarło, moi współpracownicy zaczęli zastanawiać się czy przypadkiem ktoś z ich znajomych lub rodziny nie mieszka w Nowym Jorku i, nie daj Boże, nie pracuje w WTC. Pomimo, że nikogo nie miałam w NYC i nawet w Stanach, zamarłam; nie mogłam sobie wyobrazić tego, co opisywali reporterzy radiowi, brzmiało jak film katastroficzny. Gdy po skończonej pracy dojechałam do domu, ciągle słuchając radia w samochodzie i włączyłam telewizor, prawie poczułam zapach tamtego dymu i zwyczajnie, po ludzku rozpłakałam się. Co się dzieje na świecie i ze światem? Pamiętam wypowiedź architekta, który zapewniał, że wieże się nie zawalą, a jednak... Zawaliły się, zabierając ze sobą tysiące istnień ludzkich. Swoją drogą, jaki architekt mógł przewidzieć, na co będą narażone. Dziesięć lat temu nie było mnie w Nowym Jorku, ale kilka lat później byłam w centrum Londynu w czwartek 7 lipca 2005 roku. Jechałam do pracy, zmęczona przeprowadzką, zaspałam. Wyszłam z domu pół godziny później niż zwykle. Nie miałam pojęcia, co się dzieje, ponieważ nie miałam jeszcze telewizora, a wiadomości w radiu były bardzo szczątkowe; podano jedynie, że na jednej ze stacji wybuchł gaz. Upewniając się, że nie jest to na mojej linii metra, wyszłam z nowego mieszkanka w centrum Londynu i zobaczyłam przerażonych ludzi. Moja stacja metra była zamknięta, obwiązana żółtą taśmą, którą widziałam przez kilka nastęnych dni. Podobnie jak w Nowym Jorku nie działały telefony komórkowe, jednak zanim linia się przeciążyła zdążyłam wysłać zdawkowego SMS-a do mamy „żyję, nic mi nie jest”. Jeszcze przez chwilę otrzymywałam SMS-y, ale nie mogłam juz na nie odpowiedzieć. Wróciłam do domu, w którym bez telewizora, bez Internetu, tylko z włączonym radiem i czekałam, przerażona, niemal odcięta od świata. Około czwartej wyskoczyłam do sklepiku na róg, żeby kupić popołudniową gazetę. Gdy zobaczyłam zdjęcia zdałam sobie sprawę z tego, co się stało, horror. To był najbardziej cichy dzień w Londynie, jaki przeżyłam. Cichy, ale z syrenami policyjnymi w tle. Dzień, w którym zginęły aż 52 osoby. I w jednym, i w drugim przypadku myślę o tych, którzy przez kilka godzin nie mieli ze sobą kontaktu umierając z niepewności i strachu, czy najbliższej osobie nic się nie stało. Myślę o tych, w wieżach World Trade Center, którzy po uderzeniu pierwszego samolotu przerwali rozmowy telefoniczne , by podejść do okna i sprawdzić co się dzieje, i nigdy nie dokończyli już rozmowy z żoną, mężem, matką... Takie traumatyczne przeżycia, w większości zbliżają. Podobno dokładnie w dziewięć miesięcy po 11 września w USA urodziło się najwięcej dzieci. Niemal cały świat w tych dniach wstrzymał oddech, siedząc w domach, w zakładach pracy, nie mając pojęcia, co będzie dalej. Czy zawsze trzeba tragedii, by umieć docenić drugiego człowieka? Karolina
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama