Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
sobota, 13 grudnia 2025 16:36
Reklama KD Market

Rezolucja

Waszyngton (AP, The Hill, NYT)  Marszałek Izby Reprezentantów, demokratka z Kalifornii Nancy Pelosi oświadczyła, że niezobowiązująca rezolucja wyrażająca sprzeciw wobec planu prezydenta Busha o zwiększeniu amerykańskich sił w Iraku, jest tylko pierwszym krokiem Kongresu w tej sprawie. Lider demokratycznej większości senackiej, Harry Reid z Newady dodał, że identyczne (nie ujawnione jeszcze) propozycje podda pod głosowanie w Senacie.

"Za kilka dni nadamy nowy kierunek działaniom w Iraku. Rezolucja da początek dodatkowym ustawom", powiedziała Pelosi.
Podczas gdy demokraci charakteryzują rezolucję jako referendum nad prezydentem i jego iracką strategią, to lider republikańskiej mniejszości, kongr. John Boehner z Ohio starał się przedstawić ją jako "krytykę wysiłków sił amerykańskich podejmowanych na rzecz zwycięstwa w Iraku". Niektórzy republikanie powrócili do starej śpiewki sugerując, że przeciwnicy planu Busha są na bakier z patriotyzmem. Tym razem uwagi te wzbudziły niesmak nawet wśród ich partyjnych kolegów.

Przed debatą republikańscy kongresmeni, John Shadegg z Arizony i Pete Hoekstra z Michigan, rozesłali listy do ustawodawców GOPu z prośbą, by nie dopuścili do dyskusji nad treścią rezolucji. W zamian proponowali skierować debatę na światowy terroryzm. "Nie powinniśmy wspominać o powiększeniu sił USA w Iraku ani związanych z tym szczegółów. Ta debata nie powinna dotyczyć wojny w Iraku, pomyłek, jak również tego, czy możemy wygrać militarnie. Jeśli dopuścimy do tego, żeby demokraci zmusili nas do debaty o powiększeniu sił lub obecnej sytuacji w Iraku, to przegramy".

Demokraci, z myślą o tym, by nie zarzucano im braku patriotyzmu lub nielojalności w stosunku do żołnierzy, chwalili ich za odwagę i poświęcenie. Z tego samego powodu każdą z debat rozpoczynali demokratyczni kongresmeni  weterani kilku wojen.

Demokrata z Pensylwanii, emerytowany generał, kongr. Joe Sestak powiedział, że zwiększenie oddziałów to stawianie na przegranego konia.
Kongr. Patrick Murphy, demokrata z Pensylwanii, który służył w Iraku do początku 2004 roku, przypomniał, że był naocznym świadkiem pomyłek administracji w Iraku. Na wyrażaną przez republikanów troskę o obniżenie morale żołnierzy z powodu debat w Kongresie, Murphy odpowiedział, że przeciwnie, żołnierze doskonale rozumieją procesy demokratyczne i spodziewają się jasnego określenia ich misji. Niespodziewanie argument ten poparł pułkownik Oliver North, który w proBushowej telewizji Fox News, prowadzi programy o amerykańskich żołnierzach w Iraku, typu "ku pokrzepieniu serc". I właśnie pułk. North, ku zaskoczeniu swoich pracodawców, oświadczył, że morale żołnierzy wzrosło na wieść o debacie. Co więcej, zarzucił senatorom, Liebermanowi i McCainowi, wprowadzanie opinii publicznej w błąd, kiedy po powrocie z Iraku twierdzili, że żołnierze opowiadają się za zwiększeniem oddziałów. North zapewnia, że osobiście nie spotkał nikogo, kto popierałby ostatni plan Busha.

Za rezolucją opowiedziało się około 12 republikanów. Kongr. Walter B. Jones z Północnej Karoliny otworzył środową debatę słowami: "Bardzo żałuję, że nie dość otwarcie podważałem decyzję ludzi zdecydowanych dokonać inwazji na kraj, akcje którego nie miały większego znaczenia w porównaniu z prawdziwym zagrożeniem ze strony alKaidy".

"Dla tych młodych ludzi walczących w Iraku i w Afganistanie, musimy zdobyć się na odwagę i podjąć dialog z Damaszkiem i Teheranem, by przyspieszyć nastanie pokoju w całym regionie", powiedział republikanin z Maryland, kongr. Wayne Gilchrist.

"Popieram rezolucję, ponieważ wierzę, że zwiększenie wojsk nie odniesie żadnego skutku bez strategii dyplomatycznej angażującej międzynarodową społeczność i przekazaniem odpowiedzialności za wydarzenia w Iraku tamtejszym władzom", oświadczył republikanin z Delaware, kongr. Mike Castle.

Inni, jak Ric Keller z Florydy, wyjaśniali, że głosują zgodnie ze zdroworozsądkowymi życzeniami swoich wyborców.
Całą debatę dość cynicznie podsumował znany z niezależnych opinii republikanin z Teksasu kongr. Ron Paul:
"Ta debata może być niczym więcej, jak odwracaniem uwagi od nadchodzącej konfrontacji militarnej z Iranem, popieranej przez liderów obu partii. Rezolucja nie dotyczy katastrofy w Iraku. Sugeruje opozycję wobec wojny, choć nie oferuje żadnych zmian status quo w Iraku. Jako taka nie jest głosem przeciw zwiększeniu sił. Prawdziwym głosem przeciw temu planowi byłaby odmowa sfinansowania go. Mam nadzieję, że wszyscy ci, którzy głosują za rezolucją, będą również głosować przeciw zwiększeniu budżetu na ten cel".
Głosowanie odbędzie się dziś. (eg)

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama