Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
środa, 17 grudnia 2025 15:19
Reklama KD Market

Australian Open - wymęczone zwycięstwo Hurkacza, niespodziewana porażka Linette

Rozstawiony z numerem 31. Hubert Hurkacz nie bez kłopotów awansował do drugiej rundy wielkoszlemowego Australian Open. Tenisista z Wrocławia pokonał w Melbourne austriackiego kwalifikanta Dennisa Novaka 6:7 (4-7), 1:6, 6:2, 6:3, 6:4. Kolejnym rywalem Polaka będzie Australijczyk John Millman. Niespodziewanej porażki doznała natomiast Magda Linette, która przegrała z Holenderką Arantxą Rus 6:1, 3:6, 4:6. Pierwotnie pojedynek rozpoczynający udział Hurkacza w tegorocznej imprezie na kortach twardych w Melbourne zaplanowany był na poniedziałek. Wraz z wieloma innymi został jednak przełożony z powodu deszczu. We wtorek zawodników powitało już słońce. W sierpniu ubiegłego roku 22-letni wrocławianin wygrał turniej ATP w Winston-Salem, zdobywając pierwszy w karierze tytuł w zawodach cyklu. Zaraz potem startował w wielkoszlemowym US Open i zmęczony odpadł z nowojorskiej imprezy w pierwszej rundzie po pięciosetowym spotkaniu. Zapewniał potem, że wyciągnie na przyszłość wnioski z tej sytuacji. W minionym tygodniu rywalizował w Auckland, gdzie zatrzymał się na półfinale i gdy w spotkaniu otwarcia Australian Open przegrał dwie pierwsze partie, niektórzy kibice mogli się obawiać powtórki sytuacji z lata. Tym razem jednak wrocławianin wydostał się z opałów. Hurkacz sezon zaczął imponująco - w drużynowym turnieju ATP Cup wygrał wszystkie swoje trzy spotkania singlowe z wyżej notowanymi rywalami, a potem zaliczył udany występ w Auckland. Wiele do życzenia zaś pozostawiła jego gra w pierwszym w karierze meczu w roli rozstawionego. Zajmujący także 31. miejsce w rankingu ATP zawodnik popełniał wiele błędów, z których w pierwszej części pojedyneku korzystał 99. w tym zestawieniu Novak. Obaj w pierwszej odsłonie przez dłuższy czas dobrze pilnowali własnego podania (Polak w 11. gemie musiał bronić się przed jego stratą) i doszło do tie-breaka. Prowadzący w nim 3-2 Hurkacz oddał za sprawą własnych pomyłek cztery kolejne punkty starszemu o cztery lata przeciwnikowi. Przy pierwszej piłce setowej jeszcze wyszedł z opresji, ale po kolejnym jego błędzie z objęcia prowadzenia w całym meczu cieszył się Austriak. Novaka udane rozpoczęcie spotkania wyraźnie podbudowało i przejął inicjatywę. Szybko na tablicy pojawił się wynik 3:0 dla niżej notowanego z zawodników. Faworyt nie był w stanie przerwać dobrej passy rywala. Polak nie mógł liczyć na swój serwis i zawodził także w pozostałych elementach. Dopiero znajdując się pod ścianą, Hurkacz poprawił swoją grę i zabrał się skutecznie za odrabianie strat. W trzeciej partii zaliczył dwa "breaki', a w kolejnej jednego. Novak jednak nie rezygnował całkiem z walki - Polak do remisu w całym pojedynku doprowadził po wykorzystaniu trzeciego setbola. Piąta odsłona przyniosła więcej emocji niż dwie poprzednie. Co prawda wrocławianin wygrywał 4:2, ale znów zaliczył słabszy okres w grze i Austriak wygrał dwa gemy z rzędu. Tym razem jednak on później nieco pomógł przeciwnikowi i swoimi błędami ułatwił mu uzyskanie przełamania powrotnego. Ostatniego gema Hurkacz zaczął od stanu 0:30, ale pomógł sobie wówczas serwisem, a nieco ponadtrzygodzinny mecz zakończył udaną akcją przy siatce. Polak po raz pierwszy w karierze wygrał spotkanie, które zaczął od stanu 0:2 w setach. We wtorek posłał 16 asów, ale miał też dziewięć podwójnych błędów. Obok 51 uderzeń