Piłkarze Pogoni i Arki zdobyli po pierwszej bramce w sezonie. W sobotnich meczach 4. kolejki ekstraklasy oba zespoły zremisowały u siebie po 1:1. Szczecinianie z Cracovią, a gdynianie z Górnikiem Zabrze. W niedzielę m.in. lider Piast Gliwice podejmie Legię Warszawa.
„Jeśli w trzech pierwszych meczach tracimy sześć bramek, to znaczy, że w obronie trzeba coś zmienić” – mówił przed meczem trener Portowców Kosta Runjaic.
I zmienił. Ze składu całkowicie wypadł Sebastian Walukiewicz, a ledwie na ławce rezerwowych znalazło się miejsce dla Dawida Niepsuja. W ich miejsce od pierwszych minut zagrali Sebastian Rudol i David Stec. Mimo roszad gra defensywy Pogoni nadal pozostawia wiele do życzenia. Na dodatek do bramki po majowej operacji przepukliny powrócił Łukasz Załuska. Obaj jego zmiennicy dostali szanse gry i nie zdołali przekonać do siebie trenera. Doświadczony bramkarz na początku grał dość niepewnie. W 10. min. instynktownie odbił przed siebie strzał głową Ołeksija Dytiatjewa i ku jego szczęściu nikt z gości nie dobił piłki. Kilka minut później źle obliczył lot piłki, która po odbiciu niemal go przelobowała.
Mimo wszystko, to jednak gospodarze nadawali ton grze od samego początku. Tyle tylko, że niewiele z tego wynikało. Jedyne groźniejsze sytuacje Pogoń stwarzała z rzutów wolnych i rożnych. Dopiero w 30. min. w narożniku pola karnego Spasa Delewa, który też wrócił do kadry po kontuzji, faulował Diego Ferraresso i Dominik Sulikowski bez wahania wskazał rzut karny. Pewnym egzekutorem okazał się kapitan Pogoni Adam Frączczak.
Bramka sprawiła, że wreszcie pod obiema bramkami zaczęło się dziać coś ciekawego. Najpierw Załuska powstrzymał będącego sam na sam z nim Javiego Hernandeza. Chwilę później bramkarz Pogoni minął się z centrą z rzutu rożnego i przed stratą gola uratował go słupek. Drugiego gola mogli zdobyć też gospodarze, a zwłaszcza Delew, którego uderzenie spoza pola karnego nad poprzeczkę sparował Maciej Gostomski.
Po przerwie goście ruszyli śmielej do ataków. W 66. min. jeszcze po strzale Sergieja Zenjova zza pola karnego Załuskę po raz kolejny uratował słupek, ale minutę później już tyle szczęścia nie miał. Wyrównującą bramkę zdobył Cornel Rapa, który tydzień wcześniej przeszedł z Pogoni do Cracovii.
Wyrównująca bramka nie obudziła gospodarzy. Podopieczni Michała Probierza nadal wykazywali więcej aktywności i najczęściej gra toczyła się na połowie Pogoni. W poczynaniach obu drużyn było jednak mnóstwo błędów i strat piłki. Toteż wynik już do końca nie uległ zmianie.
W drygim sobotnim meczu Arka zremisowała na własnym stadionie z Górnikiem Zabrze 1:1 (0:1). Gdynianie nie odnieśli jeszcze w tym sezonie zwycięstwa (mają na koncie trzy remisy i porażkę), ale zdobyli wreszcie pierwszą bramkę.
Pierwsza połowa stała na przeciętnym poziomie, ale więcej z gry mieli goście. W 16. minucie strzał Jesusa Jimeneza obronił Pavels Steinbors, a w 28. minucie, po centrze z rzutu wolnego Daniela Smuga, Dani Suarez główkował tuż obok słupka.
Druga próba środkowego obrońcy Górnika okazała się już skuteczna. W 45. minucie Dawid Sołdecki w ostatniej chwili zablokował Jimeneza i wybił piłkę na róg, ale po dośrodkowaniu z kornera Smuga żaden z defensorów gospodarzy nie upilnował Suareza, dzięki czemu Hiszpan popisał się skuteczną główką z 10. metrów i zdobył bramkę „do szatni”.
W pierwszej połowie gdynianie nie oddali celnego strzału, a tylko niewielkim usprawiedliwieniem tej ofensywnej nieporadności może być absencja kontuzjowanych zawodników przednich formacji, Luki Zarandii, Aleksandyra Kolewa i Nabila Aankoura.
W przerwie trener gospodarzy Zbigniew Smółka zdecydował się wprowadzić na boisko Mateusza Młyńskiego, który 2 stycznia skończył 17 lat. To drugi z najmłodszych piłkarzy Arki, który zadebiutował w ekstraklasie.
I właśnie Młyński był bliski w 60. minucie doprowadzenie do wyrównania. Uderzenie tego bocznego pomocnika zablokowali jednak defensorzy rywali, a dobitka Damiana Zbozienia poszybowała wysoko nad poprzeczką.
W 65. minucie, po stałym fragmencie, zabrzanie ponownie zagrozili żółto-niebieskim – tradycyjnie wrzucał Smuga, a główkował, obok bramki, Szymon Matuszek.
Z kolei Młyński z dobrej strony pokazał się także w 71. minucie, kiedy został sfaulowany przez Adriana Gryszkiewicza. Arbiter podyktował najpierw rzut wolny z linii pola karnego, ale po chwili skorzystał z wideoweryfikacji. Jarosław Przybył decyzji co prawda nie zmienił, ale pokazał drugą żółtą kartkę Gryszkiewiczowi, który musiał opuścić boisko.
Grający z przewagą jednego piłkarza gdynianie zepchnęli Górnika do defensywy i w 80. minucie niewiele brakowało, aby Rafał Siemaszko pokonał Tomasza Loskę strzałem głową – było to pierwsze celne uderzenie arkowców w tym spotkaniu. Swoją zdecydowaną przewagę gospodarze zdołali jednak udokumentować golem. W 88. minucie bardzo ładnym uderzeniem z 25. metrów do remisu doprowadził Michał Janota.
W 90. minucie wyczyn kolegi spróbował skopiować Goran Cvijanovic, jednak bramkarz gości nie dał się tym razem zaskoczyć.
(PAP)
Reklama








