Mount Vernon (AP) Prezydent George W. Bush z zachwytem mówił o determinacji pierwszego prezydenta Stanów Zjednoczonych, George’a Waszyngtona, podczas gdy Biały Dom przygotowywał się do nieuniknionej walki z Kongresem o fundusze na wojnę w Iraku.
Bush wykorzystał Dzień Prezydenta, by przywołać niewzruszoną wolę Waszyngtona w obliczu porażek na polach bitew przeciw Brytyjczykom.
Tak silne postanowienie mówił prezydent jest ciągle potrzebne dzisiaj, kiedy Ameryka umacnia się do ostatniego pchnięcia przeciw powstańcom i sekciarskim walkom.
"Uhonorowanie życia George’a Waszyngtona zobowiązuje do pamięci o tym, ile przeszkód pokonał, jak również, że bez jego silnego przywództwa historia Ameryki potoczyłaby się całkiem inaczej", przemawiał Bush w posiadłości pierwszego prezydenta USA w Mount Vernon, Va, zachowanej jako muzeum i centrum historyczne.
Bush porównał sytuację z najciemniejszych dni oddziałów kolonialnych powstańców przeciw armii brytyjskiego imperium z obecnymi kłopotami USA w Iraku.
"Wyczerpana armia kontynentalna przegrywała i wygrywała bitwy, cierpiała z powodu masowych dezercji, wiele razy stanęła na krawędzi katastrofy. Mimo to spokój, opanowanie i determinacja Waszyngtona podtrzymały ducha walki o niezależność i zasady Deklaracji Niepodległości". Celem tej wypowiedzi było upomnienie Amerykanów, którzy w większości zwrócili się przeciw wojnie irackiej. Porównanie nie było zbyt celne. Komentatorzy natychmiast zwrócili uwagę, że w Iraku to właśnie Amerykanie odgrywają rolę Brytyjczyków z czasów kolonialnych.
Bush podkreślał istotę "odrzucenia wszelkich wątpliwości w dążeniu do wyższych ideałów".
"Waszyngton rozumiał, że wojna rewolucyjna była egzaminem woli, a jego wola była niepokonana. Dziś prowadzimy nową wojnę w obronie wolności, naszych ludzi i naszego sposobu życia", zakończył prezydent Bush.
(eg)
Bush czy Waszyngton ?
- 03/01/2007 08:56 PM
Reklama








