Tajemnicze zniknięcie
Mimo że najmłodszy z nich miał 24 lata, wszyscy nadal nazywali ich chłopcami – ze względu na lekką niepełnosprawność intelektualną. Theodore Weiher miał 32 lata i był najstarszy z całej grupy. Był przyjazny i uwielbiał witać nieznajomych na ulicy. Jego najlepszym przyjacielem był Jackie Huett. Młody mężczyzna nie potrafił czytać ani pisać. Nie radził sobie z codziennymi czynnościami, dlatego w zupełności polegał na rodzicach.
Jack Madruga miał 30 lat i jako jedyny w grupie posiadał samochód i prawo jazdy. Oprócz koszykówki pasjonował się samochodami i uwielbiał swojego mercury Montego. Był najbardziej samodzielny z całej piątki. Przyjaźnił się z Billem Sterlingiem, wesołym i czasami zbyt ufnym 29-latkiem. Wreszcie był Gary Mathias, u którego zdiagnozowano schizofrenię. Dzięki lekom przez ostatnie dwa lata funkcjonował całkiem dobrze, choć wcześniej często popadał w kłopoty.
W piątek 24 lutego 1978 roku chłopcy postanowili pojechać do oddalonego około 50 mil na północ Chico. Dojechali na miejsce, obejrzeli mecz i ruszyli w drogę powrotną. Około 2.00 w nocy mama Billa obudziła się i poszła sprawdzić, czy syn wrócił bezpiecznie do domu. Jednak jego łóżko było zasłane, dokładnie tak jak zostawił je rano. Zaniepokojona, zadzwoniła do mamy Jacka a potem kolejnych rodziców.
Okazało się, że chłopcy nie pojawili się w mieście. Około 8.00 rano mama Jacka zadzwoniła na policję, aby zgłosić zaginięcie syna. Jednak oficer dyżurny kazał jej czekać kolejne dwanaście godzin, zanim przyjęto oficjalne zgłoszenie i rozpoczęto poszukiwania.
.jpg)
Porzucone auto
W poniedziałek 27 lutego leśniczy pracujący w Plumas National Forest zgłosił na posterunku policji w mieście Yuba, że widział samochód pasujący do opisu mercury Montero, którym poruszali się chłopcy. Po raz pierwszy zauważył go w sobotę, ale nie zwrócił na niego większej uwagi. Obszar ten był popularnym miejscem do uprawiania narciarstwa biegowego, więc leśniczy pomyślał, że ktoś zaparkował na poboczu i wybrał się na narty. Dopiero kiedy trafił na policyjny biuletyn dotyczący osób zaginionych, rozpoznał pojazd i zawiadomił służby.
Wszyscy byli bardzo zaskoczeni miejscem odnalezienia auta – stało porzucone 70 mil na północny wschód od Chico. Nie było logicznego wytłumaczenia, dlaczego chłopcy wybraliby się w tamtym kierunku. Wyprawa w góry bez żadnych zapasów ani ciepłych ubrań? Ich samochód stał na poboczu, zakopany w śniegu, ale pięciu mężczyzn mogło go łatwo wypchnąć z zaspy. Drzwi nie były zamknięte a jedno z okien było otwarte, co było o tyle dziwne, że Jack zawsze dokładnie zamykał drzwi i okna swojego ukochanego pojazdu.
Śledczy sądzili początkowo, że mercury się zepsuł i chłopcy musieli iść dalej pieszo, ale okazało się, że silnik działał bez zarzutu. Wykluczono również brak paliwa, bowiem bak był niemal pełny. Podejrzewając, że chłopcy są gdzieś w pobliżu, następnego dnia rozpoczęto przeczesywanie terenu, ale kilka godzin później nadeszła burza śnieżna i trzeba było wstrzymać poszukiwania.
Dziwne spotkanie
Lokalne media szeroko rozpisywały się o tajemniczej historii, a policjanci odebrali setki telefonów dotyczących zaginionych. Jeden z rozmówców brzmiał wiarygodnie – Joseph Schons z Sacramento był właścicielem domku usytuowanego w pobliżu miejsca, w którym znaleziono porzucone auto. W piątek 24 lutego pojechał w góry, aby przygotować wszystko na rodzinny wyjazd na narty. Jego samochód również utknął w zaspie a podczas próby wydostania się Joseph doznał łagodnego ataku serca.
Odczuwał silny ból, ale udało mu się wrócić do auta, mając nadzieję, że ktoś pospieszy mu na ratunek. Kilka godzin później zobaczył za sobą światła reflektorów. Przy drodze stał zaparkowany samochód otoczony przez grupę ludzi. Joseph próbował zwrócić ich uwagę wołaniem, ale nieznajomi, kiedy go usłyszeli, natychmiast ucichli i zgasili światła. Po powrocie do domu Schons usłyszał o zaginięciu i natychmiast zawiadomił policję.
