Waszyngton (AP) - Administracja nie spodziewała się tak gwałtownej reakcji na wiadomość o sprzedaży państwowej firmie Zjednoczonych Emiratów Arabskich prawa do kontroli sześciu największych portów amerykańskich. Podjęta bez udziału Kongresu decyzja wyszła na jaw i, jak można się było spodziewać, wywołała burzę po obu stronach politycznego spektrum.
Transakcja ta spowodowała niezgodę w republikańskich szeregach stawiając po przeciwnych stronach liderów Kongresu i prezydenta.
Przywódca republikańskiej większości w Senacie sen. Bill Frist i marszałek Izby Reprezentantów Dennis Hastert wezwali prezydenta do wstrzymania umowy i poddania jej dokładnej rewizji pod kątem bezpieczeństwa. Frist posunął się jeszcze dalej grożąc, że przedstawi odpowiednią ustawę, jeśli Bush nie zareaguje odpowiednio szybko.
Prezydent nie zamierza się ugiąć. We wtorek oświadczył wprost, że każda inicjatywa ustawodawcza w tej sprawie spotka się z jego wetem.
W czasie konferencji prasowej na pokładzie Air Force One Bush tłumaczył, że kompania Dubai Ports World będzie odpowiedzialna za przyjmowanie i odprawianie statków, rozładowywanie i wiele innych funkcji związanych z bezpieczeństwem, nad czym rolę nadrzędną sprawuje federalny rząd.
"Chcę, aby wszyscy, którzy kwestionują tę transakcję wyjaśnili, dlaczego nagle kompania z Bliskiego Wschodu ma podlegać innym standardom niż kompania brytyjska", powiedział Bush. Dodał, że transakcja przeszła przez wszystkie niezbędne kontrole i została zatwierdzona przez Komitet ds. Inwestycji Zagranicznych w USA. Tajna 12osobowa grupa, złożona z członków gabinetu prezydenta i przedstawicieli Białego Domu, nie jest zobowiązana do konsultacji z Kongresem.
ZEA odkupiły prawo do kontrolowania portów od Brytyjczyków.
W czasie konferencji Bush nie krył rozdrażnienia. Oświadczył, że "zanim podniesiono głosy trzeba było przyjrzeć się faktom i zastanowić nad konsekwencjami odwołania transakcji. Prezydent zadziornie zachęcał swoich przeciwników do podjęcia próby przekształcenia jego nowego programu Medicare określanego przez demokratów jako biurokratyczne fiasko w kwestię polityczną i oświadczył, że Autonomia Palestyńska nie może spodziewać się żadnej pomocy z USA dopóki Hamas, znany swego czasu jako Islamski Ruch Oporu, nie uzna praw Izraela do istnienia.
Bush wezwał korespondentów do swej kabiny głównie po to, by przedstawić swoje stanowisko w sprawie portów. A sprawa przedstawia się tak, że Zjednoczone Emiraty Arabskie pozwalają amerykańskim okrętom na cumowanie w swoich portach. Istnieją obawy, że odrzucenie umowy może spotkać się z akcją odwetową.
Sytuacja nie przedstawia się wesoło dla prezydenta. Okazało się, że ludzie na których zawsze mógł liczyć, i którzy bezkrytycznie popierali każdą jego decyzję, tym razem stanęli okoniem.
Wydaje się, że ustawodawczy pokaz sił jest nieunikniony. Republikańscy liderzy są przekonani o swym zwycięstwie. Za powstrzymaniem transakcji będzie głosował cały Kongres, chyba że administracja zmieni ton i logicznie wytłumaczy swoją decyzję. (eg)
Bush grozi wetem
- 02/28/2006 07:59 PM
Reklama








