Piłkarze Chicago Fire przegrali w Major League Soccer na własnym stadionie z Seattle Sounders FC 2:4 i wciąż pozostają bez wygranej. Sounders z kolei odnieśli trzecie zwycięstwo, które pozwoli im utrzymać prowadzenie w Konferencji Zachodniej.
Goście już w pierwszej akcji meczu mogli objąć prowadzenie, ale strzał Jordana Morrisa z najbliższej odległości zdołał obronić Dawid Ousted. W ósmej minucie był on jednak bezradny, kiedy Morris z dziecinną łatwością ograł Nicolasa Haslera i dośrodkował wzdłuż bramki, a Viktor Rodriguez, dostawiając tylko nogę, strzelił pod poprzeczkę.
Również Morris był w roli głównej siedem minut później. Po dośrodkowaniu Nicolasa Lodeiry przyjął piłkę i mimo asysty dwóch obrońców potrafił ją opanować i przerzucając nad próbującym interweniować Oustedem, zdobył swojego trzeciego gola w tym sezonie. Duński bramkarz chwilę później zapobiegł utracie trzeciej bramki, skutecznie interweniując po uderzeniu Lodeiry.
Fire w pierwszej odsłonie mieli dwie okazje do zdobycia bramek, ale bramkarz gości Stefan Frei nie dał się zaskoczyć. Najpierw w 25 minucie obronił strzał Nemanji Nikolica, a na pięć minut przed przerwą piłkę uderzoną z 18 metrów przez Przemysława Frankowskiego, zmierzającą w górny róg bramki, w ostatniej chwili zdołał odbić przed siebie.
Kiedy na początku drugiej połowy Marcelo sfaulował w polu karnym Rodrigueza, a „jedenastkę” na raty po odbiciu piłki od poprzeczki i dobitce głową, wykorzystał Lodeiro, wydawało się, że w tym meczu już nic nie może się wydarzyć.
W 56 minucie padła jednak bramka, która gospodarzom dała nadzieję. CJ Sapong ograł w polu karnym dwóch obrońców, podał do Raheema Edwardsa, a ten głową pokonał szwajcarskiego bramkarza Sounders. Po raz drugi musiał on wyjmować piłkę z siatki w 84 minucie. Frankowski celnie dośrodkował do Fabiana Herbersa, który zdobył kontaktowego gola.
Powtórki z meczu z Orlando City, kiedy „Strażakom” udało się uratować jeden punkt w ostatniej akcji, tym razem niestety nie było. W 88 min po składnej kontrze Raul Ruidiaz uprzedził Ousteda, ustalając wynik meczu.
Dariusz Cisowski
Reklama








