Oba zespoły już wcześniej straciły szanse na awans do półfinału, więc stawką był głównie prestiż.
Polki w szóstym występie w turnieju po raz pierwszy dobrze weszły w mecz. Udane akcje kapitan polskiej drużyny Moniki Kobylińskiej i jej koleżanek oraz udane interwencje Adrianny Płaczek sprawiły, że w 10. minucie wygrywały 7:4. Rywalki mozolnie odrabiały straty i doszły na 8:9.
W momencie, kiedy wydawało się, że biało-czerwone jednak nabiorą wiatru w żagle i mimo wszystko powiększą przewagę, w 19. minucie Magda Balsam nie wykorzystała rzutu karnego. Co gorsza, trafiła w głowę bramkarkę Armelle Kelly Attingre. Po analizie VAR duńskie sędzie zadecydowały, że za to przewinienie należy się Polce czerwona kartka. W efekcie drużyna Czarnogóry dwie minuty później wyrównała (9:9).
W 24. minucie przeciwniczki wyszły na prowadzenie 11:10, ale głównie dzięki dobrej postawie Płaczek oraz strzelającej gole w ważnych momentach Kobylińskiej na przerwę zespoły schodziły przy remisie 14:14.
Po zmianie stron Czarnogórki po zdobyciu dwóch bramek nagle zupełnie stanęły. Polki zaczęły grać jak w transie, zaliczyły cztery trafienia z rzędu i w 36. minucie prowadziły 18:16. Radość z dobrej gry biało-czerwonych nie trwała długo. W zespole rywalek na boisku pojawiła się nowa bramkarka Marta Batinovic, która okazała się nadzwyczaj skuteczna. Przewaga Czarnogóry wzrosła do czterech bramek (24:20). Polki ambitnie próbowały odrobić straty, Paulina Uścinowicz raz po raz popisywała się nadzwyczaj efektownymi rzutami z drugiej linii, ale to było za mało na uważnie grające rywalki, które do końca utrzymały korzystny wynik.
Na pożegnanie turnieju podopieczne trenera Arne Senstada we wtorek o 15.30 zagrają w Debreczynie z Rumunią.