Świątek zrewanżowała się 19-letniej Eali za porażkę 2:6, 5:7 przed miesiącem w ćwierćfinale imprezy tej samej rangi w Miami.
Czwartkowy pojedynek nie był łatwy dla wiceliderki światowego rankingu, trwał 2 godziny i 16 minut. Rozpoczął się dla niej niedobrze - od przegranego własnego podania. Przy stanie 2:4 Świątek ponownie nie wykorzystała atutu własnego serwisu i choć szybko odpowiedziała tym samym, doprowadzając do wyniku 4:5, to jednak w dziesiątym gemie serwująca Filipinka się nie pomyliła i zamknęła seta.
W drugiej partii, w której obie dwukrotnie przełamywały podanie rywalki, decydował również dziesiąty gem. Przy prowadzeniu Świątek 5:4 serwowała Eala, ale nie wygrała ani jednej piłki i Polka wyrównała stan meczu.
W decydującym secie Świątek szybko uzyskała przewagę 5:1, ale przy własnym serwisie nie zdołała postawić kropkę nad +i+. Ostatecznie dokonała dzieła kilka minut później, przy podaniu Eali, wykorzystując drugą piłkę meczową.
"Nie było łatwo złapać rytm, odpowiedni timing. Cieszę się, że potrafiłam być cierpliwa. Jestem dumna z moich osiągnięć w Madrycie, zwycięstwa przed rokiem i finału dwa lata temu, ale przyznam, że teraz są inne warunki - jest cieplej, a korty są szybsze" - powiedziała Świątek bezpośrednio po meczu.
Na rozstrzygnięcie tego pojedynku czekała Noskova (nr 31), która gładko ograła Argentynkę Marię Lourdes Carle 7:5, 6:1. Świątek grała z Czeszką pięć razy i odniosła cztery zwycięstwa. Jedyną porażkę poniosła w ubiegłorocznym Australian Open.
Tenisistkę z Raszyna ucieszyła zapewne inna wiadomość. Jeśli pokona Noskovą, to w kolejnej rundzie uniknie starcia ze swoją zmorą - Łotyszką Jeleną Ostapenko, z którą nie wygrała ani jednego z sześciu meczów. Rozstawiona z numerem 23. tenisistka z Rygi niespodziewanie przegrała ze swoją rodaczką Anastasiją Sevastovą 6:7 (2-7), 2:6.