Właścicielka domu, jej chłopak i jego brat usłyszeli w piątek kryminalne zarzuty w związku z potężną eksplozją, która zabiła dwie osoby i doszczetnie zniszczyła ponad 30 domów. Oskarżeni celowo ...
Właścicielka domu, jej chłopak i jego brat usłyszeli w piątek kryminalne zarzuty w związku z potężną eksplozją, w której w ubiegłym miesiącu śmierć poniosły dwie osoby i doszczętnie zniszczonych zostało ponad 30 domów. Według prokuratury oskarżeni celowo doprowadzili do wybuchu gazu. Motywem były pieniądze z odszkodowania. Cała trójka w piątek została aresztowana.
Podczas piątkowej konferencji prasowej w Indianapolis w Indianie prokuratura poinformowała o zatrzymaniu trzech osób, którym postawiono zarzuty morderstwa, podpalenia oraz konspirowania w celu popełnienia przestępstwa. Aresztowani to właścicielka domu, w którym 10 listopada doszło do wybuchu gazu Monserrate Shirley, jej chłopak Mark Leonard oraz jego brat Robert Leonard.
Motywem działania były pieniądze z ubezpieczenia domu. Śledczy ustalili, że Monserrate Shirley i Mark Leonard próbowali wysadzić dom w powietrze już tydzień wcześniej. Próba ta zakończyła się jednak fiaskiem. Leonard miał także powiedzieć znajomemu, że dom oraz biżuteria należące do jego dziewczyny ubezpieczone są na kwotę 300 tys. dolarów. Prokuratura twierdzi, że przeciwko oskarżonym zgromadziła silne dowody, w tym m.im. zeznania pracowników przedsiębiortswa gazowego, z którymi na kilka dni przed wybuchem rozmawiali bracia Leonard, wypytując o "niebezpieczeństow" w przypadku ulatniania się gazu.
Śledczy ustalili, że cała trójka celowo doprowadziła do eksplozji w wyniku, której śmierć ponieśli 34-letni John Longworth i jego 36-letnia żona Jennifer Longworth. Małżeństwo było sąsiadami Shirley.
Siła wybuchu była tak potężna, że ponad 30 domów nadawało się wyłącznie do wyburzenia. Kilkadziesiąt kolejnych zostało uszkodzonych. Mieszkańcy spokojnej dzielnicy w południowej części Indianapolis w przerażeniu uciekali ze swych domów.
Oskarżeni nie przyznają się do stawianych im zarzutów.
Redakcja
