Piłkarze Chicago Fire zdobyli pierwszy wyjazdowy punkt w tym sezonie, remisując z Toronto FC 2:2. Przemysława Frankowskiego tym razem zabrakło w meczowym składzie.
Toronto FC w trzech dotąd rozegranych meczach nie poniosło ani jednej porażki, co było ich najlepszym startem w historii klubu. Fire natomiast w swoich czterech meczach zanotowali jedno zwycięstwo, dwie przegrane i remis. Punkt wywieziony z Toronto był pierwszy w wyjazdowym pojedynku.
Gospodarze objęli prowadzenie w 31 min po strzale głową najlepszego na boisku Jozy Altidore. Wykorzystał on niezdecydowanie bramkarza Fire Davida Ousteda, który z opóźnieniem zareagował przy dośrodkowaniu Alejandro Pozuelo, umożliwiając 110-krotnemu reprezentantowi USA zdobycie gola.
W 46 minucie tym razem Fire wykorzystali błąd bramkarza gospodarzy i bramką do szatni wyrównali stan meczu. Podanie z własnej połowy pierwszoroczniaka Jeremiaha Gutjahra idealnie opanował CJ Sapong, który przerzucił piłkę ponad daleko wysuniętym od bramki bramkarzem. Gutjahr zaliczył pierwszą asystę w zawodowej karierze, a Sapong trzecią bramkę w tym sezonie.
Na początku drugiej odsłony Altidore stanął po raz drugi przed szansą zdobycia bramki, ale tym razem jego strzał głową został instynktownie obroniony przez Ousteda.
W 62 minucie Aleksander Katai zainicjował rajd po lewym skrzydle, następnie idealnie obsłużył Nemanje Nikolica, który z najbliższej odległości zdobył drugą bramkę dla Fire, a pierwszą swoją w tym sezonie.
Goście cieszyli się prowadzeniem do 76 minuty. Wtedy to Altidore z łatwością poradził sobie z obrońcą, a jego dośrodkowanie Jonathan Osorio głową zamienił na wyrównującą bramkę.
Oba zespoły miały szanse na objęcie prowadzenia, ale próby z rzutów wolnych Bastiana Schweinsteigera i Pozuelo były minimalnie niecelne, a Katai na trzy minuty przed końcem nie zdołał pokonać bramkarza gospodarzy.
Toronto FC utrzymało prowadzenie w Konferencji Wschodniej, ale z dorobkiem 10 punktów wyprzedza DC United i Columbus Crew tylko lepszą różnicą bramek. Fire mają pięć punktów, które gwarantują im siódme miejsce.
Dariusz Cisowski
Reklama