Mijały dni i tygodnie, ale pomimo szeroko zakrojonych poszukiwań nie natknięto się na żaden ślad zaginionych. Pogoda nie ułatwiała zadania. W końcu wiosną uznano, że trzeba je zakończyć.
Ciała w śniegu
4 czerwca 1978 roku grupa motocyklistów poruszająca się szlakiem w Parku Narodowym Plumas natknęła się na przyczepę strażników parkowych. Zobaczyli wybitą szybę, postanowili więc sprawdzić, czy ktoś jest w środku. Pomieszczenie było puste, z wyjątkiem starannie owiniętego w prześcieradło ciała spoczywającego na łóżku. Okazało się, że był to Ted Weiher, a stan, w jakim go znaleziono, sugerował, że żył jeszcze nawet do trzech miesięcy po zniknięciu. Kiedy chłopcy wyjechali na mecz koszykówki w lutym, Ted był starannie ogolony. Ale teraz miał długą brodę i był boleśnie chudy. Sekcja zwłok potwierdziła później, że stracił 200 funtów. Zmarł z głodu i hipotermii.
Następnego dnia natknięto się na kolejne ciała. Zwłoki Jacka Madrugi i Billa Sterlinga, dwóch najlepszych przyjaciół, znaleziono w połowie drogi między samochodem a przyczepą. Kilka mil dalej znajdowało się ciało Jackiego. Sekcja zwłok wykazała, że wszyscy zmarli z powodu wychłodzenia. Ostatni z piątki, Gary Mathias, ciągle pozostawał zaginiony.
Pytania bez odpowiedzi
Nikt nie rozumiał, co wydarzyło się tamtej lutowej nocy. Dlaczego chłopcy znajdowali się tak daleko od domu? Dlaczego nie wypchnęli samochodu z zaspy? Dlaczego porzucili samochód i ruszyli nocą w zaśnieżone góry? Strażnicy parkowi zgromadzili w niewielkiej, zamkniętej na kłódkę szopie ciepłą odzież, butle z butanem do ogrzewania i zapasy żywności, mogące utrzymać pięciu mężczyzn przy życiu przez rok. Ale kłódka była nienaruszona, Ted nigdy nie próbował jej wyłamać. Żywił się konserwami wojskowymi, które musiały znajdować się w przyczepie i które w końcu się wyczerpały. Nigdy nie rozpalił kominka, choć miał zapałki, papier i drewno na opał.
Kilka szczegółów zdawało się sugerowa
, że Ted nie był sam w przyczepie. Prawdopodobnie przez jakiś czas przebywali tam również Jackie oraz Greg. Wskazywały na to puszki z żołnierskimi racjami żywnościowymi, które otwarto przy pomocy wojskowego otwieracza. Greg służył w armii i wiedział, jak używać tego narzędzia. Ponadto jego ciało było całkowicie zawinięte w prześcieradła i koce, jakby ktoś otulił go do snu. Na miejscu znaleziono również buty Grega, ale brakowało butów Teda. Wyglądało na to, że z jakiegoś powodu założył obuwie kolegi i zapewne wyruszył po pomoc.
Ułomna teoria
Chociaż nie można ustalić, co dokładnie stało się z piątką z hrabstwa Yuba, śledczy mieli pewną teorię. Teoretycznie mogłaby rzucić pewne światło na wydarzenia, które miały miejsce 24 lutego 1978 roku. Żaden z chłopców nigdy nie odwiedził Parku Narodowego Plumas, a niektórzy nienawidzili wręcz biwakowania. Ale Gary miał przyjaciół w Forbestown. Możliwe, że chciał się z nimi spotkać. Możliwe, że właśnie dlatego zamiast po meczu pojechać prosto do domu, chłopcy ruszyli w przeciwnym kierunku. Być może zgubili się po drodze.
Jednak nie wyjaśnia to, dlaczego porzucili samochód i ruszyli pieszo w głąb lasu. Być może kierowali się śladami ratraka, który dzień wcześniej wysłano do oczyszczenia drogi do przyczepy, mając nadzieję, że zaprowadzą ich do najbliższych domostw. Wyglądało na to, że Jack i Bill dość szybko opadli z sił i zamarzli po drodze, a pozostała trójka znalazła schronienie w przyczepie.
Przerażeni tym, że wtargnęli na cudzy teren, zapewne obawiali się włamać do szopy i korzystali tylko z zapasów pozostawionych w przyczepie. Kiedy Ted umarł, Jackie i Greg zapewne postanowili poszukać ludzkich osiedli. Jeśli chodzi o Gary’ego Mathiasa, nie znaleziono żadnych śladów, które mogłyby w jakiś sposób skazywać, co się z nim stało.
Maggie Sawicka