wygrywających miał tyle samo niewymuszonych błędów To pierwszy wygrany mecz Hurkacza w głównej drabince tego turnieju, a zadebiutował w niej 12 miesięcy temu. Z Novakiem zmierzył się po raz drugi. Wygrał z nim również dwa lata temu w pierwszej rundzie challengera w Budapeszcie. Obaj w styczniu brali udział w meczu grupowym Polska-Austria w ATP Cup, ale nie grali wówczas bezpośrednio ze sobą. Z 47. w rankingu Millmanem, który we wtorek wyeliminował Francuza Ugo Humberta, wrocławianin zmierzył się dotychczas dwa razy w challengerach i za każdym razem lepszy był starszy o osiem lat rywal. Australijczyk w Melbourne tylko raz - cztery lata temu - dotarł do trzeciej rundy. W Wielkim Szlemie najlepiej poszło mu dwa lata temu w US Open, gdy zatrzymał się na ćwierćfinale. Linette 12 miesięcy temu trafiła na otwarcie na rozstawioną z "czwórką" Japonkę Naomi Osakę, która później triumfowała w całej imprezie. Tym razem 43. na światowej liście tenisistka miała więcej szczęścia - Rus jest 93. w tym zestawieniu. Poznanianka jednak szansy tej nie wykorzystała. Holenderka w głównej drabince zawodów wielkoszlemowych ostatnio była w 2018 roku, a wcześniej siedem lat temu. Najlepiej poszło jej na kortach ziemnych im. Rolanda Garrosa w 2012 roku, gdy zatrzymała się na 1/8 finału. W cyklu WTA nie odniosła jak na razie większych sukcesów, a występy w takich turniejach przeplata startami w imprezach niższej rangi. Wśród dokonań leworęcznej 29-latki wymieniane jest pokonanie przez nią ówczesnej wiceliderki światowej listy Belgijki Kim Clijsters w drugiej rundzie French Open 2011. Obroniła wówczas dwie piłki meczowe. We wtorek Rus także musiała wykazać się walecznością. Pierwotnie jej pierwszy w karierze mecz z młodszą o dwa lata poznanianką miał się odbyć w poniedziałek. Z powodu intensywnych opadów deszczu jednak - tak jak wiele innych spotkań - został przełożony na kolejny dzień. Linette początkowo w tym spotkaniu szła jak burza - wygrała pięć pierwszych gemów. W tym secie rywalce oddała zaś łącznie tylko jednego. Niektórzy kibice Polki już powoli myślami wybiegali do meczu drugiej rundy, w którym czekała Amerykanka Madison Keys, ale sytuacja całkowicie się odwróciła. Po stronie 43. rakiety świata zaczęły się mnożyć błędy. Gdy teraz to ona przegrywała 0:5 jej sympatycy przecierali oczy ze zdumienia. W szóstym i siódmym gemie obroniła łącznie trzy piłki setowe, ale zmniejszenie strat na 3:5 to było wszystko, na co było ją stać w tej odsłonie. Rus zdecydowanie lepiej zaczęła też decydującą partię - po dwóch "breakach" prowadziła 4:1. Wyżej notowana z tenisistek zdołała nieco zniwelować przewagę rywalki i doprowadzić do wyniku 4:5. Holenderka jednak nie zmarnowała szansy na pierwszy od ośmiu lat awans do drugiej rundy Wielkiego Szlema. W trwającym dwie godziny i 15 minut spotkaniu Linette posłała jednego asa i miała sześć podwójnych błędów. Zanotowała 30 uderzeń wygrywających i 51 niewymuszonych błędów. W dwóch ostatnich elementach po stronie Rus, która ani razu nie punktowała bezpośrednio dzięki serwisowi, było - odpowiednio - 15 i 36. Polka po raz piąty z rzędu znalazła się w głównej drabince zawodów w Melbourne. Najlepiej wspomina edycję sprzed dwóch lat, kiedy dotarła do trzeciej rundy. Ten etap zmagań to także jej najlepszy wynik w Wielkim Szlemie (osiągnęła go też we French Open 2017 i Wimbledonie 2019). Teraz nie żegna się jeszcze z Australian Open - w deblu połączy siły z Ukrainką Kateryną Kozłową. (PAP)
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama